Rok 2020 trudno będzie podsumować. Nie zmieścił się on w żadnych planach i wyobrażeniach. Przyszedł, rozpanoszył się, zrobił, co chciał i nie liczył się z konsekwencjami…
…podobnie człowiek
Przekonany o swojej nadzwyczajnej pozycji przez lata ignorował partnerstwo proponowane przez naturę. Uwikłany w społeczne umowy, społeczne tabu, w siatki wielkich, choć pustych słów, zapomniał również o innych ludziach. W ferworze zdobywania pieniędzy, budowania potęg politycznych nie pomyślał, by spytać o samopoczucie współtowarzyszy, nawet jego własne wartości zaczęły ustępować wygodzie. (Nie)dalekie podróże, (nie)egzotyczne jedzenie… Mógł robić wszystko i mieć wszystko, przynajmniej w mediach społecznościowych. Było tyle do zrobienia, że brakowało czasu na uczucia czy spacer w pobliskim lesie. Życie stało się niewątpliwie fast (już nawet nie szybkie!). Przynajmniej do czasu pandemii. Wirus sprawił, że zastygliśmy. My i nasza ludzka „potęga”.
Nieczuły świat ujęty czułymi słowami
No dobrze, ale co to ma wspólnego z Olgą Tokarczuk i z „Czułym narratorem”? „Czuły narrator” jest wnikliwą analizą zmieniającego się świata z perspektywy człowieka przełomu. Poszczególne eseje poświęcone są najważniejszym tematom współczesności – globalizacji, stosunkowi do zwierząt, uchodźstwu i… naszym założonym rękom. Prócz tego, Tokarczuk odkrywa przed nami tajniki pracy pisarza, pokazuje rolę tłumacza, z której tak rzadko zdajemy sobie sprawę. Książka ta będzie nie lada gratką dla miłośników teorii literatury. Tokarczuk wplata bowiem w nią cykl wykładów dotyczących fikcji literackiej i konstrukcji postaci. Na końcu zaś umieszczona jest słynna mowa noblowska.
Doświadczenie lektury – czuły czytelnik
„Czuły narrator” jest dla mnie rozbudowanym pytaniem retorycznym. Pytaniem o empatię – dla natury, kultury, dla zwierzęcia, dla drugiego człowieka, a także dla samego siebie. Kuszona wieloletnią antropocentryczną tradycją, w pierwszej chwili, chciałam napisać, że jest to książka o miejscu człowieka w świecie. Może. Choć bardziej porównałabym tę opowieść do puzzli, których nadruk jest już prawie starty – można z nich ułożyć określoną całość, być może przez chwilę nawet odczuwać satysfakcję, lecz bez wątpienia pojawi się niedosyt, może nawet poczucie absurdu.
Lektura „Czułego narratora” była dla mnie impulsem. Nagle zaczęłam dostrzegać nietakty, przesłony, w które uwikłana jest codzienność. Zapragnęłam odmalować (odrestaurować?) puzzle, by unikatowość każdego z nich dała możliwość stworzenia harmonijnej, niepowtarzalnej całości. Pojawiły się we mnie pytania: Czy to wciąż będą te same puzzle? Czy wróci ich świetność? Nie mogłam jednak odeprzeć wrażenia, że mimo zmiany (nowej odsłony?), dopiero po odmalowaniu puzzle byłyby kompletne. Najważniejszym, choć może banalnym wnioskiem z tego wyobrażenia, jest fakt, że wszystkie puzzle w układance są tak samo ważne.
Czuły obserwator
Dyskusja, jaka wywiązała się między mną a Olgą Tokarczuk, obnażyła nas obie. Tokarczuk „wpuściła mnie do siebie”, dała popatrzeć swoimi oczyma. Okazało się, że noblistka wciąż jest człowiekiem. Zabrała mnie na wycieczkę między regały biblioteki i odkryła przede mną genezę swojego czucia. Dała dużo przestrzeni na pytania, wątpliwości… Dzięki temu „Czuły narrator” jest dla mnie wiarygodny – to nie prosty przepis na lepszą zmianę, nie sądzi bezwzględnie, nie odpowiada na pytania, na które nie sposób znaleźć odpowiedzi. Jest wnikliwą obserwacją, zapisem odczuć, z którymi trudno mi się nie zgodzić. Dla mnie jest to diagnoza rzeczywistości, która sprawia, że możemy żyć świadomiej. Długo trwały (i zapewne długo będą jeszcze trwać) dyskusje na temat tego, kim jest czuły narrator. Gdzie możemy go dostrzec i za czym się chowa? Dla mnie czuły narrator to zachęta, bo przecież najważniejszą powieść życia piszemy wszyscy.