Wyobraź sobie, że jesteś graczem. Gra ci się podoba, ale zakończenie wywołuje w tobie frustracje. Gdzie wyrazisz swoje emocje? Na forach internetowych? Mediach społecznościowych? Nie, wybierasz Metacritica. W porywie chwili wylewasz szambo na grę oraz twórców i dajesz grze „0/10”. A teraz pomyśl, że jest was setki lub tysiące. Oto tworzy się review bombing.
Oczywiście to jeden z wielu możliwych scenariuszy, ale efekt każdego jest taki sam – obniżenie oceny produkcji tam, gdzie zwykły użytkownik może wstawić własną recenzję. Taki jest cel zjawiska nazywanego review bombingiem. Postaram się nieco rozjaśnić zjawisko i ocenić, czy jest korzystne dla graczy.
Andrzeju, nie denerwuj się
Nieodłącznym elementem „bombardowania” jest złość. Bez tego emocjonalnego kopa nie widzielibyśmy hejtu w recenzjach i w Internecie. To, co jednak daje się wyczytać z tych recenzji, to poczucie odbierania czegoś lub niespełnienia oczekiwań. Pierwsze z nich dotknął Animal Crossing: New Horizons. Powodem review bombingu było ograniczenie tworzenia jednej wyspy na jedną konsolę oraz lokalnej gry wieloosobowej, gdzie progres zdobywał tylko jeden z grających. Oceny użytkowników tonęły w historiach rodziców, którzy kupili grę i konsolę swoim dzieciom lub par, które chciały na równi uczestniczyć w rozgrywce. Ocena nie była szczególnie niska, bo spadła do 6.5/10, ale na tle 91/100 od krytyków dawała do myślenia.
Twarde lądowanie zaliczył również Mass Effect 3, choć jego przypadek jest bardziej złożony. Przynajmniej tak złożony, jak jego własna strona na Wikipedii poświęcona kontrowersjom wokół niego. Fanów serii najbardziej rozwścieczyło zakończenie. Zwieńczenie całej trylogii, wielu wyborów dokonanych na przestrzeni wszystkich części, stanowiły trzy ścieżki. Wybór którejkolwiek kończył się tym samym przerywnikiem filmowym. Wywołało to lawinę nieprzychylnych komentarzy oraz prześmiewczych memów. Fala krytyki była na tyle mocna, że studio postanowiło wydać darmową aktualizację. Extended Cut dodawał nowe cutscenki do zakończenia oraz alternatywny wybór.
Niewątpliwie decyzje twórców można nazwać nietrafionymi. Problemem jest jednak powierzchowność recenzji, które przyznają najniższe noty tylko za pojedyncze aspekty gier. Naturalnym dla tego typu wypowiedzi jest szerokie podejście do tematu. Bombardując grę, nie dość, że w jawny sposób nadużywa się tego systemu, to w dodatku zmniejsza znaczenie recenzji wystawianych przez użytkowników. À propos powierzchowności…
Polityka w grach? A komu to potrzebne?
Jeśliby ułożyć ranking najczęstszych powodów review bombingu, ten znalazłby się na podium. Termin „poprawność polityczna” dosięgnął również gier. Stąd też w wielu recenzjach bombardowanych tytułów pojawiający się internetowy slang, określający osoby nadmiernie skupione na poprawności politycznej. Mowa o Social Justice Warrior, w wolnym tłumaczeniu obrońca sprawiedliwości społecznej. Takim mianem określano twórców Total War: Rome II po wypuszczeniu aktualizacji dodającej do gry kobiety w roli generałów. Dla wielu graczy, nawet tych z kilkoma setkami czasu spędzonego przy produkcji, było to „zniszczeniem gry” i „wciskaniem polityki oraz feminizmu na siłę”. Szczególnie zawrzało po komentarzu pracownicy Create Assembly. Zasugerowała, żeby „albo zmodyfikować grę, albo w ogóle w nią nie grać”. Wiele osób po tej wypowiedzi dało grze negatywną ocenę tylko ze względu na tę jedną wypowiedź.
