19 listopada 1999 r. odbyła się premiera filmu pt. Dług w reżyserii Krzysztofa Krauzego. Ten kultowy dramat przedstawiał tragiczną historię Sławomira Sikory i Artura Brylińskiego, warszawskich przedsiębiorców, którzy po nieświadomym nawiązaniu kontaktów biznesowych z przedstawicielami półświatka przestępczego zostali przez nich zmuszeni do spłacania fikcyjnego długu. Byli wielokrotnymi ofiarami szantażu, zastraszenia, a nawet pobicia. Nie mając żadnej pomocy ze strony policji i innych organów państwowych, doprowadzeni do ostateczności, zabili swoich prześladowców. Karą było 25 lat pozbawienia wolności.
Film Mój dług Denisa Delića ukazuje dalsze losy Sławomira Sikory (Bartosz Sak), a dokładnie okres pomiędzy wyrokiem skazującym a ułaskawieniem przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w 2005 r. Główny bohater spędził za kratkami 10 lat. Film chorwackiego reżysera z pewnością nie zajmie w historii polskiego kina tak istotnego miejsca jak dzieło Krauzego. Nie oznacza to jednak, że można mu wiele zarzucić. Jest to bardzo dobrze zrealizowany i trzymający w napięciu dramat, wiarygodnie ukazujący patologię więziennej rzeczywistości.
Naturalistyczny obraz więziennego piekła
Delić nie pozostawia widzowi miejsca na żadne wątpliwości. Już w pierwszych sekwencjach filmu jego przekaz jest jasny. W więziennym bloku dla najgorszych przestępców takich jak mordercy i pedofile przetrwać mogą tylko najsilniejsi. Jednakże w tym przypadku siła nie oznacza niezłomności charakteru oraz wierności wyznawanym ideałom i zasadom. Oznacza wszechobecność i niepodważalność jedynego obowiązującego w zakładzie karnym prawa – „prawa dżungli”.
Mój dług zdecydowanie jest filmem dla dojrzałych widzów. Brutalna przemoc i deprawacja królują na ekranie w zasadzie w trakcie całego seansu. Więźniowie z wieloletnim stażem z przerażającą satysfakcją i ochotą zapewniają nowym skazańcom makabryczny „etap wstępny” pobytu. Kradzieże, pobicia, wyrafinowane upokorzenia, a nawet gwałty czekają nieuchronnie każdego, kto nie będzie umiał samodzielnie zadbać o swoją pozycję. Ze współczuciem obserwujemy więc Sikorę, który, aby przetrwać, zmuszony jest uwolnić bezwzględną, a nawet zwierzęcą stronę swojej natury.
Dramat człowieka walczącego o przetrwanie
Chcąc zapewnić sobie odpowiedni status wśród współwięźniów z celi, grozi jednemu z nich przebiciem gardła zaostrzonym ołówkiem. Z upływem czasu zaczyna dołączać do nich w trakcie nocnego zażywania przemycanych z zewnątrz narkotyków. W wyjątkowo brutalny sposób wygrywa walkę z większym przeciwnikiem w więziennej toalecie. Coraz pewniej i odważniej funkcjonuje w więziennych strukturach społecznych. Ostatecznie zbrodniarze, którzy w pełni zasłużyli na swoją karę, zaczynają go akceptować i traktować jak swojego kompana.
Niestety wszystko ma swoją cenę. Widzimy to wyraźnie w poruszającej scenie, w której Sikora podczas rozmowy telefonicznej z narzeczoną (Anna Karczmarczyk) jednym zdaniem – „nie czekaj już na mnie” – daje wyraz swojemu zwątpieniu. Już wie, że nie opuści murów więzienia bez uszczerbku na swoim zdrowiu psychicznym. Nie będzie tym samym człowiekiem. Film Delića to wstrząsający obraz upadku wartości pod wpływem przytłaczającego, demoralizującego środowiska.
Udana realizacja trudnego tematu
Tzw. filmy więzienne stanowią trudny w realizacji podgatunek dramatu obyczajowego. Ich twórcy mają niełatwe zadanie przedstawienia więziennych realiów w sposób wiarygodny (a zatem jak najbardziej naturalistyczny), a jednocześnie przystępny i zrozumiały dla widza, który nie jest przestępcą, policjantem, czy strażnikiem więziennym.
