Brockhampton? A co to takiego?
Ciężko powiedzieć czym tak właściwie jest Brockhampton. Kilku wokalistów? Nie do końca. Grupa znajomych? Też średnio. Sami mówią o sobie boysband, ale warto poznać historię powstania tej ogromnej grupy, żeby zrozumieć genezę moich wątpliwości. Na początku lat dziesiątych Kevin Abstract, który jest leaderem grupy zapytał na forum fanów Kanyego Westa, czy jest kilka osób które chciałyby stworzyć z nim zespół. Tak powstał kolektyw AliveSinceForever, który został potem przekształcony w dobrze znany nam Brockhampton. W jego skład wchodzi trzynaście osób, które zajmują się tak właściwie wszystkim – od produkcji, przez wokale, aż do tworzenia klipów.
Trochę historii
W 2016 roku powstał debiutancki mixtape ALL-AMERICAN TRASH, rok później została wydana cała trylogia SATURATION, która podbiła serca krytyków i słuchaczy na całym świecie. W 2018 roku okazało się, że jedna z najjaśniejszych gwiazd składu, Ameer Vann, został oskarżony o nadużycia seksualne, czego konsekwencją było wydalenie z zespołu. Mocno wpłynęło to na morale reszty członków, rozłam wisiał na włosku. Mocno przybici wydali album iridescence, który jednak oceniany jest jako najsłabszy w całym ich dorobku. Rok później powstał dużo lepszy Ginger, a dzisiaj zajmujemy się najnowszym albumem pod tytułem ROADRUNNER: NEW LIGHT, NEW MACHINE.
O albumie Brockhampton
Jest on najbardziej dopracowany produkcyjnie i tekstowo. Jest to też najdojrzalszy krążek grupy. Mam kilka zarzutów, ale po kolei… Niewątpliwie plusem jest różnorodność i nietypowa, bo bardzo duża, jak na Brockhampton ilość osób na featuringach. Musimy przygotować się na inne wrażenia niż przy Saturation. Nie zabrakło kilku bangerów, ale członkowie grupy postawili na bardziej popowe, boysbandowe granie, sprawnie przeplatane z rapem. Mocno skupili się również na warstwie lirycznej. Często przewijają się tematy wychowania, rasizmu, homofobii, czy problemów psychicznych.
Nie mogę się doczekać, aż usłyszę na koncercie na przykład energiczne BUZZCUT z Dannym Brownem. Polecam sprawdzić teledysk do tego utworu, bo jest on, hmm, dość osobliwy. Z resztą sami oceńcie. COUNT ON ME to wpadający w ucho letniak, podobnie jak popowy I’LL TAKE YOU ON nagrany z Charlim Wilsonem. Ciekawy jest również drugi utwór z albumu CHAIN ON, na którym możemy usłyszeć kolejnego gościa – JPEGMAFIA. Bit jest eksperymentalny, podczas ostatnich kilku sekund wykorzystuje piosenkę C.R.E.A.M. Wu-Tang Clanu. Tego typu eksperymenty są specjalnością JPEGMAFII, więc trudno się dziwić, że ten utwór stoi również na wysokim poziomie.
Muzyka do WHEN I BALL była współtworzona przez Rex Orange County i słychać w niej taki klimat brytyjskiego soft rocku. DEAR LORD, czyli przepiękna all’a a capella inspirowana soulem poprzedza outro. A znajduje się tam jeden z najbardziej chwytających za serce tekstów tego roku, w którym Joba mierzy się z samobójstwem jego taty. Końcówka ta jest też mocnym zderzeniem ze ścianą złożoną z cegieł złości, niewiedzy i tysiąca pytań bez odpowiedzi po rozpędzeniu się przy DON’T SHOOT UP THE PARTY. Muszę przyznać, że nie do końca rozumiem takie sinusoidalne (pod względem wzbudzanych emocji) ułożenie piosenek.
Produkcja
Produkcja stoi na bardzo wysokim poziomie. Mam tylko wrażenie, że przesadzono z ilością gitary, która przewija się w prawie wszystkich utworach. Być może to tylko moja tęsknota do agresywniejszych synthów znanych ze wcześniejszych piosenek zespołu. Outro utworu WHAT’S THE OCCASION? to piękna polifonia. Pojawił się też pomysłowy beatswitch, a ten zabieg członkowie Brockhamptonu opracowali do perfekcji. Utwór WINDOWS w drugiej części wykorzystuje beat z utworu em3 Lorda Apexa. Możemy więc mówić o ciekawej, muzycznej intertekstualności twórców. Jest to też pierwsza okazja na płycie do usłyszenia pięknego głosu bearface’a.
Jak radzą sobie członkowie Brockhampton?
Jak przy pięknych głosach jesteśmy to większość członków grupy wspina się na wyżyny swojej kreatywności i możliwości tekstowych i wokalnych. Podobnie goście. Kevin Abstract, który jest też frontmanem grupy, od zawsze wykazywał się ciekawymi pomysłami, na tym albumie również nie zawodzi. Osobiście uwielbiam jego zwrotkę na BUZZCUT, uważam to za idealne intro do albumu. Reszta członków radzi sobie bardzo dobrze, trochę większe oczekiwania miałem tylko do Matta Championa Jednak najbardziej pozytywne odczucia wzbudza we mnie Joba. Prezentuje się nam z najlepszej możliwej strony. Słyszymy niekonwencjonalne rozwiązania wokalne takie jak pitch-shift, niezwykle wzruszające teksty, a w jego głosie czuć bardzo dużo emocji. Można powiedzieć nawet, że Joba przyćmił swoich kolegów z zespołu.
Jest dobrze, ale…
Niestety, nie sposób nie wspomnieć o kilku wadach albumu. Nie obyło się bez kilku piosenek, które w mojej opinii są po prostu fillerami, niewnoszącymi wiele do całokształtu. Na przykład zupełnie przeprodukowany OLD NEWS. Z jednej strony wakacyjny klimat wiodącej melodii, a z drugiej mocny bas i za dużo przeszkadzajek. Mam wrażenie również, że przejścia między bardzo ciężkimi w odbiorze utworami typu THE LIGHT i takimi lekkimi mogłyby być płynniejsze.
Niedosyt
Muszę przyznać, że z albumem musiałem się osłuchać. Na początku miałem uczucie wyczerpania formuły, ale z każdym odsłuchem zaczynałem go doceniać coraz bardziej. To typ albumu, który wymaga więcej uwagi. Zatem, jeśli mieliście już okazję posłuchać, a Wam się nie spodobał to radzę dać drugą szansę. Poza kilkoma wyjątkami mamy tu sporo naprawdę dobrych utworów. Ostatecznie, nie trudno jest odczuć taki pozytywny niedosyt, zatem myślę że wszyscy czekamy co jeszcze chłopacy z Brockhampton nam zaserwują.