Lamb – triumf natury nad człowiekiem

W 2009 r. odbyła się premiera filmu Millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Ekranizacja powieści kryminalnej szwedzkiego pisarza Stiega Larssona zapoczątkowała prawdziwy rozkwit kina skandynawskiego, który trwa do dziś. Widać wyraźnie, że poruszające dramaty obyczajowe, kryminały i niepokojące thrillery to specjalność tamtejszych twórców. Najnowszy film Valdimara Johanssona pt. Lamb to oryginalne dzieło, które wpisuje się w ten nurt. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale zapoznanie się z nim z pewnością jest ciekawym doświadczeniem.

W ostatnich latach kinematografia islandzka zdecydowanie zyskała na popularności wśród Europejczyków. Powtórzyła w ten sposób sukces twórców szwedzkich i duńskich. Warto w tym miejscu wspomnieć o tak udanych serialach, jak W pułapce czy The Valhalla Murders. Pomimo iż film Johanssona nie jest kryminałem ani podręcznikowym thrillerem (chociaż zawiera jego elementy), to wykazuje on tendencję widoczną w całym kinie skandynawskim. Utrzymuje widza w stanie napięcia i zaniepokojenia, a także prowokuje do refleksji nad mroczną stroną ludzkiej natury i rzeczywistości, w której żyjemy.

Recenzja zawiera spojlery!

Plakat filmu "Lamb".
Źródło: filmweb.pl

Opowieść o samotności i leczeniu ran

Lamb to opowieść o Marii i Ingvarze, mieszkających samotnie na islandzkim odludziu. Z dala od wielkomiejskiego zgiełku zajmują się hodowlą owiec oraz innymi pracami w niewielkim gospodarstwie. Rytm życia codziennego tej pary uzależniony jest od świata natury, a zwłaszcza od zmiennych warunków pogodowych. W pierwszej części filmu obserwujemy kobietę i mężczyznę, którzy żyją w idealnej harmonii z przyrodą w tak zróżnicowanym klimacie jak ten, który występuje w niewielkim, wyspiarskim kraju, jakim jest Islandia.

Daleko jednak Johanssonowi do kreowania idyllicznej wizji życia w zgodzie z naturą. Szybko dowiadujemy się, że Maria i Ingvar zmagają się z bolesną traumą. Śmierć ich kilkuletniej córki Ady całkowicie odebrała im radość z życia. Nie wiemy, ile czasu minęło od tego tragicznego zdarzenia, ani co było jego przyczyną. Natomiast widzimy wyraźnie, że dla tych dwojga, wciąż młodych ludzi, czas stanął w miejscu. Wykonują wszystkie codzienne czynności, wywiązują się ze swoich obowiązków i próbują poprawnie funkcjonować. Jednocześnie wciąż rozmyślają o przeszłości, tęsknią i bezskutecznie starają się znaleźć odpowiedź na pytanie każdego człowieka, który przedwcześnie lub tragicznie utracił kogoś z najbliższych: „Dlaczego?”.

Sytuacja ta ma oczywiście wpływ na ich małżeńską relację. Jak łatwo się domyślić, jest to wpływ destrukcyjny. Początkowo Maria i Ingvar są parą pogrążoną w kryzysie. Milczący, apatyczni i oddaleni od siebie. Nie odczuwają prawie żadnych pozytywnych emocji, rozmawiają ze sobą bardzo mało, a oglądanie telewizji przed snem ma w ich wykonaniu więcej wspólnego z uroczystością żałobną, niż chwilą wspólnego relaksu.

Lamb — niesamowite narodziny

Momentem przełomowym w ich walce z tragicznym doświadczeniem jest nadzwyczajne zdarzenie, do którego dochodzi podczas odbierania porodu jednej z owiec. Od tej chwili film wzbogacać będzie element fantastyczny, ponieważ nowo narodzona istota to w połowie człowiek, a w połowie jagnię. Para głównych bohaterów postanawia zaadoptować to stworzenie, wychować jak własne, a przede wszystkim obdarzyć je miłością. Od tej pory ich życie diametralnie się zmienia.

Obserwujemy, jak budzą się w nich głęboko ukryte emocje, na twarzach coraz częściej pojawia się uśmiech (a nawet śmiech), a potrzeba nadrobienia straconego czasu w obdarzaniu kogoś rodzicielskim uczuciem w końcu zostaje zaspokojona. Niestety ta wzruszająca i pięknie opowiedziana historia nie skończy się happy endem. Twórcy filmu przekazują nam wyraźnie, że natura zawsze upomni się o swoje.

