t.typy o Sobotach, które są jak refreny [Rozmowa]

t.typy to zespół, który balansuje pomiędzy popem, a funkiem. Niedawno wydali swój debiutancki singiel pt. Soboty. Był to idealny pretekst do tego, aby porozmawiać o ich planach na przyszłość. Zapraszamy na wywiad z perkusistą zespołu – Mateuszem Jakielskim.

t.typy

Od czego zaczęły się t.typy? Mam tu na myśli: jak się poznaliście i kiedy doszło do was to, że chcielibyście tworzyć razem muzykę.

Pytanie rzeka, ale w skrócie – poznaliśmy się dwa lata temu. Jeszcze przed pandemią. Grając już z chłopakami z 3⁄4 obecnego składu, zrobiliśmy casting na wokalistę. Graliśmy też w jeszcze w innym projekcie, który momentalnie wygasł z powodu podpisania kontraktu przez wokalistę z Sony Music Polska. My już trochę wtedy wiedzieliśmy, co chcemy robić, jaką muzykę chcemy grać. Chociaż, gdy przyszedł nowy wokalista, czyli Bartek, to nadał temu projektowi zupełnie inny koloryt. Wtedy typy się dopiero tworzyły.

Początek i pomysł był na to taki, żeby to były typy, a potem powstały t.typy. Spotkaliśmy się na próbie i „kliknęło”. I to jest super, bo zaczęliśmy tworzyć ze sobą numery jeszcze nie wiedząc, że nastanie pandemia. Paradoksalnie dało nam to dużo czasu na to, żeby stworzyć praktycznie cały album. Tak koncepcyjnie dla nas, bo wydajemy to singlowo. Chociaż nie mówię, że mamy już cały materiał przygotowany. Na pewno dało nam to czas na poznanie się, bo z większością typów znamy się jak łyse konie, a przyszedł wokalista i znamy się jak kucyki.

Pytania o waszą „przyszłość” jeszcze się pojawią. W sensie – wydanie debiutanckiej płyty itp., ale zanim, powiedz mi, jak postrzegacie się jako zespół na polskim rynku muzycznym? Co chcecie od siebie dać?

Na przestrzeni czasu, grając już właśnie w różnych projektach, trochę muzyka, którą tworzymy ewoluuje. Wraz z t.typami gramy sobie funk w połączeniu z elektroniką i jest to odzwierciedlenie tego, jacy jesteśmy teraz. Wywodzimy się z chłopakami ze sceny reggaeowej i mieliśmy vibe, aby grać reggae. Nagle spotykamy się mając średnio po 28 lat i funk to jest to, co uwielbiamy. Przebieramy się na scenie i tańczymy. To przyszło naturalnie, a nie, że ktoś rzucił „grajcie funk”, a my, że okej. Tylko to po prostu wychodzi nam spod paluchów. To tutaj chcemy się umieścić w tym całym muzycznym ekosystemie.

Czyli waszym polem, na którym chcecie się obracać jest przede wszystkim funk?

Tak, ale z takim twistem. My nie gramy klasycznego funku. Często, gdy mówimy o sobie, że gramy funk jest to prawdą, a potem ktoś słucha i mów „eee, to bardziej jest pop” albo muzyka disco lub dyskotekowa. Zdarzają się też mocniejsze utwory, bo gramy zarówno w setcie elektronicznym, jak i w setcie instrumentalnym. Mamy klawisze, perkusję, gitarę – wszystko, ale też potrafimy zagrać bardziej minimalistycznie. Dobrym pojęciem jest też muzyka rozrywkowa. Chcemy dostarczać rozrywki ludziom i w tym wszystkim również samym sobie, więc przy naszej muzyce nie trzeba, ale można potańczyć.

Celujecie w jakąś niszę, czy bardziej chcielibyście trafiać do tych masowych gustów, czyli podążać bardziej w stronę popu?

Aktualnie jesteśmy zespołem totalnie niszowym. Jeśli chodzi o samą warstwę muzyczną, w ogóle to, jak gramy, to myślę, że w jakiś sposób zmierzamy w stronę muzyki komercyjnej, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tego nie należy się bać i często, jak się mówi o swoich guilty pleasures to zmienia się to na przestrzeni lat. Kiedyś Britney Spears była obciachem – choć dla mnie nigdy nie. Teraz – pytasz się „Hej, czego słuchasz?”, dostajesz odpowiedź „Britney Spears” i to jest super. Nie wiem, czy to jest szufladkowanie czy nie, ale ja bym chciał trafiać do jednych i do drugich odbiorców. Będzie mi dobrze i w jednym, i w drugim miejscu, aczkolwiek chcielibyśmy występować dla szerszego grona. Nawet z czystej egoistycznej wygody, bo mając doświadczenie różnych scen, ja osobiście powiem, że na dużych scenach gra się fenomenalnie.

