Jeżeli znasz nas prywatnie, wiesz, że nie ma dla nas lepszego prezentu niż jedzenie. No prawie. A jeszcze lepiej jeśli jest to azjatyckie jedzenie. Wtedy totalnie masz nasze serca. Pomimo tego, że same bardzo często lubimy gotować, to tym razem postanowiłyśmy zaszaleć i sprawić sobie trochę przyjemności. Tak oto poszłyśmy na koreańskie jedzenie i wylądowałyśmy w knajpce – Min’s Table. Właśnie o tym Wam dzisiaj powiemy.
Falstart
Na początku zaliczyłyśmy mały fail. Już mówię, co się działo. Pierwotny plan był taki – spróbować minsowych nowości, czyli hot potu. Mega ucieszone i zachwycone praktycznie na wejściu oznajmiłyśmy, że zamawiamy wegańską zupę w mega dużym garnku. W tym momencie kelner oznajmił nam, że niestety nie dostaniemy go, ponieważ skończył im się gaz do przenośnych podgrzewaczy, na których owe dania są podawane. Byłyśmy trochę rozczarowane, bo właśnie dla tego jednego dania przyjechałyśmy na Kraszewskiego. No ale trudno, po szybkiej decyzji postawiłyśmy na klasyk. No prawie.
Koreańskie jedzenie i warzywa w tempurze
Jako że cały dzień prawie nie jadłyśmy za dużo, ponieważ szykowałyśmy się na dużą wyżerkę w restauracji, byłyśmy mega głodne. Postawiłyśmy na sprawdzone jedzenie, czyli to z czego Min’s słynie – bibimbapy. Miski z ryżem, warzywami, kimchi i sosem (oraz mięsem w wypadku Magdy), jak zawsze były cudowne i sycące. Ale, żeby spróbować czegoś nowego wygrałyśmy także set przystawek (lub side’ów, jak kto lubi) i właśnie tam, ukryte między kimchi, kluskami ryżowymi oraz samjang, ukryte były one, odkrycie wieczoru i miesiąca – warzywa w tempurze z sosem gochumayo. Cudowne, chrupiące i słone warzywa w połączeniu z sosem z gochugaru i majonezem podbiły nasze serca. I nie przesadzę jeśli powiem, że byłyśmy blisko, żeby zamówić kolejną porcję. Niestety, jak zawsze przy wizycie w tym miejscu, po takiej dawce dobroci nie mogłyśmy nawet myśleć o czymś dodatkowym. Wszystkie dania dopełniłyśmy jeszcze ciepłą herbatą yuzu oraz winogronowym soju, które jak zawsze komponowało się ze wszystkim cudownie.
Więcej i więcej
Kolejne wizyty w tym miejscu upewniają mnie w przekonaniu, że jest to jedna z lepszych restauracji, w jakich byłam w życiu. Ale Jeżyce to nie tylko koreańskie jedzenie niedaleko macie kultową już Ramen-ye, Bajgle Króla Jana czy cudowną kawiarnię Ekler. Jeżyce jak zawsze zachwycają, a jak widać, fani kuchni azjatyckiej bardzo dobrze się tam odnajdą.