Młynarski Plays Młynarski zagrali w Blue Note

W naczelnym poznańskim klubie jazzowym Blue Note w niedzielny wieczór 23 lutego odbył się wyjątkowy koncert. Zespół Młynarski Plays Młynarski, grupa pod kierownictwem Jana Młynarskiego, syna Wojciecha, zagrała repertuar mistrza w zupełnie nowym wydaniu. 

To nie był tylko koncert. To były spotkania – spotkanie wspaniałych artystów na scenie, spotkanie syna z ojcem, i wreszcie spotkanie będące w istocie starciem genialnej rozrywkowej konwencji z nowatorskim przełamaniem. A dla publiczności – spotkanie z wielkością mistrza w świeżej, powalającej na kolana aranżacji. Młynarski Plays Młynarski w jazz wplata humor, w kolędzie odnajduje rozrywkę, a z kanonu polskiej piosenki popularnej odsłania zupełnie nową wrażliwość.

Zespół zagrał zarówno największe przeboje, jak i mniej znane, może trochę zapomniane lub pomijane piosenki Wojciecha Młynarskiego. Wokal Gaby Kulki i perkusja Jana Młynarskiego, które lśniły najjaśniej podczas koncertu, wsparli fantastyczni Piotr Zabrocki na pianinie i klawiszach oraz Wojciech Traczyk na kontrabasie i gitarze basowej. 

Koncert otworzyła reinterpretacja utworu Nie ma jak u mamy, którego ironiczna lekkość przeobraziła się w przejmującą, złożoną kompozycję jazzową. Zdawało się, że w słowach tej humorystycznej piosenki od początku zapisane były pewna tęsknota i melancholia, które w pełni wydobyło dopiero nowe wykonanie. Kolejna piosenka, Panowie, bądźcie dla nas dobrzy na zimę, czyli swego rodzaju odpowiedź na przebój Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę, niesie podobny sentyment. 

Jan Młynarski przerwy między utworami zapełniał anegdotami o ojcu i artystach, z którymi współpracował. Najlepiej te opowieści oraz samą postać Wojciecha Młynarskiego podsumowuje krótki cytat, przytoczony przy wspominaniu pierwszych prób zespołu przed wydaniem albumu w 2014 roku: „No fajnie, fajnie, kombinujcie dalej”

Jeden z mniej znanych utworów Młynarskiego powstał przy okazji współpracy z polską legendą jazzu, pianistą i kompozytorem, którego bardzo cenił – Krzysztofem Komedą. Wojciech Młynarski napisał teksty do licznych znanych filmowych motywów Komedy, a na koncercie mieliśmy przyjemność wysłuchać najpopularniejszego z nich – Rosemary’s Baby. 

Najpiękniejsza kompozycja tego wieczoru to także ta, której najmniej się spodziewałam. Główną część koncertu zamykała kolęda, a dokładniej, Szara Kolęda z inicjatywy Kolędy na cały rok, która, jak sama nazwa wskazuje, miała proste założenie – stworzyć pieśni bożonarodzeniowe, które będą ogrzewać serca niezależnie od Świąt. W minimalistycznym wykonaniu na mandolinie, w chłodną lutową niedzielę, w ciemnym klubie; muszę autorowi przyznać, że ogrzała także moje.

A na dokładkę – bis, o którym nie sposób nie wspomnieć. Najbliższe oddanie oryginału, które wybrzmiało na koncercie, w utworze, do którego pałają sympatią nawet osoby zupełnie niezapoznane z twórczością Młynarskiego, czyli Jesteśmy na wczasach – humorystyczna historia pewnego górskiego uzdrowiska. 

Wydawać by się mogło, że nowe aranżacje zgubią gdzieś humor, który charakteryzuje teksty Wojciecha Młynarskiego. Idąc na ten koncert, tylko tego się obawiałam. Wiedziałam, że cenię sobie jego repertuar, a także, że kocham eksperymentalne aranże i nowe spojrzenia na tradycję. Zresztą, spodziewałam się, że w Blue Note po prostu nie dostanę nic innego niż jazzowe wspaniałości, więc na pewno mi się spodoba. Jednak nie sądziłam, że w swoich interpretacjach zespół zdoła zawrzeć tę samą charyzmę, za którą kochamy oryginalne wykonania Młynarskiego. Poniekąd się nie pomyliłam – nikt nie zastąpi autora. Jednak już po pierwszych taktach zrozumiałam, że to nie o to chodziło, a Młynarski Plays Młynarski to coś więcej niż „Młynarski, ale to jazz”. 

Przede wszystkim to nie tylko jazz. Zaprezentowano gustowną dawkę jazz fusion (czegoś, co w Polsce wychodzi nam wyśmienicie) z wpływami bluesowymi, folkowymi, czy nawet alt-popowymi, i to w mieszance instrumentów elektrycznych, elektronicznych i akustycznych. Wszystko w tak idealnych proporcjach, że nie odczułam ani chwili przesytu. 

Poza tym – to zupełnie nowa jakość. Zespół wyciska z tych znanych utworów całe spektrum emocji, a każda piosenka staje się własną opowieścią. Pełna humoru charyzma autora nie znika, ale przepuszczona przez pryzmat nowego wykonania przeobraża się w coś subtelniejszego, wrażliwego, pięknego. Już dawno żaden koncert nie wzbudził we mnie tylu wzruszeń i uśmiechu, a już na pewno nie piosenkami o tym, że „jesteśmy na wczasach!”.

Obecnie zespół nie jest regularnie aktywny, dlatego tym bardziej zachęcam do skorzystania z okazji, kiedy znowu pojawi się w Poznaniu. 

Po więcej ciekawych relacji z wydarzeń muzycznych możecie udać się na stronę Magazynu Muzycznego tutaj!

Zdjęcia wykonane przez Szymona Mikołajczyka obejrzyjcie poniżej!