Dwa lata po śmierci Ennio Morricone, na wielkim ekranie pojawia się film poświęcony jego pamięci. Giuseppe Tornatore zaprasza nas do pełnego harmonii świata Ennio, który raz na zawsze odmienił realia X muzy, jaką znamy dzisiaj.
Niepozorny trębacz z Rzymu
Pamiętam, jak w dzieciństwie płyta z muzyką Ennio Morricone zastępowała mi niejedną kołysankę przed snem. Każdy wystrzał rewolweru w Westernach Sergio Leone, które pokazywał mi tata, z hukiem przeszywał dramatyczne soundtracki mistrza. Moje pierwsze filmowe łzy spłynęły właśnie za sprawą morriconowskiego Gabriel’s Oboe.
Bez Ennio Morricone, kino naszych czasów praktycznie by nie istniało. Kompozytor nie tylko tchnął ducha w niezliczoną ilość scenariuszy, ale sprawił też, że kinematografia stała się doświadczeniem istnie magicznym. Muzykę Ennio znają nasi dziadkowie, rodzice i będą z pewnością znały jeszcze przyszłe pokolenia. Jak to się stało, że niepozorny trębacz z Rzymu stał się jedną z największych postaci w świecie ruchomego obrazu?
Ennio – pionier kinowej magii
Morricone bezsprzecznie stanowi już integralną część kinowej sztuki. Nagrodzony Oscarem za całokształt twórczości, reżyser miał na koncie ponad 500 ścieżek dźwiękowych. Czterdzieści z nich zyskały miano jednych z najważniejszych w historii kina. Co więcej, zmarłego w 2020 roku kompozytora uznaje się za jednego z prekursorów „filmowej ścieżki dźwiękowej”. To on inspirował takich ludzi jak Hans Zimmer, czy Christopher Nolan.
To właśnie Morricone zawdzięczamy budowanie napięcia, czy budowanie postaci za pomocą muzyki. Dzięki niemu obecnie dźwięk stawiany jest w kinie na równi ze scenariuszem, czy obrazem, podczas gdy kiedyś był on jedynie skąpym dodatkiem w tle
Gianni Morandi
Czy to u Leone, czy u Tarantino, gdy słyszymy muzykę Ennio, nie jesteśmy w stanie pomylić jej z niczym innym. Na prostej harmonii, muzyk potrafił oprzeć wręcz anielskie melodie, które mimo diametralnych różnic, zawsze wywołują to samo, niezrozumiałe wzruszenie. Z nic nieznaczącej sceny, potrafił wycisnąć tony dramatyzmu i napięcia przy użyciu jednego instrumentu. Ten talent miał swoje źródło.
Od hałasu do harmonii
Zanim spod ręki mistrza wyszły Cinema paradiso, czy Dawno temu w ameryce, Ennio zajmował się muzyką klasyczną i eksperymentalną. Po skończeniu konserwatorium, kompozytor zajął się tworzeniem muzyki opartej na wykorzystywaniu instrumentów do granic i adaptowaniu do niej rzeczy codziennego użytku. Ślady jego eksperymentalnych zainteresowań możemy dostrzec w wielu filmach jak na przykład Dobry, zły i brzydki.
I also used these realistic sounds in a psychological way. With The Good, the Bad and the Ugly, I used animal sounds – as you say, the coyote sound – so the sound of the animal became the main theme of the movie
Ennio Morricone
W okresie swojej największej świetności Ennio był najbardziej rozchwytywanym kompozytorem muzyki filmowej na świecie. Fenomenem stała się umiejętność kompozytora do wiernego oddawania obrazu muzyką. Wystarczy zamknąć oczy, słuchając jego ścieżki, żeby zrozumieć, jak ona sama pisze własny scenariusz.
I really like conducting my music in concerts because I’m convinced it’s not just for films; it has its own life. It can live far away from the images of the movie.
Ennio Morricone
Bękart klasyki
Mimo że muzyka Morricone może wydawać się prosta i bardzo przystępna, w sercu artysty, od dziecka najgłośniej grała muzyka klasyczna. Niestety, nie był on zrozumiany przez swoje środowisko. W XX wieku muzyka kinowa nie była uznawana za „pełnoprawną” (do dziś to przeświadczenie utrzymuje się w niektórych kręgach muzyków klasycznych).
Niemniej jednak, twórczość Ennio przesycona jest ogromną wiedzą i masą teorii wyniesionej z klasycznych partytur Strawińskiego czy Petrassiego. Kompozytor wprowadził do swojej muzyki zmienne akcenty, tematy czy zasadę kontrapunktu (mieszanie wielu linii melodycznych). Czyni jego utwory jednocześnie wybitnymi, ale i wciąż, chwytającymi za serce.
Ennio – z miłości do kina
O Morricone, jego życiu i twórczości można by mówić wiele, a jeszcze więcej napisać. Nowy film Giuseppe Tornatore nie jest – jakby mogło się wydawać – najzwyklejszym dokumentem. Jest on raczej wzruszającym przekrojem duszy artysty. Reżyser nie tylko pokazał nam źródło fenomenu kompozytora, ale otworzył też furtkę zrozumienia jego miłości do swojej pracy. Zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana muzyki Morricone, ale i samej kinematografii, gdyż…
Bez Ennio, nasze kino, ale i muzyka by po prostu nie istniały
Bruce Springsteen
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura