Artur Rojek: Żyjemy w świecie przeładowanym informacjami [Rozmowa]

fot: Szymon Rogiński/Materiały prasowe

Od czasu ukazania się singla Sportowe życie nie wyobrażam sobie,  żeby nie zacząć z Panem wywiadu od pytania o sport. Czy było biegane dziś?

Niestety nie było. Ruszyliśmy dziś z Wrocławia nocnym busem i przyjechaliśmy do Poznania o drugiej w nocy, więc siłą rzeczy nie zdążyliśmy. Dziś zostaje tylko scena.

Pytam o sport nie tylko w kontekście pierwszego singla z płyty Kundel, ale również w odniesieniu do zauważalnego zjawiska jakim jest szeroko rozumiane pozycjonowanie dokonań artystycznych, podobnie jak dzieje się to w przypadku sportu. Wszelkie rankingi są tego dowodem. Czy uważa Pan, że można jakoś szeregować sztukę na tę lepszą i gorszą?

Właściwie przez jedną czwartą swojego życia zajmowałem się sportem w wyczynowy sposób i to nauczyło mnie kilku rzeczy, które wykorzystuję w życiu. I rzeczywiście pod tym względem można te dwie dziedziny zestawić. Samo traktowanie sztuki jako pewnej rywalizacji lub wyścigu  jest możliwe – tak jak w każdej pracy. Człowiek sobie stawia określone cele, do których dąży, walczy z konkurencją i tak też się dzieje w moim przypadku. Przynajmniej w mojej głowie. Potrzebuję ciągłej motywacji, rozwoju, nowych celów i wyzwań.

Cytat, który otwiera opis płyty Kundel brzmi „Liczby rządzą światem” i mam wrażenie, że w tej pandemicznej rzeczywistości ten cytat ponownie się sprawdził. Możemy chociażby zaobserwować jak w zależności od liczby zakażeń są wprowadzane różne obostrzenia. Czy ten świat informacji był dla Pana bardzo ważny, czy po czasie te statystyki tak spowszedniały, że nie robiło to Panu różnicy?

Myślę, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy tym przygnieceni, żyjemy w świecie przeładowanym informacjami. Też jestem jego częścią i w pewnym sensie także ofiarą. Nie byłem w stanie się od tego odciąć. Zawsze gdzieś mnie to otaczało, albo nawet sięgałem po bieżące informacje z czystej ciekawości, bo interesowało mnie w jaki sposób będzie to miało wpływ na moje życie i życie moich bliskich, dlatego nie chciałem się całkowicie odcinać od  wiadomości o tym, co dzieje się u nas w kraju i na całym świecie.

Każdy z nas musiał się jakoś odnaleźć w tej rzeczywistości, która szczególnie dla Pańskiego zawodu była wyjątkowo trudna ze względu na niemożność wykonywania pracy. Co Panu najbardziej pomagało przetrwać ten czas?

Nie było niczego szczególnego, jeżeli chodzi o ten czas. Pomagałem sobie tak jak zawsze sobie pomagam. W rozładowaniu stresu każdy radzi sobie inaczej. Te moje zajawki sportowe czy bycie sam ze sobą podczas biegania – to są rzeczy, które akurat mnie skutecznie relaksują. Jeżeli tego czasu jest więcej i stresu również jest więcej, to pozwalam sobie na wykonywanie większej ilości tych czynności regulujących.

Pana nazwisko już zawsze będzie się kojarzyć z OFF Festvialem, który oczywiście nie miał szans odbyć się w zeszłym roku. Czy może Pan powiedzieć coś o przygotowaniach do tegorocznej edycji?

W tym roku, przez wiele miesięcy właściwie nie było wiadomo jak ta sytuacja pandemiczna wpłynie na organizacje tego typu przedsięwzięć. Po odwołaniu festiwalu w 2020 roku, wielu miało nadzieje, że w 2021 wrócimy do względnej normalności. Niestety są projekty, które z różnych powodów nie mogły zostać zrealizowane, w tej nowej rzeczywistości. Wiele elementów wymaga większych nakładów pracy i dłuższego czasu, aby je przygotować i odpowiednio zabezpieczyć. Wszystkie scenariusze, które zaplanowaliśmy na 2021 rok okazały się niemożliwe do realizacji, więc postanowiliśmy stworzyć miejsce, które jest pewną duchową kontynuacją Offa, ale zrobionym w skali jeden do dziesięć. Tak powstał pomysł na Off Country Club, który odbędzie się w trakcie offowego weekendu. Pandemia nie spowodowała, że nagle cały świat zupełnie zamarł. Ci wszyscy ludzie, którzy do tej pory funkcjonowali, zespoły, które zamierzały wydać płytę – chociaż w dużo mniejszej skali, ale się działo, natomiast przygotowanie festiwalu to nie jest kwestia miesiąca. Ja nawet w trakcie pandemii funkcjonuję w takim trybie, w jakim funkcjonowałem: cały czas obserwuję co się dzieje, pracuje też nad edycją, która odbędzie się w 2022 roku. Mam nadzieję, że to będzie już pełnowymiarowa edycja Off Festiwalu.

Jaka forma dystrybucji muzyki jest obecnie dla Pana najważniejsza?