Jakie widzicie wyzwania, które stawia wam rynek muzyczny na waszej drodze jako zespół? Chodzi o m.in. promocje, dotarcie do odbiorów, zapisanie się w muzycznej świadomości słuchacza.

W jakiś sposób to albo „zaklika” albo nie. Możemy robić różne rzeczy, które pozwolą nam dotrzeć do szerszego grona i staramy się to robić. Na pewno będziemy starać się docierać w różny sposób, ale trochę tak jest, że albo komuś się to spodoba albo nie. My będziemy robić swoje. Naszym punktem wyjściowym są koncerty. Uwielbiamy je grać. Mamy inną energię na płycie, a inną na koncertach. Na koncertach jesteśmy jedną funkową familią, która bawi się tym co robi.

O właśnie. Chwycę się tego tematu koncertów. W swojej notce na Spotify macie napisane, że podczas waszych koncertów jest was na scenie znacznie więcej. Jak wielu muzyków udało wam się zgromadzić na scenie do tej pory?

Nie wiem, czy znacznie, ale z pewnością jest nas więcej. Wszystko zależy od konfiguracji. Trzonem podstawowym zespołu jest nasza czwórka – pozdrowienia dla chłopaków ;). Ale z reguły jest nas więcej. Najczęściej jeździ z nami Maks Łapiński, z którym będziemy wydawać również singiel. Jest on takim trochę drugim wokalem. Występował też z nami saksofonista, docelowo będzie trębacz. Trochę jest tak, że muzyków dobieramy spontanicznie pod dany projekt, pod dany koncert. Akurat Maks, z którym gramy i graliśmy większość koncertów, jeździ z nami regularnie na trasy.

Chcielibyśmy, aby ten skład cały czas się poszerzał i jesteśmy jak najbardziej otwarci i różne propozycje, i różne kolaboracje. Nie tylko wokalistów, ale też instrumentalistów. Chcielibyśmy stworzyć taką właśnie, jak już wspomniałem, funkową familie. Chcemy, żeby na tej scenie się działo. Trochę jest też tak, że nasza konfiguracja zależy od warunków scenicznych, bo jeśli jest to mała scena, to nie zmieści się tam dziesięć osób. Ale jeśli będzie to duża scena, to chcemy, aby słuchacz miał zróżnicowany odbiór i pogląd na te koncerty t.typów, na które przyjdzie. Zagramy w Szczecinie w czwórkę, w Warszawie w szóstkę, a w Poznaniu w ósemkę. Będzie miał porównanie, jak to wygląda. Chcemy się tym bawić. Ale wracając do odpowiedzi – ilu nas było najwięcej, to myślę, że szóstka albo siódemka.

Czyli z twojej wypowiedzi wynika, że każdy wasz koncert jest unikatowy, a potencjalny słuchacz/odbiorca, który wybierze się na taki koncert, nigdy nie wie, na co trafi.

Tak, ale nie chciałbym nadpisywać większej ideologii niż na razie ona jest. Oczywiście, występujemy głównie w czwórkę i w piątkę łącznie z Maksem. Na nagraniach mamy też różnych muzyków, czy to Adam Świerczyński, czy Tomasz Bakun na basie. Ten kolektyw nie tylko bazuje na podstawie koncertów, ale jet też obecny przy nagraniach studyjnych. Chcemy, aby to była taka idea typów – osób, które doklejają się do tego projektu. Chcesz być typem? Zapraszamy do t.typów. Jasne, te koncerty są jakkolwiek inne ale myślę, że docelowo ta forma będzie jeszcze bardziej widoczna.

Lepiej wam się koncertuje w dużym składzie? Jakie są różnice grania w czwórkę, a grania z udziałem większej ilości osób?

Super pytanie! Teraz będziemy grać drugi koncert w czwórkę, bo z reguły było nas więcej – piątka/szóstka, więc zobaczymy. Pierwszy koncert, który zagraliśmy w czwórkę, to był chyba jak na razie jedyny. To był taki prekoncert, preludium do naszej premiery. Była nas wtedy czwórka i było super. Materiał jest napisany w ten sposób, że wokalista wiodący ma więcej numerów. Z Maksem gramy dwa numery na obecną chwilę. Mamy też współpracę z innym wokalistą, o której na razie jeszcze nie mogę powiedzieć. Bardzo bym chciał zrobić kolaborację z jakąś typiarą. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Nie mogę się doczekać. Chcemy to trochę przełamać, bo nie jesteśmy bandą typów. Pomieścimy każdego, kto chce z nami grać. Porównując – myślę, że nie jest to porównywalne.

Czyli t.typy to kolektyw otwarty na każdego, kto tak naprawdę ma zajawkę na tworzenie muzyki.

Tak, jak najbardziej. To fajnie kiedyś powiedział Błażej Król. Zapytany o featy powiedział „Wyślij do mnie, jak zaklika to zrobimy razem materiał”. Mamy takie samo podejście. Jest to forma otwarta i jeśli ktoś chciałby z nami współpracować, to niech do nas napisze, niech nas złapie na ulicy i mam nadzieję, że się dogadamy. Przy ostatnim klipie, który tworzyliśmy pomagało nam dużo fajnych osób. Kiedyś miałem taką historię, że wracając tramwajem do domu, wysiadłem i na skrzyżowaniu żonglował mężczyzna. Podeszłem do niego i mówię „Stary świetnie żonglujesz, może chciałbyś wystąpić u nas w klipie?”. Zgodził się. Właśnie o coś takiego chodzi. Nie ograniczać możliwości tylko je tworzyć.

Czyli chodzi o pewną przypadkowość w tym wszystkim.

Tak. Będąc ostrożnym – myślę, że ona jest kontrolowana, bo ten materiał który tworzymy jest powtarzalny. Gramy go, nie improwizujemy na scenie, ale fajnie nie zamykać się w takiej formie. To jest zawsze taka niespodzianka, kiedy w pewnym momencie naszej set listy na koncercie pojawia się Maks. Inna energia płynie od nowego wokalisty, a drugi wokalista w tym czasie tańczy. Ja uwielbiam tańczyć na scenie, ale z racji tego, że gram na perkusji, to tych momentów mam trochę mniej. Ale kiedy tylko mogę to to robię. Zapraszamy wszystkich serdecznie, aby z nami też to uprawiali.

Wow, w takim razie aż boję się sięgać po kolejne pytania, które będą dotyczyły waszej nadchodzącej płyty. Wyobrażam sobie, jak wiele osób będzie miało wpływ na formę waszego materiału. To może być finalnie bardzo ciekawy projekt.

Myślę, że tak. Cały czas pracujemy nad materiałem. Mamy już kilka numerów nagranych. Mamy pewne plany wydawnicze i wiemy, co zostanie wydane, jako następne. Ale kiedy stworzymy coś, co nam się bardziej spodoba, to nie będziemy szli tym zaplanowanym torem wydawniczym. Jeszcze nie należymy do żadnej wytwórni, która nam to narzuca, więc tym bardziej możemy sobie lawirować. Ten materiał na pewno będzie zróżnicowany. Mieliśmy już osobę, która dogrywała kongosy i tych muzyków przybywa. Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Na pewno ten album prędzej czy późnej się pojawi.

W tym waszym brzmieniu jest trochę elektroniki. Rozumiem, że będziecie próbowali dążyć do tego, żeby ten materiał, który zrobicie, był grany w 100% na żywo?

Tak. Gramy w pełnym instrumentarium. Nawet beat, który jest na nagraniach, jest wygrywany ręcznie na padach podczas koncertów. Ja gram hybrydowo, czyli akustycznie-elektronicznie. To instrumentarium jest jak najbardziej zachowane. Są też koncerty na mniejszych scenach, gdzie gramy w ten sam sposób, tylko mamy trochę inne zabawki.

Jak to jest koncertować bez materiału w fizycznej postaci, czyli gdy nie macie wydanego krążka? Jaki jest odbiór publiczności? Jakby nie patrzeć, to odbiorcy spotykają się z waszą twórczością na waszym koncercie po raz pierwszy.

To prawda. Myślę, że specjalistą w tym jest Maks Łapiński, który zagrał przez dwa lata (jak nie więcej) wiele koncertów w Polsce bez wydania żadnego materiału. Nam też się to zdarzyło. Niedługo zagramy nasz dziesiąty koncert i jest zauważalna pewna różnica. Trochę jest tak, że ten pierwszy singiel pt. Soboty został wybrany przez słuchaczy. Kiedy graliśmy koncerty, to ludzie krzyczeli, chcąc, abyśmy na bis zagrali Soboty. Więc pomyśleliśmy, czemu by nie wydać tego kawałka, jako singiel, skoro to akurat on jest najbardziej zapamiętywany. Fajnie to się obserwuje. Jesteśmy debiutantami, a udało nam się zaobserwować, że po wydaniu singla, ludzie go śpiewają.

Ale nie ma tych ludzi, tego tłumu, który śpiewa z wami każdy pojedynczy utwór. Wydaje mi się, że to też daje dodatkowego kopa na zasadzie „Hej, oni znają nasze kawałki!”.

To prawda, ale „Soboty jak refreny stale wracać chcą”. Myślę, że już po drugim refrenie ktoś jest w stanie odtworzyć go w całości. Zdarzało się tak, że jeszcze zanim wydaliśmy singiel, ktoś na koncercie podśpiewywał go pod nosem.

W takim razie przejdźmy do brzmienia samego kawałka, który zacytowałeś. W utworze Soboty można znaleźć wiele brzmień, które zostały ze sobą połączone. Mamy wokal taki nieco reggae, ale instrumental jest już bardziej jak R’n’B czy disco. Skąd pochodzi wasze brzmienie?

To wyszło naturalnie. Singiel Soboty w jakiś sposób został wybrany przez słuchaczy. To jest pierwszy numer, jaki w ogóle nagraliśmy i stwierdziliśmy – czemu by go nie wydać? Z biegiem czasu, jak się poznawaliśmy i zaczęliśmy grać ze sobą te numery też zaczęły być inne. W związku z czym tworzymy też w języku angielskim. Na pewno i takie wydawnictwa z naszej strony się pojawią. To ciekawe, co powiedziałaś o wokalu. Ja słyszałem porównania m.in. do Mroza.

Ja osobiście słyszę różne rzeczy, ale trudno oceniać własną twórczość. Jest to do zweryfikowania przez innych. Grając w różnych projektach wywodzimy się też z częścią chłopaków ze sceny reggaeowej, ktoś inny gra w duecie elektronicznym, jeszcze ktoś inny jest DJem. Wokalista miał również swój autorski projekt, gdzie śpiewał rocka. To jest pewna kombinacja naszych doświadczeń, która składa się w t.typy. Może to właśnie stąd mamy takie brzmienie. Mam nadzieje, że kolejnym singlem również zaskoczymy. Jestem pewien, że brzmieniowo będzie różnił się od pierwszego.

Czyli każdy z was dorzuca „swoje pięć groszy” do brzmienia w zespole.

Tak, my jesteśmy sami sobie producentami. Jest jedna osoba, która składa wszystko w całość, ale generalnie wszyscy mamy duży wkład w powstawanie tych numerów.

Jak się zrodził kawałek Soboty? W jakich powstał okolicznościach i jak długa była jego droga od napisania do wydania?

Tekst został napisany przez Kamila Durskiego z zespołu Atlanta. My współpracujemy z Kamilem w związku z tekstami do innych numerów. Jak tworzymy to skupiamy się na muzyce i na tym tanecznym wydźwięku i „vajbie” numeru. Jak zaczynamy tworzyć, to wokalista sobie śpiewa dźwięki podobne do melodii. Na tej podstawie został napisany tekst do singla Soboty, więc tu o szczegóły trzeba by zapytać Kamila. My oczywiście konsultujemy się, rozmawiamy i dajemy pewien pomysł, vibe. Dużą zasługą w tym tekście był pomysł Kamila na to, co ma opowiadać. Musi to rezonować z nami – t.typami.

Kawałek powstał w jedną sesję/próbę czy zajęło to dłużej?

Jeśli chodzi o brzmienie, to zajęło nam to trochę czasu żeby dopracować formę. Faktycznie potem, jak już była melodia wokalu, to Kamil szybko poradził sobie z tym zadaniem i stworzył Soboty.

Zahaczę o to, co już mi powiedziałeś, ale fajnie byłoby rozwinąć ten wątek. Czego można się u was spodziewać po tak tanecznym singlu? Należy też spytać, kiedy pojawią się następne i czy będą one utrzymane w takim samym charakterze jak Soboty? Już mi to zaznaczyłeś, że nadchodzi zaskoczenie. Mógłbyś chociaż trochę zdradzić, dokąd z tym wszystkim pójdziecie?

Pewnie. Wydając różne single cieszymy się, że możemy o tym mówić i docierać do różnych osób, dlatego z miłą chęcią opowiem o tym, co będzie. Singiel planowo, bo tego jeszcze nie wiemy, wyjdzie jesienią. Nasz drugi utwór najprawdopodobniej będzie w języku angielskim. Został stworzony w delikatnie innym składzie, ponieważ wspomniany przeze mnie basista dograł partie i trochę zmienił się vibe utworu. Poza naszą czwórką, która jest obecna na nagraniach, będzie to również singiel z obecnym wokalistą, który śpiewa na Sobotach. Brzmieniowo będzie spokojniejszy, ale klimat disco będzie zachowany. Autorką tekstu będzie moja partnerka.