Rodzimemu studiu Superhot Team też się dostało przy okazji jednej z własnych aktualizacji do Super Hot VR. Deweloperzy 4 lata po premierze postanowili usunąć sceny nawiązujące do samobójstwa. Były to m.in. skok z dużej wysokości czy strzał w głowę. W krótkim wpisie wyjaśniającym sytuację twórcy przyznali, że robią to „ze względu na czasy, w których żyjemy” (wpis z 21 lipca 2021). Po tym zdarzeniu zaczęły pojawiać się na Steamie negatywne recenzje oskarżające twórców o autocenzurę lub uleganie „snowflake’om” (osobom, które reagują zbyt emocjonalnie i łatwo czują się urażone). Co ciekawe, mimo że największy bombing nastąpił po wpisie, nawet teraz użytkownicy wystawiają „łapki w dół” grze, wspominając tę sytuację.
Gracze ponownie wyrazili swoje niezadowolenie jednym elementem gry w recenzjach. Tym razem jednak w grę głównie wchodził kontekst wyżej wymienionych zmian. Każdy ma własną wizję na to, co może znaleźć się w grze, a co nie. Odnoszę wrażenie, że w całej tej dyskusji zapomina się o tym, że to dzieło ich twórców i mają prawo robić z nim, co uważają za słuszne. Przynajmniej „recenzenci” w tych przypadkach odwoływali się do samej gry, co nie jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
TotalBiscuit górą!
Grupy fanów mogą być błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Niektóre są oddane swoim idolom do tego stopnia, że potrafią bombardować gry na Steamie z powodu kłótni między nim a twórcą. Taki los spotkał Titan Souls, niezależną produkcję studia Acid Nerve (odpowiedzialnego za ubiegłoroczne Death’s Door). Po premierze youtuber i krytyk gier TotalBiscuit napisał na swoim Twitterze:
Titan Souls absolutnie nie jest dla mnie. Pomysł na grę boss-rush, w której jedynym progresem jest odblokowywanie większej ilości bossów, nie przyciąga [mnie].
Tweet dotarł do jednego z deweloperów, Andrew Gleesona, który szyderczo odpowiedział pisząc, że jest to jego najlepszy dzień w życiu. Następnie wydrukował wypowiedź TotalBiscuita i przyczepił na lodówce. Posypały się słowa krytyki w formie negatywne oceny na Steamie skierowane bezpośrednio na Gleesona. Ostatecznie Valve usunęło recenzje nie na temat, a sam youtuber nie pochwalił bombardowania.
Osobliwym przypadkiem jest atakowanie Assasin’s Creed: Unity. W jego przypadku nastąpił tak zwany „reverse review bombing”. Jest to sytuacja, w której tytuł masowo dostaje pozytywne oceny. Po pożarze Notre-Dame udostępniono wspomnianą produkcję za darmo, ponieważ była osadzona w XVIII wiecznej Francji, a wspomniana wyżej katedra pojawiła się w grze. Wydawca chciał, żeby każdy mógł podziwiać Notre-Dame. Dodatkowo Ubisoft wpłacił pół miliona dolarów na fundusz jej odrestaurowania. Spotkało się to z pozytywnym odzewem, wliczając w to masę przychylnych recenzji na Steamie.
Werdykt?
Trudno jednoznacznie określić, czy review bombing faktycznie działa. Krótkoterminowo może stanowić pewien problem wizerunkowy. Pod jego wpływem Bethesda i Valve zrezygnowały z wprowadzenia płatnych modów do Warsztatu Steam. Również wspomniane EA postanowiło zmienić zakończenie skończonej gry. Z drugiej strony Take-Two, nie pozwoliło na powrót OpenIV, narzędzia moderskiego do GTA V, mimo 35 tysięcznej fali negatywnych ocen na Steamie. Zdaje się, że ogólnie nie wpływa to na sprzedaż, co potwierdzałyby słowa jednego z twórców bombardowanego dokumentu o indie deweloperach dla Kotaku. Może to wręcz pomóc, tworząc duży szum wokół produkcji. Niezależnie od celu i efektywności zjawiska, jest to nadużycie systemu recenzji użytkowników. Udowodnił to człowiek o nicku Krvavi Abadas, który własnoręcznie obniżył ocenę AI: The Somnium Files z 8.2/10 do 3,4/10. Jedno jest pewne – review bombing w najbliższym czasie nie zniknie. Dlatego okazji do dyskusji co do jego słuszności będzie jeszcze z pewnością wiele.