Niedoścignionymi wzorcami do naśladowania w tym przypadku są takie filmy jak wybitny Midnight Express Alana Parkera, Skazani na Shawshank Franka Darabonta z jedną z przełomowych ról Morgana Freemana, czy polska Symetria Konrada Niewolskiego. Dzięki dobremu warsztatowi filmowemu twórców Mojego długu film ten dołącza do grona udanych produkcji tego gatunku.
Warsztat ten pod każdym względem sprawdził się doskonale. Scenografka Monika Jędrzejewska, kostiumografka Małgorzata Skorupa oraz odpowiedzialni za charakteryzację Stanisław Doliński i Agnieszka Rębecka dołożyli wszelkich starań, abyśmy jak najwyraźniej mogli poczuć depresyjność więziennej codzienności.
Zwłaszcza tym ostatnim należą się szczególne wyrazy uznania. Ogoleni na łyso, pokryci bliznami i bladzi od niedoboru słońca i witamin aktorzy wypadają naprawdę przekonująco. Również kaskaderzy koordynujący sceny walk spisali się doskonale. Walk tych nie ma w filmie przesadnie dużo i bardzo dobrze. Te, które są, zostają w pamięci wystarczająco mocno.
Dobry scenariusz
Wszystkie elementy, które wymieniłem, nie miałyby aż tak dużego znaczenia bez dobrze napisanych i zagranych scen. A tych w filmie Delića nie brakuje. Andrzej Sobek bezbłędnie uniknął pułapki, którą jest nadużywanie w scenariuszu takiego filmu wulgaryzmów. Bardzo często twórcy „filmów więziennych” traktują obsceniczne słownictwo jako podstawowy środek do ukazania charakterystyki bardzo specyficznych bohaterów, czyli przedstawicieli marginesu społecznego.
Siła oddziaływania tego środka zazwyczaj jeszcze przed połową seansu po prostu wyczerpuje się i zmienia w jednostajny, wylewający się z ekranu strumień bluzg i inwektyw. W tym przypadku twórcom udało się zachować równowagę pomiędzy wulgaryzmami, więziennym slangiem, a elementami składającymi się na niepowtarzalną osobowość każdego z więźniów. Każdy z nich ma ulubione powiedzonka, przekleństwa, znaki szczególne, czy tiki nerwowe.
Świetne aktorstwo
Granie postaci, których zachowania, wygląd, czy sposób komunikowania tak bardzo różni się od powszechnie przyjętych standardów, jest wymagającym zadaniem. Wielkie brawa należą się aktorom wcielającym się w osadzonych w zakładzie karnym skazańców. Bartosz Sak występujący w roli Sławomira Sikory i Piotr Stramowski, grający skazanego za morderstwo byłego członka Legii Cudzoziemskiej, są bardzo wiarygodni w każdej scenie. Zapadający w pamięć epizod przypadł w udziale również Piotrowi Polkowi w roli charyzmatycznego prokuratora.
Jednakże pod względem aktorskim film ten zdominowali odtwórcy ról współwięźniów Sikory, a przede wszystkim niezbyt znany aktor Piotr Miazga. Połączyć bezbłędną dykcję z życiowym realizmem i „brudem” więziennego słownictwa? Być pozbawionym emocji, prymitywnym samcem alfa w jednej scenie po to, by w drugiej zmienić się w uległego, pokornego sługę? Zmieścić w jednej postaci intelekt z pogranicza analfabetyzmu i skłonność do agresji oraz lojalność i serdeczne koleżeństwo? No cóż, jak widać można. Czapki z głów!
Dla miłośników mocnego kina
Można doszukać się w najnowszym filmie Delića nielicznych wad. Należy do nich z pewnością wykorzystanie przez twórców pewnych bardzo wyeksploatowanych już gatunkowych klisz (dobrzy i źli więźniowie), czy też dość romantyczna postać Hektora (Piotr Stramowski), byłego członka Legii Cudzoziemskiej, dla którego odkupieniem grzesznego życia jest pomoc głównemu bohaterowi w więziennym piekle. Są to jednak usterki, które w najmniejszym stopniu nie zepsują odbioru tego filmu widzom. Szczególnie tym, którzy od jakiegoś czasu tęsknią za tzw. mocnym kinem w wykonaniu polskich filmowców. Nie mam żadnych wątpliwości, że Mój dług zakończy okres tej tęsknoty.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj ->meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/