Kwiecień to zdecydowanie dobry miesiąc dla miłośników filmowych adaptacji gier komputerowych. W końcu 14 kwietnia premierę miał najnowszy sezon ciepło przyjętego The Last of Us. Jednak nie jest to jedyna premiera, która dołączyła do grona adaptacji cyfrowej rozrywki. Minecraft wziął szturmem wszystkie kina na świecie, stając się jedną z najlepiej zarabiających produkcji ostatniego czasu.
Minecraft, czyli wyczekiwane klocki
O filmie bazującym na kanciastym świecie klocków mówiło się od dawna. Już jako dwunastolatek zafascynowany grą Minecraft wierzyłem w każdego napotkanego fake newsa, mówiącego o tym, że prace nad filmem się rozpoczęły. Jak się okazuje, nie byłem w tej sytuacji osamotniony. Wiele innych osób w podobnym okresie również natknęło się na te doniesienia. Natomiast kiedy w końcu Warner Bros Pictures potwierdziło, że film Minecraft powstaje, oczekiwania w stosunku do tej produkcji wystrzeliły w kosmos. Gra ta stała się swoistym symbolem dzieciństwa dla tych wszystkich dwunastoletnich początkujących gamerów, którzy teraz po 10 latach mogli zobaczyć świat Minecrafta na wielkim ekranie.

Minecraft, czyli wielkie rozczarowanie
Ja również po tych 10 latach nie mogłem się oprzeć i wyruszyłem do kina jakoś kilka dni po premierze filmu. I szczerze mówiąc, nie byłem przekonany czy było to coś, czego spodziewałem się po tej produkcji. Z jednej strony wszystko, co chciałem, żeby pojawiło się w filmie Minecraft, zostało zawarte. Natomiast po wyjściu z kina odczułem pustkę i czegoś mi brakowało. Dopiero teraz, po jakimś czasie od seansu i po kolokwialnym „przespaniu się” z tym tematem zrozumiałem, co było powodem mojego rozczarowania. Ta produkcja przede wszystkim nie jest filmem, a dokładniej nie jest filmem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Minecraft to w dużej mierze gigantyczny fanserwis w ładnym CGI oraz z dobrą obsadą i rozczarowuje pod każdym kątem, w szczególności fabularnie.
Minecraft – kino na miarę naszych czasów
Kolejna refleksja, która mnie naszła dopiero jakiś czas po seansie, jest dosyć przygnębiająca, jeżeli patrzymy na coraz to szybszy rozwój social mediów. Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawia się dyskusja o oddziaływaniu mediów społecznościowych na dzieci. W szczególności specjaliści zwracają uwagę na ich wpływ na umiejętność skoncentrowania się na określonych zadaniach. Młodzież ma coraz większe problemy z utrzymaniem swojej uwagi na filmach lub książkach, co spowodowane jest szybkimi zastrzykami dopaminy w krótkich formatach social mediowych. Minecraft wydaje się produkcją, która idealnie zdaje sobie sprawę z tej sytuacji. Fabuła filmu jest jak jazda na kolejce górskiej. Cały czas coś się dzieje. Aktorzy rzucają jednym żartem za drugim. Pojawia się jedno nawiązanie do gry Minecraft za kolejnym. Wszystko po to, aby tylko jak najdłużej zaskakiwać widza zmieniającymi się obrazami. Zamiast zaskakiwać, film ten jednak męczy.

Czy warto było czekać?
Na zakończenie tych krótkich rozważań dotyczących filmu Minecraft, należałoby jeszcze udzielić odpowiedzi na jedno pytanie. Czy warto było czekać? Odpowiedź nie jest taka prosta. Z jednej strony jako wieloletni fan gry jestem zadowolony z ilości nawiązań do Minecrafta. Dużym plusem jest też CGI, które w wielu przypadkach dzieli miłośników kina. Ja jednak uważam, że wierne odwzorowanie świata gry właśnie za pomocą tej technologii wyszło filmowi na plus. Po prostu jest on śliczny. Natomiast poza warstwą wizualną, nie prezentuje on sobą nic nowego, czego już nie widzieliśmy. Powiem więcej przez tempo akcji, które nałożyli twórcy, film staje się męczący. Mimo to jestem przekonany, że o tej produkcji jeszcze przez jakiś czas będzie głośno, dlatego, że jako fani doczekaliśmy się adaptacji gry Minecraft.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura