Diuna — co warto wiedzieć przed seansem + recenzja

Diuna to zdecydowanie jedna z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych premier. Adaptacja klasyki science fiction przyciąga do kin nie tylko zagorzałych fanów gatunku, a znane nazwiska w obsadzie tylko potęgują niecierpliwość. Film w reżyserii Denisa Villeneuve, odpowiedzialnego wcześniej m.in. za Labirynt, Sicario czy Blade Runnera 2049, miał swoją premierę 3 września na festiwalu w Wenecji. W polskich kinach można go oglądać już od 22 października.

Diuna
źródło: dunenewsnet.com

Początkowo, bałam się, że nie uda mi się zrozumieć fabuły bez wcześniejszego przeczytania przynajmniej pierwszego tomu powieści. Tym bardziej że uważa się, że to książki wnoszą zdecydowanie większą głębię historii. Jeśli tak jak ja, próbowaliście dostać w ciągu ostatnich paru miesięcy egzemplarz w bibliotece, to wiecie, że potrzebne było duże szczęście. Nie dało się jednak zbyt długo odkładać seansu, ze względu na spojlery, które mogły pojawiać się w social mediach. A o co tak naprawdę chodzi w fabule i jakie wrażenia wywołuje film?

Diuna Franka Herberta

Diuna to pierwsza z cyklu Kroniki Diuny — sześciu powieści autorstwa amerykańskiego pisarza Franka Herberta. Oryginalnie publikowana w latach 1963-64 w formie ośmiu odcinków w czasopiśmie Analog Science Fact and Fiction. Dopiero w 1965 roku została zebrana w całość i uzupełniona. Od tego czasu sprzedała się w dziesiątkach milionów egzemplarzy i otrzymała jedne z najbardziej prestiżowych nagród literatury science fiction: Nebulę oraz Hugo. Na półkach polskich księgarń zagościła dopiero w 1985 roku dzięki wydawnictwu Iskry i w przekładzie Marka Marszała.

Pierwszej adaptacji doczekała się już w 1984 roku w reżyserii samego Davida Lyncha. Kolejno powstały również dwa mini seriale telewizyjne oraz gry komputerowe umieszczone w uniwersum.

Diuna - Frank Herbert
źródło: muddycolors.com

Fabuła filmu w pigułce

Diuna, a inaczej Arrakis, to jedyne miejsce we wszechświecie bogate w melanż — przyprawę, umożliwiającą bezpieczne podróże międzygalaktyczne. Właśnie dlatego stała się najbardziej pożądaną planetą, pozostając przy okazji najbardziej niebezpieczną. Zamieszkują ją nie tylko rdzenni mieszkańcy — Fremeni, którzy są doskonałymi wojownikami, ale też gigantyczne pustynne czerwie, żyjące na pustyniach Arrakis.

Początkowo poznajemy ją pod władaniem brutalnego rodu Harkonnenów, jednak władający znanym wszechświatem Imperator postanawia powierzyć ją rodowi Atrydów. Książę Leto (Oscar Isaac) pojawia się więc na miejscu wraz ze swoim synem Paulem (Timothée Chalamet), jego matką (Rebecca Ferguson) oraz armią, planując zawrzeć pokój z Fremenami i stworzyć pustynną potęgę. Na jaw wychodzi jednak, że Imperator nie powierzył im planety z dobrego serca, a konfrontacja z Harkonnenami zbliża się nieubłaganie.

Według Diuny za tysiące lat będzie stawiało się na rozwój umysłu, a nie rozwój nowych technologii. Kluczową postacią staje się tu Paul Atryda, który okazuje się być urodzony w większym celu, mający prawdopodobnie stać się częścią pradawnego proroctwa. Czy sny, w których towarzyszy mu Fremenka Chani (Zendaya) okażą się kluczem do rozwiązania problemów? Czy wizje, które wydają się mieć spełnienie w przyszłości, pomogą w walce z wrogiem? Na te odpowiedzi będzie trzeba jednak jeszcze trochę poczekać, ponieważ Diuna to dopiero pierwsza część ekranizacji, a data kolejnej wciąż pozostaje nieznana.

Diuna, czyli początek filmowej sagi

Pomimo strachu związanego z brakiem znajomości lektury, ze spokojem można było wybrać się do kina i zrozumieć linię fabularną. Już od pierwszych scen dało się zahipnotyzować ścieżką dźwiękową Hansa Zimmera. Po raz kolejny udowodnił, że jest mistrzem w swoim fachu. Dochodzą do tego przepiękne kostiumy spod ręki Jacqueline West i scenografie, za które odpowiedzialny był Patrice Vermette. Twórcy zadbali przede wszystkim o to, aby widz czuł się, jakby znajdował się na miejscu. Nie zapomnieli przy tym, że efekty specjalne to nie wszystko i nawet dobry aktor nie obroni braków w fabule. Jak na zupełnie nowe, odmienne i co najważniejsze, skomplikowane uniwersum, dostaliśmy wszystko na tacy. Scenarzyści zadbali o zrozumiałość biegu wydarzeń.

Nie zawiedli także aktorzy, wśród których oprócz wyżej wymienionych znaleźli się też Jason Momoa, Stellan Skarsgård, Javier Bardem czy Dave Bautista. Pomimo osobistej niechęci do Chalameta muszę przyznać, że naprawdę udźwignął swoją rolę. Mam nadzieję, że w dalszej części scenarzyści dobrze podtrzymają wątek dźwigania ciężaru swojego dziedzictwa i starcia z nieuniknionym przeznaczeniem. Ponadto zakończenie zdradziło wprost, że wydarzenia z Diuny to zaledwie początek historii. Prawdopodobne więc, że w następnej części zobaczymy Zendayę na dłużej niż 15 minut.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/