Lokomotywa się nie zatrzymuje. Kolejorz liderem [RELACJA]

W minioną sobotę Lech Poznań pokonał Radomiaka Radom 2:1 w 13. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Joel Pereira oraz Mikael Ishak zapewnili zwycięstwo, które umocniło zespół Nielsa Frederiksena na pierwszym miejscu ligowej tabeli. Lech zachwyca i podsyca mistrzowskie nadzieje kibiców.

źródło: lechpoznan.pl/ fot. Przemysław Szyszka

Powrót na zwycięską ścieżkę

Poprzedni mecz Kolejorza zakończył się zwycięstwem 2:0 w derbach przyjaźni z Cracovią. Była to ważna wygrana po niespodziewanej porażce 1:2 z Motorem Lublin. Ten wynik był szokiem dla kibiców, którzy po przerwie reprezentacyjnej oczekiwali jak najszybszego odbicia się i powrotu do wygrywania. Mecz z Radomiakiem był na to najlepszą okazją – drużyna z Radomia zajmowała przed meczem 13. miejsce w tabeli. Co więcej, nigdy nie strzeliła gola na stadionie przy Bułgarskiej

Spotkanie obu ekip było również starciem dwóch najlepszych strzelców w obecnym sezonie Ekstraklasy. Leonardo Rocha z Radomiaka strzelił 10 bramek, natomiast kapitan Lecha Mikael Ishak 7. Obaj snajperzy mogli mówić o solidnym początku sezonu i na chwilę obecną zapowiada się, że to pomiędzy nimi rozegra się walka o tytuł króla strzelców.

Najważniejszą informacją dla kibiców Lecha było przedłużenie kontraktu Joela Pereiry do 2027 roku. Boczny obrońca jest jednym z filarów drużyny z Bułgarskiej, co udowodnił na przestrzeni ostatnich sezonów. Po meczu z Radomiakiem Portugalczyk tak skomentował swoją nową umowę z Kolejorzem:

Gra dla tego wielkiego polskiego klubu to przyjemność. Zapracowałem na to. Kiedy przybyłem tutaj byłem anonimowym zawodnikiem. Pracowałem przez ostatnie lata, by osiągnąć tutaj coś specjalnego. Dlatego przedłużyłem kontrakt o kolejne dwa lata.

Decyzja o kontynuowaniu współpracy z Pereirą znaczy dużo dla Lecha. Joel jest jednym z najlepszych bocznych obrońców w lidze, a zatrzymanie go na dłużej w Poznaniu jest równie ważne, jak przedłużenie kontraktu Mikaela Ishaka w 2022 roku. Zarówno Szwed, jak i Portugalczyk pomału stają się żywymi legendami klubu, które są uwielbiane przez kibiców.

Ciężka walka we mgle

Trener Frederiksen wprowadził prawie identyczny skład jak w spotkaniu w Krakowie. Różnicą było umieszczenie Aliego Gholizadeha zamiast Dino Hoticia. Bośniak mecz z Radomiakiem rozpoczął na ławce rezerwowych. To sprawiło, że Kolejorz wyszedł u siebie innym ustawieniem – na wyjeździe było to 4:3:2:1, natomiast w sobotnim meczu Lech zagrał formacją 4:3:3.

Od samego początku spotkania Lech atakował bramkę Radomiaka, starając się jak najszybciej zdobyć prowadzenie. Pierwszą dogodną sytuację miał Bartosz Salamon w 9. minucie, kiedy skierował piłkę głową do bramki po rzucie rożnym wykonanym przez Antoniego Kozubala. Jednak ten strzał został wybity przez kapitana gości Raphaela Rossiego.

Na pierwszą bramkę trzeba było poczekać do 17. minuty spotkania. Patrik Wålemark dośrodkowywał z rzutu wolnego w pole karne, ale piłkę wybił Christos Donis. Jednak ta wylądowała prosto pod nogi Joela Pereiry, który oddał strzał z szesnastego metra i trafił do siatki. Bramka Portugalczyka była świetną odpowiedzią na przedłużenie kontraktu z klubem.

W 27. minucie fani zgromadzeni na stadionie mogli być świadkami drugiej bramki, jednak nie autorstwa Lecha. Obrońca gości Rahil Mammadov niecelnie kopnął piłkę i prawie zdobył gola samobójczego. Na jego szczęście czujność zachował bramkarz Maciej Kikolski, który wybił piłkę za linię boiska. Chwilę później również uratował swój zespół, broniąc strzał Ishaka.

Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla gospodarzy.

źródło: lechpoznan.pl/ fot. Adam Jastrzębowski

Radomiak wszedł lepiej w drugą połowę spotkania. Piłkarze Lecha popełnili błędy przy wyprowadzeniu piłki, co wykorzystali goście. W 48. minucie Zié Ouattara bezproblemowo minął piłkarzy Kolejorza, wbiegł w pole karne i oddał mocny strzał, który zakończył się bramką wyrównującą dla Radomiaka. Był to pierwszy gol zdobyty na Bułgarskiej przez ekipę z Radomia.

Po stracie prowadzenia zawodnicy Frederiksena od razu ruszyli do ataku. W 58. minucie Radosław Murawski próbował strzelić z dystansu, ale na posterunky był Kikolski. Jednak goście nie byli bierni i również przeprowadzali akcje ofensywne na bramkę rywala. Najlepszą okazję miał w 60. minucie Donis, który otrzymał podanie od Grzesika, ale spudłował.

Przełom nastąpił po 72. minucie. Afonso Sousa po przyjęciu piłki minął dwóch zawodników Radomiaka, po czym podał idealną piłkę prosto do Ishaka. Kapitan Lecha jak rasowy snajper strzelił prosto w okienko i zdobył prowadzenie dla Kolejorza. Był to czwarty mecz z rzędu, w którym Sousa zdobył asystę.

Drużyna gości próbowała jeszcze raz doprowadzić do remisu. W 77. Paulo Henrique oddał strzał, ale zatrzymał go Bartosz Mrozek. Natomiast Lech starał się dobić rywala i zdobyć trzecią bramkę. Najlepszą okazję miał w doliczonym czasie Filip Jagiełło, ale jego strzał z wolnego trafił prosto w rękawice bramkarza. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:1.

Fotel lidera nadal dla Kolejorza

Zwycięstwo nad Radomiakiem Radom umocnił Lecha na pozycji lidera. Obecnie ma 31 punktów w tabeli oraz 3 punkty przewagi nad drugą Jagiellonią Białystok i 4 nad trzecim Rakowem Częstochowa. Na chwilę obecną gra drużyny prowadzonej przez duńskiego szkoleniowca może cieszyć kibiców i sprawia, że zdecydowanie odzyskują zaufanie po końcówce ostatniego sezonu.

Spotkanie z drużyną z Radomia nie było jednak łatwe i Poznaniacy nie wystrzegli się błędów, co było widoczne na początku drugiej połowy. Jednak Kolejorz po straconej bramce zareagował i starał się odzyskać prowadzenie. Udało im się to dzięki golu Ishaka. Na takie reakcje na wydarzenia boiskowe liczyli kibice Kolejorza, o czym wspomniał w pomeczowej rozmowie Bartosz Salamon:

Radomiak dobrze wszedł w drugą połowę. Popełniliśmy dwa błędy przy wyprowadzeniu piłki i z tego stworzyły się dwie ciężkie sytuacje. Radomiak strzelił bramkę i wtedy wiadomo jest 1:1, to nabieramy pewności siebie. Jest taka chwila, gdzie musisz to przetrwać. Zrobiliśmy i potem poszliśmy po swoje i strzeliliśmy bramkę, więc myślę, że nasza reakcja była dobra.

źródło: lechpoznan.pl/ fot. Przemysław Szyszka

Sam Niels Frederiksen również wyraził swoje zadowolenie ze zwycięstwa, chociaż sam podkreślił, że mecz nie należał do łatwych. Na pomeczowej konferencji podkreślił, że jego drużyna straciła kontrolę nad meczem, ale udało się ją odzyskać. Zaznaczył, że najważniejsze było zdobycie zwycięskiej bramki i trzech punktów.

Następny mecz Lech Poznań rozegra na wyjeździe, a jego rywalem będzie Puszcza Niepołomice. Drużyna Tomasza Tułacza zajmuje obecnie ostatnie miejsce w ligowej tabeli, więc na papierze nie zapowiada się trudne spotkanie dla Kolejorza. Mecz zostanie rozegrany w sobotę 2 listopada o godzinie 20:15 na Stadionie MKS Cracovia.

Julia Okoniewska

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj -> Planeta Sportu