A czy nowy singiel porwie słuchaczy?

Nie wiem, czy ma takie zadanie. Jeśli porwie, to super, jeśli nie, to też fajnie. Mam nadzieję, że po prostu spotka wiele par uszu i zobaczymy, co z tego będzie.

Na jakim etapie jesteście, jeśli chodzi o prace nad debiutanckim materiałem? Czy jest już na horyzoncie czy jeszcze daleka droga?

Podczas pandemii zrobiliśmy tonę materiału. Mamy około dziesięciu/dwunastu numerów, czyli taki format płytowy. Z biegiem czasu nagrywaliśmy i tworzyliśmy inne utwory. Jedne odeszły do lamusa, inne zyskały status grania na koncertach. Jaki będzie docelowy album, to jeszcze nie wiem. Myślę, że dużo z tych, które już stworzyliśmy koncepcyjnie, trafi na krążek. Podejrzewam, że będzie ich dziesięć/dwanaście. Będzie to klimat, który uprawiamy cały czas. Wiedząc o tym, z iloma wokalistami i instrumentalistami współpracujemy, myślę, że na pewno odbiór krążka będzie zróżnicowany. Dominować i tak będzie nasza czwórka, ale będzie w czym wybierać. Dla mnie, dla osoby, która gra na instrumencie i ma jakieś tam doświadczenie w postaci nagrywania albumów, to będzie pierwszy album z tak dużą obecnością różnych artystów. Świetnie się przy czymś takim pracuje, czysta przyjemność.

Ile kawałków mniej więcej napisaliście w pandemii, a ile ostatecznie z jakiegoś powodu odrzuciliście ?

Mówiąc tak konkretnie o liczbach, to podejrzewam, że stworzyliśmy ich około dwudziestu. Około siedmiu/ośmiu zostało odrzuconych. Albo czekają, albo nigdy nie zostają dokończone. Był też taki pomysł, że przy okazji drugiego albumu albo domknięcia pierwszego, bo nie wiem w jakim terminie to się wydarzy, chcemy pojechać na obóz rekreacyjno-kompozycyjny. Zamknąć się na tydzień i stworzyć całościowy materiał. Już kiedyś mieliśmy takie doświadczenie i wyszło naprawdę super. Chcemy skupić się na nagrywaniu i nie być przebodźcowanym różnymi innyi rzeczami. Myślę, że docelowo na album trafi dwanaście piosenek, a pośród tego wiele z tych, które już wymyśliliśmy.

t.typy

I ostatnie już pytanie. Gdzie was można spotkać, jeśli chodzi o koncerty? Jak na razie jest to jedyny sposób na zapoznanie się z waszą twórczością oraz usłyszenie przedpremierowego materiału.

Na razie jesteśmy na etapie, gdzie ogłaszamy nasze koncerty dość spontanicznie, z dnia na dzień. Niektóre są już zaplanowane, a niektóre są jeszcze w toku klarowania się. Chcemy to wszystko spiąć w też w trasę. Może na jesień, a może na przyszły sezon. Jako debiutanci pojawiliśmy się w zeszłym roku trochę przypadkowo, grając premierowy koncert w Nurt w Poznaniu. Gdyby nie to, to możliwe, że cały czas byśmy jeszcze robili rzeczy do szuflady.

Cieszę się, że w końcu z tym wyszliśmy, można powiedzieć, że machina ruszyła, bo dzięki temu wydaliśmy singiel i czynnie gramy koncerty. Skupiamy się na koncertach. Może nie ma ich tylu, aby spiąć w trasę, ale mam nadzieję, że dojdzie to do skutku, bo tego byśmy chcieli. Chcemy także docierać wszędzie, cieszymy się, że mogliśmy grać w Polsce na różnych szerokościach geograficznych, ale również w Chorwacji. To super doświadczenie.

Wow, czyli wasza muzyka zdążyła już dotrzeć za granicę!

Tak, była to inicjatywa polska. Nasza muzyka jest też po części w języku angielsku. Choć nie wiem, czy ta ekspansja za granice jest dla nas naturalną destynacją. Myślę, że wyklaruje się to z biegiem czasu, a odbiorcy i tak w większości, jak nie w 90% byli polakami.

Dziękuję za rozmowę i życzę wam owocnej muzycznej pracy nad debiutanckim albumem.

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/