Dla zespołu zimnv rok 2019 był szczególny. To właśnie wtedy debiutowali ze swoim albumem Ślady Czereśni. Teraz powracają i zapowiadają singiel Reklamy, Reklamy, który będzie kolejnym utworem promującym ich nadchodzący projekt. Z wokalistą zespołu – Kubą Zimnym, rozmawiałam nie tylko o Modernboi, ale także o ostatniej trasie koncertowej oraz o tym, jak muzycy radzą sobie z tworzeniem muzyki podczas pandemii.
Chciałabym wrócić do momentu, w którym jeszcze można było koncertować i zapytać, jaki był odbiór płyty?
Właściwie to możemy o tym pomówić w dwóch aspektach: online i na koncertach, bo to są inne odbiory. Online mieliśmy natychmiastowy odzew w postaci udostępnień, oznaczeń na Instagramie, komentarzy pod filmami na YouTube. W zasadzie nie spotkaliśmy się z negatywnymi opiniami, czy to online, czy na koncertach. Jednak występy live były innym doświadczeniem, tam widzieliśmy bardziej skomplikowane reakcje publiczności. W reakcjach online mogliśmy jedynie zobaczyć czy komuś się podobało, czy nie podobało, bo tyle piszą ludzie. Natomiast na koncertach widzieliśmy, jak się zachowują osoby na poszczególnych kawałkach. To zwróciło moją uwagę na to, żeby te kawałki, które będą w przyszłości powstawać, miały jakiś cel emocjonalny. Ślady Czereśni były pisane tak, aby nam się podobało. Nie myśleliśmy w ogóle o aspekcie emocjonalnym utworów tylko o tym, żeby było to fajne dla nas.
Który z koncertów najlepiej wspominasz?
Najlepiej wspominam premierowy koncert, bo to były największe emocje. Po raz pierwszy graliśmy koncert, poza tym, to było w Poznaniu, do tego w Klubie Dragon, czyli tak jakbyśmy grali w domu. Przygotowaliśmy się do niego najlepiej w sensie organizacyjnym. Przez to, że to było u nas na podwórku, to mogliśmy sobie pozwolić na wizualizacje, na przygotowanie sceny tak, jak chcieliśmy. To był najlepszy koncert z naszej trasy. Nie wiem, który kawałek mi najlepiej zapadł w pamięć… Trudno powiedzieć, ponieważ cały set fajnie śmigał, ale może Dałbym Ci Wszystko. To taki zamykający kawałek, fajnie było zakończyć tym ostatnim refrenem pewien etap przygotowania płyty.
Pamiętam ten koncert i jak ludzie dobrze się bawili przy tym kawałku. Tym bardziej że, mogli już wcześniej go poznać. W takim razie jest coś, co Cię zaskoczyło podczas trasy? Wiem, że nie koncertujecie pierwszy raz, ponieważ wcześniej robiliście to z zespołem Felix the Baker. Jednak może zdarzyło się coś podczas występów, czego wcześniej nie było.
Z takich rzeczy, których się nie spodziewaliśmy i byliśmy zaskoczeni, to przekrój słuchacza, ponieważ byliśmy przyzwyczajeni do tego, że słuchają nas młode osoby. Na koncertach spotkaliśmy kilka razy osoby 40+, które specjalnie przyjechały na nasz występ. Była taka para w Krakowie, myśleliśmy, że może ktoś przyszedł z rodzicami, jednak nie. Oni usiedli w pierwszym rzędzie przy stoliku, przyszli godzinę przed koncertem i zostali jeszcze po nim. Chwalili całą płytę. To było dziwne doświadczenie, ponieważ zazwyczaj graliśmy dla znacznie młodszej demografii. Było to miłe doświadczenie, ponieważ jak się trafia do różnych osób, to jest to coś fajnego.
Przeczytaj relację z premierowego koncertu zimnv w Klubie Dragon
Wydaje mi się, że to budujące dla artysty, gdy jego muzyka trafia do tak różnych grup wiekowych. Miałam również pytanie, do którego koncertu najczęściej będziesz wracać myślami, ale odpowiedź wydaje się oczywista.
Tak, koncert premierowy był najfajniejszy ze względu na okoliczności. Nazajutrz miała wyjść płyta, kończyliśmy pewien etap. Natomiast jeszcze nie jeden fajny koncert przed nami.
Jak bardzo koronawirus pokrzyżował wam plany muzyczne? Wiadomo, że mieliście grać na Enea Spring Break w Poznaniu, jednak jest on przełożony. Czy miało być coś jeszcze pomiędzy i jak szeroko zakrojone były plany przed pandemią?
Pokrzyżował nam głównie plany wydawnicze, bo chcieliśmy wypuszczać w ciągu kilku miesięcy pare kawałków i robić do nich klipy. Właściwie spóźniliśmy się tydzień z robieniem klipu. Mieliśmy zaklepane już miejsca zdjęciowe, statystów, aktorów, operatora, reżysera natomiast stwierdziliśmy, że przełożymy to o tydzień, ponieważ sytuacja wyglądała nie najlepiej. Myśleliśmy, że uda nam się to zrobić tydzień później. Okazało się, że tydzień później już cały kraj się zamknął i musieliśmy to odłożyć. Przez to, zamiast teledysku do Korpo Limbo powstał lyric video, więc jest to taki trochę kompromis.
Nad drugim wydawnictwem pracujemy już jakiś czas, więc mamy trochę gotowych kawałków. Tak na 90% skończonych, nawet jeden jest w pełni gotowy. One by już dawno wyszły, gdyby nie to, że był wielki zastój z każdej strony, nie tylko w branży muzycznej. Zapał muzyczny przygasł w związku z tym, że sytuacja była dość trudna, ale teraz powoli będziemy już wracać. Korpo Limbo, które opublikowaliśmy jakiś czas temu, było po to, aby pokazać, że idziemy w jakimś kierunku. Teraz myślę, że już będziemy wracać do normy i można się spodziewać bardziej regularnych premier.
Oprócz tego, że nie mogliście wydawać utworów czy kręcić klipów, to jak to wyglądało od strony twórczej? Tu przywołam sytuację, o której mówił Kazik, że dla niego pandemia była motywacją do stworzenia płyty. Jak to było u was? Czy faktycznie nadal spotykaliście się w stali prób, żeby tworzyć muzykę? Czy było to bardziej na zasadzie pracy online, podsyłania jakichś pomysłów, czy rzeczy nagranych w domu? Może całkowicie zdemotywowaliście się i odpuściliście tworzenie nowych utworów w okresie lock down’u?
To akurat tak się zbiegło, że byliśmy na tak zaawansowanym etapie produkcji, że nie było sensu już tam nic dokomponowywać. Jedynie pozostało nagranie finalnych wokali, czego we własnym domu, w takiej jakości, w jakiej byśmy chcieli, nie mogę zrobić, więc to nas trochę wstrzymało. Wstrzymane też było pisanie nowych kawałków, ale akurat nie ze względu na to, że się nie mogliśmy spotykać, tylko my pracujemy w trochę innym trybie, powiedzmy solowym. W większości, to ja tworzę kawałki, a jedynie tam, gdzie potrzebuję jakichś dodatkowych linii melodycznych, drumsów, albo dodatkowych pomysłów, to tam się konsultuję z chłopakami. W okresie pandemicznym nie stworzyliśmy nic nowego. Może, to też kwestia tego, że jak się siedzi w domu, to ciężko o jakąś inspirację. Był to czas mało płodny pod tym względem.
Jak zaawansowana jest praca nad płytą? Czy jest ona już na jakimś finalnym etapie?
Spodziewajmy się najpierw singli. Zastanawiamy się jeszcze, jak to zrobić, ale wydaje nam się, że większość tej płyty wydamy singlami, a później dopiero w całości. Mówię tutaj płyta, ale nie wiem, czy to finalnie będzie płyta, czy epka. To będzie po prostu wydawnictwo, jakiś zbiór utworów. Co prawda, był na to jakiś bardziej rozbudowany plan. Nazewnictwo nie jest ważne. Pierwszy singiel, jaki wypuścimy, pojawi się 7 sierpnia. Później postaramy się, co jakiś miesiąc, może nawet szybciej wrzucać nowe kawałki.
Czy planujecie na płycie jakiś ukryty w tle koncept, jak to było na Śladach Czereśni? Czy kawałki nie będą ze sobą powiązane żadną myślą przewodnią?
Kawałki będą powiązane między sobą i między nowym wydawnictwem a Śladami Czereśni. Skity, które były na pierwszej płycie, to to są pierwowzory kawałków z drugiej płyty. Jeśli ktoś wnikliwie się wsłuchiwał, to na nadchodzącym projekcie znajdzie rozbudowane wersje tych pomysłów, które znalazły się na Śladach Czereśni.
Tu warto dodać, że Ślady Czereśni powstały dużo wcześniej niż Kto?, więc mixtape jest dużo bliższy następnemu wydawnictwu.
