Titane, czyli drugie filmowe dziecko Julii Ducournau nie potrzebowało dużo czasu, żeby zawładnąć kinem niezależnym. Historia o seryjnej morderczyni, lśniących samochodach i wewnętrznej przemianie? Według jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes to mieszanka doskonała. Złotą Palmę uważa się w końcu za odpowiednik Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Mimo zachwytu krytyków produkcja nie doczekała się jednak szerszej dystrybucji, a oglądać ją można jedynie w kinach studyjnych i kilku wybranych sieciowych.
Francuska wyobraźnia
O szerokim spektrum kreatywności Julii Ducournau zaczęto mówić już w 2016 roku. Również w Cannes, udało jej się zdobyć Nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej za obraz Mięso. Opowieść o studentce weterynarii i jej drodze z odwiecznego wegetarianizmu do kanibalizmu zatrzęsła w tamtym czasie znawcami kina.
Wyobraźnia francuskiej reżyserki nie zawiodła i tym razem. Titane skupia się na Alexii, która na skutek dawnego wypadku musi funkcjonować z tytanową płytką wszczepioną w głowie. Jej życie toczy się pomiędzy tańcem na designerskich samochodach a kolejnymi morderstwami. Nic nie może jednak trwać bez zmian…
Myślicie, że dzięki różnym opisom i drobnym spojlerom wiecie, na co się szykować? Ducournau udowodni, że mylicie się na każdym kroku. Nie bez powodu prosi oglądających o niezdradzanie szczegółów fabuły.
Titane, czyli chaotyczna układanka
Wiele można powiedzieć o Titane i może to właśnie dlatego oczekiwania i nastroje przed nim są tak różne i pełne sprzecznych emocji, a sam seans odkładany jest przez to w czasie. Ma to zarówno swoje plusy, jak i minusy. Wybierając film w ciemno, może on przerosnąć typowego widza, jednak licząc, że wszystko może się zdarzyć, odbiór jest już zupełnie inny.
Szczególnie w ciągu pierwszego pół godziny na oglądającego spada lawina informacji, zdarzeń i odczuć, które nie zawsze są łatwe i przyjemne. Zaskakujący, prowokujący i ujawniający głęboko skrywane tajemnice — Ducournau nie zwalnia tempa. Mimo że dalsza część seansu zdaje się być nieco bardziej wyważona, nie oznacza to, że można siedzieć spokojnie. Fabuła prze do przodu z siłą tornada i skręca w najmniej spodziewanych momentach.
Postać Alexii to jedna z najtwardszych i najbardziej nietypowych kobiecych postaci, które pojawiły się w ostatnim czasie na ekranach. Czy Titane to studium jej skomplikowanej psychiki, czy może jedynie dowód, że jednostka zdolna jest do niewyobrażalnego? Wchodząca w jej skórę Agathe Rousselle tworzy niepokojącą i nieprzewidywalną kreację na wysokim poziomie. Wrażenie dodatkowo potęguje fakt, że był to jej wielkoekranowy debiut, a do tej pory zajmowała się przede wszystkim dziennikarstwem i karierą modelki. W ten sposób podobnie do głównych aktorów z sobie mocny początek w filmowej branży.
Na swoje 5 minut zasługuje jeszcze bardziej doświadczony Vincent Lindon, którego postać zostaje uwikłana w chaotyczną relację z Alexią. Nikt nie powiedział, że wrażliwość ma tylko jedną twarz, a odgrywany przez niego Vincent ma ich znacznie więcej.
Liczy się wytrwałość
Nie da się powiedzieć, że Titane jest filmem łatwym i przyjemnym. Jest wymagający, momentami graniczący z absurdem i poruszający na swój dziwny, niekomfortowy sposób. Nie można mu jednak zarzucić schematyczności czy powtarzalności, o które coraz łatwiej w dzisiejszym kinie blockbusterowym.
Ducournau sprawnie łączy formy i gatunki, nie pozwalając na zaszufladkowanie. Współczesny body horror, dreszczowiec, brutalna wizja przyszłości czy melodramat? Amatorzy kina skrajnie alternatywnego odnajdą produkcję idealną. Przeciętni widzowie trochę się pomęczą, ale przekonają się, że kino nie ma granic, a faworyci w Cannes konkretnie określonych ram.
Jesteście gotowi sprawdzić, czy macie nerwy z tytanu?
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj ->meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/