Charli XCX — CRASH [RECENZJA]

Charli XCX 18 marca wydała zapowiedziany już kilka miesięcy temu album CRASH. Okładka na masce samochodu z pękniętą szybą, krwią spływającą po twarzy i przenikliwym spojrzeniem artystki. Czy Charli w swoim najnowszym wydawnictwie udowadnia, że niezależnie od zagrożenia, jakie może spowodować na drodze, nadal warto ją mieć za kierownicą?

Start na pełnym gazie

CRASH to album, na który masa odbiorców czekała z niecierpliwością. Zapowiedź z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem podsycała nastroje i oczekiwania fanów względem nadchodzącego wydawnictwa. Charli XCX swoją albumową historię rozpoczyna od utworów Crash, New Shapes (w kolaboracji z Christine and the Queens i Caroline Polachek) oraz Good Ones. W każdym z nich usłyszymy automat perkusyjny i syntezatory, które dodają retro klimatu z lat 80. Już na starcie dostajemy hyperpopowe brzmienie, doskonale znane z poprzednich wydawnictw artystki. Tak, jakby wiedziała, jak „wyciągnąć” najlepsze smaczki z wcześniejszych krążków i połączyć w najbardziej spójne i świadome jak dotąd wydawnictwo. Czy lepsze? Zależy od poziomu zamiłowania potencjalnego odbiorcy do popu. Z pewnością jest jednak najlepiej przemyślane.

Na albumie zostały wykorzystane utwory, które z pełną świadomością można nazwać klasykami gatunku pop. Beg For You w duecie z Riną Sawayamą sampluje utwór Cry For You od September, tworząc inną, ale równie ciekawą koncepcję. Podobnie z utworem Used To Know Me, samplowanym z Show Me Love Robin S. Charli pokazuje, że samplowanie, to nie żerowanie na sukcesie innych, a muzyczny recykling, który pozwala zabłysnąć wiekowym utworom na nowo.

Sprawdź również recenzję najnowszego wydawnictwa Bryana Adamsa!

Na granicy dobrego smaku

Czy można nazwać CRASH wydawnictwem eksperymentalnym? Spotykając się z twórczością Charli XCX po raz pierwszy, trudno oprzeć się wrażeniu, że dużo się tam dzieje. Dla wielu odbiorców dużo za dużo. Metaliczne, sztuczne bity oraz znany wszystkim doskonale autotune, tworzą w tym albumie całą estetykę. Tu nie chodzi jednak o ukrycie błędów i pokazanie możliwości wokalnych, w jak najlepszym wydaniu. Celem korekcji intonacyjnej jest właśnie przerysowanie. Syntetyczne brzmienia, które balansują na cienkiej granicy pomiędzy przesadzoną edycją w studio, a faktycznie sensową melodią — to właśnie jest twórczość Charli. Subtelność i równowaga, jaką artystka potrafi zachować w swoim „przerysowaniu”, przyciągało słuchaczy już przy poprzednich wydawnictwach i stało się niejako jej cechą charakterystyczną. W CRASH jest dokładnie tak samo. Nie nazwałabym więc tego albumu eksperymentalnym, ponieważ nadal mieści się on w bezpiecznych ramach, w których Charli tworzyła swoją muzykę przez lata.

Rozbicie psychiczne

Od tekstów bije prostota i jest to kolejne potwierdzenie, że w duszy artystki płynie szczególne zamiłowanie do hyperpopu. Charli stawia na warstwę kompozycyjną. Dużo miesza, przekształca, wzbogaca o sztuczne i nienaturalne brzmienie, a liryka gra drugorzędną lub nawet trzeciorzędną rolę. Większość tekstów oparta jest na kreowaniu toksycznego i autodestrukcyjnego obrazu osoby, która nie potrafi ustabilizować swoich uczuć. Podmiot liryczny wini się za niemożność budowania relacji, przy jednoczesnym pragnieniu miłości. Potrzebuje bliskości, zdobywa ją, a następnie odrzuca. Błędne koło.

„I’m about crash into the water, gonna take you with me. I’m high voltage, self-destructive, end it up so legendary”

— fragment refrenu utworu CRASH

Nie znaczy to, że album jest płytki i nie ma w nim miejsca na interpretację. Prostota, jaka bije od tekstów, sprawia, że staje się on spójną, jasną w przekazie historią. W tym miejscu znajdujemy też odpowiedź, skąd decyzja o nazwaniu albumu CRASH. W końcu chodzi o psychiczne rozbicie, przez które trudno znaleźć przestrzeń na budowanie relacji. Okładka ma pokazywać, że wypadki na drodze zwanej miłością, to norma u Charli. Mimo ciekawej przygody, jaką są relacje damsko-męskie, kończy się ona wypadkiem, czyli złamanym sercem i zawodem miłosnym.

Charli XCX CRASH
Charlie podczas sesji do okładki albumu CRASH

Kierowca warty uwagi

Album CRASH ma w sobie wiele smaczków, wobec których nie da się przejść obojętnie. Moimi zdecydowanymi faworytami są utwory Constant Repeat, Move Me oraz singiel Good Ones. Każdy z nich ma podobny przekaz, ale kompozycyjnie niosą nas w zupełnie różne kierunki. Od tanecznej euforii w Good Ones, przez tajemniczą i rytmiczną żarliwość w Constant Repeat, aż po zmysłową i nostalgiczną aurę w Move Me.

Świetne single, dobra promocja, przemyślany koncept i porywające kawałki, to niewątpliwie przepis na udane wydawnictwo. Wbrew temu, co przedstawia okładka i tytuł, nie nazwałabym go wypadkiem. Jest to przemyślana i spójna historia, która zwieńcza długoletnią współpracę artystki z wytwórnią Atlantic Records. W związku z tym pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to hyperpopowe kompendium twórczości Charlie XCX i świetne podsumowanie jej ostatnich poczynań na rynku muzycznym.

Czy warto więc mieć Charlie za kierownicą i poświęcić czas temu wydawnictwu? CRASH zdecydowanie NIE jest wypadkiem przy pracy, a więc w mojej opinii zdecydowanie warto.