Myślę, że największe znaczenie ma dzisiaj streaming. Czasy szukania muzyki i kupowania jej na płytach kompaktowych czy analogowych dawno minęły. To jest pewna część rynku, która jest gadżetem, domeną kolekcjonerską. Jeżeli chcesz posiadać muzykę w innej formie niż tylko plik cyfrowy, to decydujesz się wtedy na zakup płyty. Natomiast codzienne korzystanie, odkrywanie muzyki – to wszystko dzieje się w ramach internetu i do tego wystarczy Youtube i serwisy streamingowe.

A jak wygląda to z perspektywy biznesowej? Czy muzycy powinni zachęcać do kupowania płyt czy może streaming generuje odpowiednie zarobki dla muzyków?

Nie wiem, czy jeszcze dla kogoś płyty generują większe zyski. Na pewno artyści starszego pokolenia, jeżeli wciąż są artystami bardzo popularnymi, mogą odczuwać, że nośnik fizyczny jest dla nich wiodącym ze względu na to, że mają starszą publiczność, która jest przyzwyczajona do kupowania muzyki na płytach. Natomiast dla wszystkich innych, począwszy ode mnie, na młodych artystach kończąc – nośnik klasyczny ma coraz mniejsze znaczenie, albo nie ma go wcale. Dzisiaj w wielu domach nie ma już nawet odtwarzaczy CD, a nastolatek wziąwszy do ręki płytę kompaktową, nie wiedziałby, co z nią zrobić albo myślał, że to lusterko. 😉  

fot: Konrad Czapracki

Na pewno dodatkową, pandemiczną trudnością dla Pana była data premiery Kundla, która przypadła na wyjątkowo niefortunny czas. Teraz tak naprawdę może Pan dopiero ogrywać ten materiał na żywo. Jaki jest Pana stosunek do tego albumu po roku przerwy od występowania?

Mój stosunek do materiału z „Kundla” nie zmienił się przez ten rok. Cieszę się, że mogę go wreszcie grać na koncertach. Płyta ukazała się 13 marca 2020 roku, czyli w najgorszym możliwym terminie, ale ja już zdążyłem się do tego przyzwyczaić i oswoić z myślą, że tak musiało być. Trasa promująca tę płytę, która miała trwać 3 miesiące rozrosła się do piętnastu, gdyż ostatnie przełożone koncerty graliśmy jeszcze w lipcu tego roku. Teraz jesteśmy w trakcie grania k plenerów czy uczestnictwa w takich imprezach jak ta [Enea Edison Festiwal 2021] i cieszę się, że piosenki świetnie się na koncertach sprawdzają. Chciałbym jeszcze trochę pograć Kundla, a jednocześnie jestem już myślami przy innych nowych projektach, które miałem czas rozpocząć w trakcie pandemii, gdy czasu na wymyślanie nowych rzeczy miałem więcej.

Jesteśmy teraz w takim momencie, że wszystkie kompozycje, które powstały odbieramy przez pryzmat pandemii. Czy uważa Pan, że piosenki z Kundla nabrały nowego znaczenia po tym czasie?

Zamysł płyty oczywiście nie przewidywał pandemii. Koncept „Kundla” dotyczył tego, że w każdej chwili to, co masz i to, co wydaje Ci się niezmienne i stałe, może w każdej chwili zniknąć. Możesz obudzić się w innej rzeczywistości, zupełnie się tego nie spodziewając. Myśląc o idei albumu myślałem o rzeczach, którymi sam byłem w tamtym czasie otoczony. Często wynikało to z historii, które usłyszałem czy filmów, które obejrzałem. To były jednak sytuacje, które dotyczyły mikroskali, a pandemia ma jednak charakter globalny. I rzeczywiście teksty z „Kundla” dotyczą w pewnym sensie tego, co się wydarzyło, ale nie na świecie tylko w głowach ludzi. Ważniejszym pytaniem wydaje mi się to,  czy wszystko się wydarzyło tylko na chwilę czy czekają nas stałe zmiany zachowań. Czy ludzie inaczej będą podchodzić do rzeczywistości? Obawiam się, że raczej tak się nie stanie. To była chwila, w której zmuszono ludzi na zmianę tempa, na inny rodzaj życia, ale w momencie, w którym większość będzie miała możliwość powrotu do starych przyzwyczajeń, większość z nas zrobi to bez większej refleksji.

Czyli paradoksalnie pandemia nic nie zmieni w mentalności ludzi?

Może w jakimś procencie tak, ale większość będzie funkcjonowała w takim tempie, do jakiego  przywykła przed tą pandemiczną rzeczywistością. Rynek, media, pęd – myślę, że człowiek nie jest na to odporny.

Tytułem końca chciałbym zapytać o przyszłość. Czy przewiduje Pan dalszą współpracę z raperami?

Owszem planuję nowe piosenki w zupełnie nowej dla formule, ale nie będzie to na pewno tylko zwykłe wejście w gatunek jakim jest hip-hop. Jest to bardziej próba znalezienia nowej formuły współpracy z postaciami z innego muzycznego świata. Współpraca z Taco, czy z Pro8l3mem wcześniej była bardziej wyrazem wzajemnego szacunku do swoich twórczości. To, co się dzieję obecnie w muzyce, zarówno polskiej jak i zagranicznej, jest zdominowane przez hip-hop i trudno przejść obok tego obojętnie. Ja mam taką naturę, że nieustannie śledzę, co się dzieje w muzyce – nie tylko pod kątem festiwalu, ale sam dla siebie. W hip-hopie także inspiruje mnie wielu artystów, są bardzo kreatywni i piekielnie zdolni. A jak coś mnie inspiruje w sztuce, siłą rzeczy często wykorzystuję to w tym, co sam tworzę. .