Tak, te harmonogramy nam się średnio zeszły. Może akurat coś w tym jest, że czas nie gra za bardzo w naszej drużynie, ale to nic. Może to trochę zmylić słuchacza, który najpierw słuchał mixtape’u, a później Śladów Czereśni, a teraz posłucha nadchodzącego projektu, bo to wygląda jak taka sinusoida. Gdyby wydawać te projekty zgodnie z czasem powstania to najpierw byłyby Ślady, potem mixtape, a teraz te kawałki, które planujemy wydawać. Wtedy jakoś jaśniej się kreuje ta ścieżka, którą idziemy.
Mówimy o brzmieniu mixtape’u, brzmieniu Śladów Czereśni. W przypadku Korpo Limbo zmiana stylu jest zauważalna. Jak bardzo inna będzie następna płyta od poprzedniej? Jak bardzo to brzmienie ulegnie zmianie? Istnieje prawdopodobieństwo, że kolejny album nie przypadnie do gustu tym osobom, które zakochały się w waszym indie popowym brzmieniu?
Jest spore ryzyko, to prawda. Celowo wypuściliśmy jako pierwsze Korpo Limbo, bo ono jest zdecydowanie inne, niż wszystko, co jest na Śladach Czereśni. To też nie jest tak, że to jest kawałek, który wyznacza stylistykę całej płyty. On jest najbardziej oddalony od tego, co jest na Śladach, dlatego poszedł pierwszy, żeby rzucić słuchacza na głęboką wodę. Będą również utwory gitarowe, ale chyba w mniejszym stopniu. Teraz ta najbliższa premiera będzie bardziej zbliżona do naszej poprzedniej stylistyki. Jeśli ktoś był na koncertach z jesiennej trasy, to może znać ten kawałek. Tematyka idzie w refleksyjnym kierunku. Kolejne kawałki to będzie miks.
Tak, jak przy pierwszej płycie wiedziałem, jak nazwać ten gatunek muzyczny – indie pop, gitarowy indie pop, to jest doskonałe określenie. Teraz się zastanawiam i to oscyluje między jakimś bedroom rapem połączonym z elektronicznym indie. Mega dziwne połączenia. Posłuchamy. Ta płyta się jeszcze krystalizuje, nie wiemy, jak będzie ona finalnie brzmiała. Znamy tylko te kawałki, które mamy już skończone i faktycznie może być różnie. Czy się spodoba ludziom, którzy słuchali pierwszej płyty? Mam nadzieję, że tak, bo teksty i melodie, to jest nadal bardzo podobny twór. Jest to odbicie mnie. Aranże czy instrumentale to może być zaskoczenie. Mam nadzieję, że dobre zaskoczenie.
Brzmi to trochę egzotycznie, jak zacząłeś mówić o tym miksie gatunkowym. Jednak chyba już wiecie, jak wypadł ten singiel, jeśli chodzi o odbiór słuchaczy. Gorzej/lepiej niż kawałki z poprzedniej płyty?
W zakresie reakcji jest podobnie. Właściwie nie spotykamy się z jakimiś słowami krytyki. Jeśli chodzi o liczby, to wiadomo, że przez to, że nie mamy do czynienia z pełnowartościowym teledyskiem, a przypuszczam, że przy najbliższych premierach również nie będziemy mieli. Również przez nasze mniejsze zaangażowanie w promocje oraz przez to, że teraz całość wydajemy samemu, to te liczby są mniejsze. Natomiast za bardzo się tym nie przejmujemy, bo to bardziej chodzi o to, żeby ten twór był taki, jak chcemy, a nie żeby osiągał jakieś spektakularne sukcesy w tej onlinowej strefie.
Czy możecie już powoli coś zacząć zdradzać, jeśli chodzi o album? Jaki będzie tytuł i ile będzie miał kawałków? Czy zostaje to jeszcze w sferze kwestii do dogadania?
Album będzie się nazywał Modernboi. Będzie na nim siedem lub osiem utworów. Jeszcze zobaczymy. Z jednym jeszcze stoimy na rozdrożach, bo nie wiemy, czy nie jest zbyt dziki, agresywny. Nie chcielibyśmy zepsuć tego całego zbioru, który chcemy zbudować czy atmosfery tym jednym utworem, który faktycznie trochę odstaje.
Chciałam się spytać, czy dostaniemy jeszcze jakiś singiel przed premierą projektu, ale już wiemy, że tak. Mówisz, że dostaniemy nawet nie jeden kawałek. Czy to oznacza, że premiera albumu jest jeszcze dość odległa?
Nie mamy jej wyznaczonej. Jesteśmy teraz w dobrej sytuacji, ponieważ z racji, że już jesteśmy niezależni, to możemy to zrobić, kiedy chcemy. Wtedy kiedy będziemy chcieli to wrzucić na Spotify czy YouTube. Myślę, że jesień to jest dobry termin. Wrzesień/październik gdzie już wszystko będzie gotowe. Nie chcę deklarować na sto procent, ale coś w tych okolicach. Na pewno w tym roku. Chciałbym, żeby co roku była nowa płyta, więc w 2020 musimy się zmieścić i nie ma innej opcji.
Tęsknicie za koncertowaniem? Chcielibyście już do tego wrócić? Wiadomo, że jest to nadal nie do końca wskazane, mimo że niektórzy artyści już powoli wracają na scenę. Planujecie coś robić jeszcze w tym okresie czy czekacie do zakończenia pandemii?
Raczej nie będziemy się spieszyć na scenę, przede wszystkim, przez panującą sytuację. Mamy w planach Spring Break’a, więc tam na pewno zagramy. Priorytetem jest to, aby zrobić ten projekt, a później ruszyć z kolejnym. Myślę, że 2020 rok jest już trochę spalony z punktu widzenia koncertowej strony. Może pod koniec roku uda się coś zagrać, jednak nie nastawiamy się za bardzo. Chcemy zrobić więcej ciekawej muzyki. Mam taką zajawkę bardziej na tworzenie nowych rzeczy niż na przygotowywanie koncertowych wersji utworów.
Na przykładzie ostatniej trasy – mieliśmy możliwość zorganizować ją na jesieni 2019, kosztem stworzenia jakiś nowych utworów. Te utwory już leżą od jakiegoś czasu, więc mogły wychodzić w lutym czy w marcu 2020. Być może wtedy byśmy ominęli, z naszym wydawnictwem, tę sytuację pandemiczną. Jednak stwierdziliśmy, że warto zagrać tę pierwszą trasę. W tym roku chyba nie za bardzo będzie to miało sens, więc skupimy się na tworzeniu.
Przeczytaj recenzję Śladów Czereśni
Nie myśleliście, żeby zrobić transmisję live z waszej sali prób? Był to dość popularny pomysł wśród artystów. To takie puszczenie oczka do fanów, zakomunikowanie im, że artysta żyje i dalej tworzy.
Myśleliśmy na początku, ale później te plany się rozeszły. Faktycznie, trochę zniknęliśmy z powierzchni ziemi. Tylko na chwilę wystawiliśmy nos na zewnątrz jak te surykatki z popularnych gifów, na okres jednego singla. Później znowu się schowaliśmy, ale to kwestia niedopasowania naszych osobowości do social mediów. Myślę, że pojawimy się na naszym Instagramie czy Fejsie już wkrótce. Może nie z pełnym koncertem, ale jakimś sneak peekiem wersji akustycznej nowego kawałka, albo jakimś cichym przemyceniem okładki.
Czyli możemy już głośno powiedzieć, że singiel nadchodzi 7 sierpnia. Czy zdradzisz jego tytuł?
Tak, jak najbardziej. Tytuł też może zapowiedzieć, to o czym będzie cała płyta. W zestawieniu z tym, co się działo w Korpo Limbo tekstowo, to jak sobie dołożymy, że ten singiel będzie się nazywać Reklamy, Reklamy, to można się spodziewać, w którym kierunku idziemy.
Na koniec, chciałabym się dowiedzieć, czego ostatnio słuchasz? Co muzycznego za Tobą chodzi? Na jakie premiery płytowe czekasz?
Jeśli chodzi o to, co za mną chodzi, to ostatnio u mnie w domu pojawił się winyl Bajmu The Best Of. Hity minionych lat chodzą za mną cały czas. Co do tego, czego ostatnio słucham, to na przykład takiej artystki jak beabadoobee, bardzo fajna piosenkarka, songwriterka, powiązana z moim ulubionym zespołem 1975. Niedawno wyszła płyta 1975, więc też są tam spoko rzeczy. Oczywiście jak cała polska ostatnio słuchaliśmy nowego kawałka Taco, wcześniej Mata. Oliver Tree też wydał ostatnio dobrą płytę. Podobo Taco Hemingway ma wypuścić płytę w tym miesiącu, ale tak to nie wydaje mi się, żebym na coś bardzo czekał. Kiedyś tak miałem, że śledziłem swoich ulubionych artystów na bieżąco. Aktualnie zdarza się, że dowiaduję się, że coś wydali po jakimś czasie, nawet po paru miesiącach, więc chyba już mi to przeszło.