Realistyczny dramat połączony z baśnią

Zdecydowanym atutem tego filmu jest udane połączenie różnych konwencji i gatunków filmowych. Lamb to przede wszystkim poruszający dramat opowiadający o relacjach międzyludzkich i traumie związanej ze śmiercią dziecka. W tej kwestii na szczególne uznanie zasłużyli pracujący przy tej produkcji scenarzyści i aktorzy. Tekst napisany został z zachowaniem wszelkiej życiowej wiarygodności, a jednocześnie zawiera w sobie pewną szlachetność właściwą dla tych filmów, które nazywamy dziełami sztuki. Dzięki temu widz nie ma wrażenia, że rozmowy głównych bohaterów są oderwane od rzeczywistości, a zarazem nie obcuje z typowym dla telewizyjnych telenowel obyczajowych ciągiem „rozmów o niczym”.

Jednakże nawet najlepiej napisane dialogi nie spełnią swej roli, jeśli nie zostaną dobrze zinterpretowane. Ogromną przyjemność sprawia oglądanie kolejnego filmu, w którym popis swoich umiejętności dają europejscy mistrzowie aktorstwa minimalistycznego, czyli aktorzy skandynawscy. Trzyosobowa obsada filmu Johanssona udowadnia niepodważalną słuszność aktorskiej maksymy „mniej znaczy więcej”. Noomi Rapace i Hilmir Gudnason w świetnie wyważony sposób prowadzą nas przez kolejne rozdziały historii Marii i Ingvara. W połowie filmu dołącza do nich Bjorn Haraldsson, czyli Petur — przyjeżdżający w odwiedziny brat Ingvara. Kameralna impreza tych trojga bohaterów jest przykładem sceny, w której zastosowanie prostych środków wznosi akcję na wyższy poziom realizmu i czyni ją niezwykle poruszającą.

Pewną konwencjonalną opozycją dla realistycznego aktorstwa i dialogów jest wspomniany już element fantastyczny w postaci niezwykłego noworodka. Jak się okaże w ostatnich minutach filmu, nie jest on jedyną fantastyczną postacią w tej historii. Jego dorosły odpowiednik zakończy filmową opowieść w sposób tragiczny dla jednej z głównych postaci. Lamb otrzymał Europejską Nagrodę Filmową w kategorii „najlepsze europejskie efekty specjalne”. Członkowie jury konkursu podjęli słuszną decyzję, gdyż „owco-ludzie” zaprojektowani zostali bardzo przekonująco.

W Lamb natura ma niezwykłe znaczenie

Jednakże nie tylko obecność postaci fantastycznych przenosi filmową rzeczywistość w kierunku pewnej baśniowości. Kolejnym elementem, który w tym miejscu należy wspomnieć, jest natura — czwarta, pełnoprawna bohaterka filmu Johanssona. Autor zdjęć do filmu, Eli Arenson, pokazał, że islandzkie plenery są zdecydowanie zbyt rzadko wykorzystywane przez filmowców. Jego operowanie kamerą jest sprawne zarówno w planach bliskich i średnich podczas kameralnych scen wewnątrz pomieszczeń, jak i w trakcie panoramicznych ujęć wodospadów, rozległych pastwisk i łańcuchów górskich.

Ktoś, kto uważa, że realistyczny dramat obyczajowy i fantastyczna baśń w jednym to za dużo, powinien poważnie zastanowić się przed obejrzeniem najnowszego filmu z udziałem Noomi Rapace. Nie jest to bowiem koniec gatunkowego kalejdoskopu obecnego w Lamb. Już od pierwszych minut trwania seansu twórcy oddziałują na nas środkami typowymi dla horroru. Środki te w wielu momentach są dominujące i czynią z islandzkiego filmu kino grozy.

Ogromna w tym zasługa kompozytora muzyki oraz dźwiękowców, którzy przestudiowali twórczość jednego z prekursorów budowania filmowego suspensu, Alfreda Hitchcocka. Muzyka oraz niepokojące dźwięki wydawane przez tajemniczą istotę na początku filmu utrzymują widza w stanie niepewności i specyficznego poczucia narastającego zagrożenia. Dźwięki te usłyszymy, ilekroć wspomniana postać wkroczy do akcji. Wraz z odpowiednią muzyką tworzą one nastrój, którego twórcy wielu kasowych, amerykańskich horrorów mogą tylko zazdrościć.

Źródło: denofgeek.com

Zaskakujące przesłanie

Prawa mniejszości seksualnych, polityka wobec imigrantów, stosunek do Kościoła katolickiego, czy etyczny wymiar aborcji. To tylko niektóre spośród kwestii, które aktualnie znajdują się w centrum publicznego dialogu w naszym kraju i już od pewnego czasu dzielą polskie społeczeństwo na (co najmniej) dwa obozy. Ostateczne przesłanie, które przekazują widzom twórcy Lamb, dotyczy kolejnego z takich właśnie drażliwych tematów. Jest nim stosunek współczesnego człowieka do świata natury. Zawiera się w tym wiele różnych aspektów, a przede wszystkim — kwestia równouprawnienia zwierząt oraz z roku na rok zyskujący na popularności weganizm i wegetarianizm.

Należy wyraźnie zaznaczyć, że finał filmowej historii przez wielu widzów niewątpliwie będzie uznany za dziwny i niezrozumiały. Sens całej dotychczasowej fabuły stawia w zupełnie nowym świetle. Oto na ekranie ukazuje się wielki, dorosły człowiek-baran. Podobnie jak przygarnięte przez Marię i Ingvara dziecko, posiada zwierzęcą głowę oraz ludzki korpus, ręce i nogi. Oprócz większości jego ciała bardzo ludzka jest też jego umiejętność korzystania z broni palnej. To właśnie celnym strzałem ze strzelby śmiertelnie rani on Ingvara, po czym zabiera jego adoptowane dziecko i oddala się z nim w kierunku dzikich, opustoszałych terenów.

Chwytające za serce i umysł zakończenie

Po oddaniu strzału umięśniony, rogaty samiec wpatruje się przez dłuższą chwilę w oko kamery. „Najpierw traktowałeś mnie jak pokarm. A później, jak lekarstwo na swoje traumy. Najwyższy czas zapłacić”. Faktycznie, dopiero w tym momencie możemy dostrzec pomysłowo nam przedstawiony dotychczasowy status i rolę zwierzęcia w ludzkim życiu.

W pierwszej części filmu widzimy owce licznie zgromadzone w ponurej oborze. Jedzą, piją, rozmnażają się, rodzą i umierają na komendę człowieka. Cały sens ich egzystencji stanowią ludzkie potrzeby. W drugiej części obserwujemy w połowie zwierzęce stworzenie, które uniknęło przykrego losu pobratymców w jednym celu. Celem tym było uśmierzenie ludzkiego bólu. Nie mówi, nie wydaje żadnych innych dźwięków, nie jest zbyt aktywne. Podąża za ludzkimi rodzicami, trzymając ich posłusznie za ręce i nie wykazując żadnej własnej inicjatywy. Tak jest dobrze, bo Ingvar i Maria przestali cierpieć.

Chwytając owcze dziecko za dłoń, potężny baran pręży swoją sylwetkę i patrzy na umierającego Ingvara. Oddala się ze swoim (odzyskanym) podopiecznym, a spojrzeniem zdaje się wysyłać ostatnią wiadomość. „Spójrz na mnie. Jak widzisz, nie jestem TYLKO zwierzęciem. Nie jestem jedzeniem dla głodnych ludzi, ani zabawką dla smutnych. A ty nie jesteś jedynym, który myśli i czuje”.

Intrygujący film

Jak wspominałem na początku, Lamb jest filmem, który z powodu swojej oryginalności nie trafi w gust każdego widza. Przyczyną tego jest opisany przeze mnie eklektyzm gatunkowy i stylistyczny oraz zaskakujące (zarówno w treści, jak i formie) przesłanie końcowe tego filmu. Zadaniem recenzenta jest przede wszystkim ocena danego filmu pod względem jakości artystycznej, a nie przesłania politycznego, gospodarczego, społecznego itd. Z tego powodu zakończę stwierdzeniem, że film Lamb Valdimira Johanssona jest dziełem bardzo dobrym, pełnym ukrytych znaczeń i zrealizowanym z dużą dozą wrażliwości i filmowego profesjonalizmu, a jego twórca pokazał swój autorski styl. Pozostałą część oceny każdy widz wykona samodzielnie w zgodzie ze swoim światopoglądem.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/