Jeden z najmłodszych reprezentantów SB Maffiji zagrał w sobotę koncert w klubie Projekt LAB. Dzień wcześniej mieliśmy okazję spotkać się z innymi graczami tego labelu w FoodHall Poznań, gdzie miała miejsce promocja ich brandu odzieżowego, a oprócz tego m.in. koncert Bedoesa. Samego Janka mogliśmy zobaczyć w piątek na imprezie portalu newonce.net, gdzie sam wymieniony prowadzi poranną audycję radiową „Bolesne poranki” – a jeden z tych bolesnych poranków raper miał na pewno w sobotę, o czym sam wspomniał w trakcie występu.
Idąc na koncert Jana-Rapowanie nie wiedziałem czego się spodziewać. Raper z Krakowa jest świeżo po wydaniu swojego drugiego albumu studyjnego, którego jeszcze nie grał na koncertach. Jak sam powiedział w trakcie występu „Cieszę się, że premierowy koncert tej płyty przypadł właśnie na Poznań, zawsze dajecie mi tutaj świetną energię”. Uwierzyłem mu na słowo – był to mój pierwszy koncert tego chłopaka, na który miałem okazję pójść. Jak mogliśmy się tego spodziewać – po kilku dniach bilety na koncert zostały wyprzedane. Z resztą taka sama sytuacja miała miejsce w Krakowie, Warszawie czy Wrocławiu.
Sam wjazd Janka na scenę prognozował świetny koncert. Razem ze swoim hypemanem od początku zaczęli grać koncertowe bangery takie jak „Co tam” z Otsochodzi, „Ruchy” ale nie zabrakło też największych hitów z poprzedniej płyty „NOCNA ZMjANA” jak chociażby „Niech to usłyszą” na featuringu ze Szpakiem lub „Głos”. Przez cały występ urzekał kontakt Janka z publicznością. Rzadko się to spotyka, ale przed koncertem nie było żadnego supportu – nie było to problemem dla publiczności, która już przy pierwszym kawałku była niesamowicie energiczna. Dziwić mogła również znajomość WSZYSTKICH tekstów przez fanów rapera. Na koncertach hip-hopowych często zderzamy się z sytuacją, gdy artysta w pewnym momencie ucina głos dając pole do popisu widzom – i słyszymy ciszę. Szczególnie ucieszył mnie moment, w którym Janek zagrał utwór „Janek nie jest wcale” sprzed niespełna trzech lat – wszyscy znali go doskonale. Ku mojemu zdziwieniu udał się nawet stage-diving w wykonaniu hypemana, który wracając na scenę z rąk tłumu niefortunnie potknął się o głośnik. Na szczęście nic mu się nie stało.
Byłem zaskoczony wyjątkowo dobrym, jak na tak małe miejsce, nagłośnieniem. Nie wiem jak duża jest w tym zasługa ekipy Jana-Rapowanie a ile samego klubu, ale występ brzmiał bardzo dobrze – wliczając w to sam wokal jak i oprawę muzyczną, kończąc na rozśpiewanej publiczności. Jedyny mankament, który mógł przeszkadzać Jankowi to mała scena, na której występował. Na żadnym z koncertów, w których brałem udział wykonawca nie miał takiego ścisku na „swoim kawałku podłogi”. Podobać mogła się na pewno oprawa graficzna tego wydarzenia – w tle mieliśmy wyświetlane z projektora grafiki ściśle związane z okładką płyty „Ruchy”. Ich dynamika zmieniała się wraz z utworem, który aktualnie grano co z pewnością wpływało na poszczególne odczucia widzów.
Na koncert Jana-Rapowanie wrócę na pewno przy najbliższej okazji. Niesamowite jest to, że obraz rzeczywistości, który mamy zaserwowany w utworach młodego rapera naprawdę ma swoje odwzorowanie w prawdziwym świecie. Na pierwszy rzut oka widać, że Janek jest skromną osobą, która po prostu chce spełniać marzenia i przeżyć swoją młodość jak najlepiej a cały szum wokół jego osoby oraz tzw. „fejm” najzwyczajniej w świecie nie jest mu potrzebny, co więcej – to go irytuje. Co poza samym widowiskiem wzbudziło mój podziw? Fakt, że Jan-Rapowanie zrobił sobie zdjęcie z KAŻDYM fanem, który na to czekał. Często artyści po kilkunastu minutach po prostu są tym znudzeni i kończą spotkanie z widzami, Janek stał z nimi przez bitą godzinę aby sprawić im przyjemność. A uwierzcie mi, po jego minie było widać, że najchętniej by stamtąd zniknął. Podsumowując, z całego serca polecam wybrać się na koncert tego utalentowanego chłopaka, bo naprawdę warto.
Michał Barski