Swoją premierę miał 1 września na 81. Międzynarodowym Festiwalu w Wenecji, gdzie z miejsca okrzyknięty został arcydziełem. Polskie ekrany kinowe musiały czekać na niego prawie 5 miesięcy, aby i na naszym podwórku wywołał niemałe zamieszanie. Teraz, na The Brutalist czeka 97. ceremonia wręczenia Oscarów, gdzie nominowany jest w aż 10 kategoriach, w tym – za najlepszy film.
![Adrien Brody w filmie The Brutalist](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2025/02/35581298-af24-4497-b207-f3462e246a7e-1024x576.jpg)
31 stycznia w polskich kinach swoją premierę miał najnowszy film reżyserii Brady’ego Corbeta – The Brutalist. Wielokrotnie komentowany i nieustannie wychwalany od momentu swojej premiery na 81. Międzynarodowym Festiwalu w Wenecji, The Brutalist znajduje się aktualnie w czołówce wyścigu po tegoroczne Nagrody Akademii Filmowej. Najświeższy film Corbeta nominowany jest do Oscara w aż 10 kategoriach, w tym – za najlepszy film, najlepszego reżysera, muzykę, zdjęcia czy montaż, nie wspominając już o nominacjach dla aktorów.
Biorąc pod uwagę szum, jaki wytworzył w świecie filmu The Brutalist oraz niekończącą się listę nominacji i nagród można by wnioskować, że mamy aktualnie okazję doświadczać kina idealnego. Warto również zauważyć, że produkcja nie bez powodu zyskała miano „monumentalnej”. Abstrahując od licznego grona krytyków i widzów zachwycających się każdym aspektem The Brutalist – ten film trwa ponad trzy i pół godziny (sic!). Rzecz jest na tyle poważna, że twórcy zdecydowali się na wprowadzenie 15-minutowej przerwy podczas pokazów kinowych. Sięgając w pamięci do case’ów z przeszłości – niesamowicie długich, nierzadko ciągnących się produkcji, które niejednokrotnie wzburzyły taflę filmowej debaty (oczko w kierunku Martina Scorsese i Czasu krwawego księżyca) – nasuwa się pytanie: czy to wszystko prawda?
![Kadr z filmu The Brutalist](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2025/02/12-13-24-brutalist-3-1024x568.webp)
Wolność na drugiej stronie
Narracja z offu. Na ekranie widzimy spowitą ciemnością postać. Niczym w koszmarnym amoku próbuje wydostać się z klaustrofobicznej przestrzeni, w której znajdujemy się razem z nią. Przedzierając się z bohaterem przez tłum ludzi, obserwujemy scenę oświetloną jedynie odrobiną światła, które cudem dostaje się do zatłoczonego pomieszczenia. Po chwili wypadamy na zewnątrz przez drzwi, oślepia nas jasne światło, a epicka muzyka nas ogłusza. Gdy dochodzimy do siebie, kamera wywraca się na drugą stronę, a my oglądamy Statuę Wolności. Tyle że do góry nogami, rozchwianą, niby zwisającą z górnej krawędzi ekranu. Majestatyczną, a jednak obdartą ze swojego patosu i symboliki stabilnej, amerykańskiej wolności.
![Adrien Brody w filmie The Brutalist](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2025/02/TBR_LP_Rec709_UHD_FLAT_3840X2160_20_PM_20240911.00_24_22_06.Still048_CropEdit-1024x575.jpg)
Tak zaczyna się The Brutalist. Już sam prolog filmu stanowi niesamowicie nasycony emocjami i epickością obraz, który twórcy stopniowo rozwijają przez kolejne trzy i pół godziny seansu. Tutaj, w cieniu pokładu promu przybijającego do wybrzeża Nowego Jorku, poznajemy protagonistę filmu. László Toth – żydowski emigrant węgierskiego pochodzenia – jest architektem-wizjonerem. Zmuszony do rozstania z rodziną spowodowanego wojną i reżimem, przybywa do Ameryki, by odbudować swoje życie na nowo. Mimo obietnicy wolności, bezpieczeństwa i szczęśliwego życia, László nie radzi sobie w środowisku, w którym nieustannie uznawany jest za obcego.
Z czasem jednak jego ogromny talent zostaje dostrzeżony przez wpływowych i bogatych obywateli stolicy kapitalizmu. Bohater zdaje się wtedy rozwijać skrzydła. Skrzywdzony przez rzeczywistość i zdeptany przez ludzką naturę Toth dostaje propozycję od zahipnotyzowanego architektem milionera (Guy Pierce) by ten zrealizował dla niego specjalny projekt. László bez chwili namysłu zgadza się na zobowiązanie, które zdefiniuje całe jego dalsze życie w Ameryce. Niekoniecznie w pozytywny sposób.
![Carrara, Wlochy](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2025/02/Print-Issue-35A-rep_BTS-Quarries-Split-Publicity-H-2024-1024x577.webp)
The Brutalist – tu wszystko się zgadza
Nie da się ukryć, że The Brutalist błyszczy w bardzo wielu aspektach. Trudno jest spojrzeć na tę produkcję krytycznie, nie będąc pod ciągłym wpływem zachwytu i emocji, które w nas budzi. Brady Corbet, mimo że nie jest to jego debiut, stworzył dzieło przełomowe w swojej karierze. To natomiast, pomimo ogromnego wysiłku, zdecydowanie się odpłaciło. I jemu i nam. W The Brutalist niemalże wszystko się zgadza. Gra aktorska – Adriena Brody’ego nie trzeba nikomu przedstawiać. Aktor nieraz udowodniał, że ma smykałkę do portretowania głęboko emocjonalnych i wrażliwych postaci. W te ramy wpisuje się właśnie wypełniony po brzegi artystyczną duszą László Toth. Podobnie nie rozczarowuje w The Brutalist Guy Pierce w drapieżnej roli milionera czy Felicity Jones, która odegrała żonę głównego bohatera.
Idąc tropem oscarowych nominacji, na uwagę zasługuje także niesamowita muzyka, która w The Brutalist ma za zadanie podbudowywać monumentalność filmu. Soundtrack stworzony przez Daniela Blumberga jest ciężki, surowy, masywny. Raz pełen patosu, innym razem – delikatny. Perfekcyjnie odzwierciedla kontrast relacji wrażliwej osobowości głównego bohatera z ociężałym brutalizmem, z którym László jest ściśle związany.
![Adrien Brody w filmie The Brutalist](https://meteor.amu.edu.pl/wp-content/uploads/2025/02/Brody-The-Brutalist-1024x683.webp)
VistaVision i Lol Crawley
Kolejną rzeczą, która nie może uciec naszej uwadze, są absolutnie zapierające dech w piersiach zdjęcia, za które odpowiedzialny jest Lol Crawley. Operatorsko, The Brutalist znajduje się na niedoścignionym poziomie. Co prawda, decyzja twórców o wykorzystaniu filmu 35mm, nie jest już dziś niczym nowatorskim. Coraz częściej obserwujemy na rynku tendencję powrotu do starego medium. Interesującym ruchem jest natomiast wykorzystanie przez Corbeta i Crawleya formatu VistaVision. Format ten, w odróżnieniu od tradycyjnego, „pionowego” sposobu zapisu na taśmie 35mm, pozwala na rejestrowanie obrazu wzdłuż negatywu. Przekłada się to nie tylko na wyższą jakość wynikającą z większej powierzchni pojedynczej klatki, ale także na uniknięcie zniekształceń podczas używania szerokich obiektywów. W przypadku filmu, w którym główną rolę odgrywa architektura, jest to rozwiązanie pozwalające na odpowiednie odwzorowanie geometrii architektonicznych struktur.
W The Brutalist ważna jest także sama gra kamery, która znów – jest wybitna i ma ogromne znaczenie. Produkcja, której centrum stanowi architektura i design posiada ogromny potencjał na wizualny sukces. Jednocześnie, odpowiednie opracowanie perspektywy, gry światła i ruchów kamery jest dla zdjęciowca nie lada wyzwaniem. Lol Crawley w tej roli spisuje się na medal. Gdy oglądamy ciężkie, betonowe budowle, industrialne krajobrazy czy place budowy, kamera – wręcz „brutalistycznie” – jest wmurowana w miejsce, dając nam długie, stabilne ujęcia. Gdy jesteśmy natomiast blisko z bohaterami, ich emocjami i relacjami, kamera pozwala sobie na swobodniejsze ruchy, a ujęcia z ręki oddają niestabilność i plastyczność charakterów postaci. Przy tym wszystkim, wybór analogowego filmu jako medium, nadaje produkcji magicznej i sennej atmosfery – uspokajającej miękkości stojącej w kontrze do ciężkiego i kanciastego brutalizmu.
The Brutalist – faworyt 97. ceremonii wręczenia Oscarów
Produkcja The Brutalist miała rozpocząć się już na początku 2020 roku, a duża jej część realizowana miała być w Polsce. Niestety zarówno pandemia jak i wojna na Ukrainie sprawiły, że zmianom uległ czas, lokalizacja, budżet, a nawet obsada. Finalnie nagrania odbyły się na Węgrzech i we Włoszech, a budżet filmu wyniósł zaledwie 10 milionów dolarów. Mimo wielu przeszkód, długiego czasu produkcji, wyczerpania fizycznego i psychicznego reżysera, a nawet pomysłów porzucenia projektu, The Brutalist ujrzał światło dzienne we wrześniu ubiegłego roku.
Czy będzie to faworyt 97. ceremonii wręczenia Oscarów? Wszystko na to wskazuje. Czy jednak nada to produkcji jeszcze większej wartości? Ciężko stwierdzić, gdyż The Brutalist jest jednym z najbardziej kompletnych filmów ostatnich lat i nawet bez kolejnych statuetek z pewnością zapisze się na kartach kinematograficznej historii jako dzieło przykładowe na wielu płaszczyznach. Pewną rzeczą jest, że zdecydowanie warto zobaczyć The Brutalist na kinowym ekranie. Pomimo prawie 4 godzin trwania, film absolutnie się nie dłuży. Co więcej, dla wielu nawet 15-minutowa okaże się zbędna, bo poetyckie piękno dzieła Brady’ego Corbeta niesamowicie wciąga. Polecam jednak wybrać kino z wygodnymi fotelami, bo nawet jeśli wy nie będziecie potrzebować przerwy, to dla waszych pleców The Brutalist może się okazać nieco brutalny.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura