PSŻ Poznań i Motor Lublin mistrzowsko kończą sezon!

SpecHouse PSŻ Poznań po raz drugi w historii awansował na wyższy szczebel ligowych zmagań, zaś Motor Lublin utrzymał nerwy na wodzy i zrobił to, o czym marzył. Koziołki zwyciężyły w rewanżowym meczu finału PGE Ekstraligi z Moje Bermudy Stalą Gorzów 53:37, odrabiając przy tym aż dwanaście punktów straty. Przełożyło się to na pierwszy w historii tytuł drużynowego mistrza Polski!

PSŻ Motor
Źródło: Fot. Sandra Rejzner

Mobilizacja z myślą o awansie

Jeszcze przed startem sezonu PSŻ Poznań uzyskał miano faworyta do awansu do eWinner 1. Ligi Żużlowej. Kluczową rolę odegrała wtedy lepsza sytuacja finansowa klubu, która jednocześnie zwiększyła możliwość pozyskania lepszych zawodników. Zaowocowało to angażem takich „rajderów” jak Rune Holta, Kacper Gomólski czy wypożyczenie z ekstraligowego Wrocławia Francisa Gustsa.

Do tego rozrachunku należy też dodać transfer Tomasza Bajerskiego, który już wcześniej w sezonach 2017-2019 miał przyjemność współpracować ze „Skorpionami”. W obliczu takich zmian, cel na sezon był jasny – odniesienie triumfu w 2. Lidze Żużlowej.

Niedzielny sukces jest tym bardziej wyjątkowy, jeśli weźmie się pod uwagę przebytą drogę klubu. Sześć sezonów – przez tyle czasu „Skorpiony” nie były w stanie wygrzebać się z najniższego poziomu żużlowych rozgrywek w Polsce. Niedzielny sukces sprawił, że w końcu w 2023 roku Poznań pojedzie na zapleczu PGE Ekstraligi.

O historii PSŻ słów kilka

Warto przypomnieć, że dla PSŻ-u jest to drugi w historii awans na ten szczebel. Pierwszy miał miejsce jeszcze w 2006 roku, czyli pierwszym, w którym stowarzyszenie zostało w ogóle powołane do życia i pojechało w lidze. Co ciekawe, wówczas szkoleniowcem był inny utytułowany wychowanek toruńskiego Apatora, Mirosław Kowalik.

Następne pięć lat drużyna ze stolicy Wielkopolski spędziła na pierwszoligowym froncie. W tym czasie nie wyróżniała się jakoś znacząco, ciągle plasując się gdzieś w środku stawki. Do wyjątków należał ich ostatni sezon, w którym to główną rolę odegrały coraz to większe problemy finansowe klubu. Do meczów barażowych z Ostrovią Ostrów o pozostanie w 1. Lidze na rok 2012 poznaniacy nie przystąpili w ogóle. W efekcie zespół nie tylko spadł do najniższego poziomu rozgrywek, ale też splajtował. Wtedy to żużel w Poznaniu zniknął z map żużlowej Polski na kolejne cztery lata.

Ligowy żużel powrócił na Golęcin dopiero sześć lat później. Przez pięć kolejnych sezonów zmagań w 2. Lidze Żużlowej waleczne „Skorpiony” dobre występy przeplatały gorszymi. Kolejno zajmowały czwarte, piąte, drugie, trzecie i szóste miejsce. Do pełni szczęścia wciąż brakowało upragnionego pierwszego miejsca, premiującego do jazdy w 1. Lidze. Cel ten ostatecznie udało się zrealizować w tym roku!

Motor Lublin po raz pierwszy w złocie

W niedzielę nie tylko poznańska drużyna dokonała czegoś niesamowitego. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że nigdy wcześniej w finale play-off w Drużynowych Mistrzostwach Polski na żużlu nie odrobiono tak dużej straty z pierwszego meczu. Motor Lublin dokonał wręcz niemożliwego, odwracając tym samym losy decydującego dwumeczu w PGE Ekstralidze. Od stanu 39:51 po pierwszym meczu aż do końcowego wyniku 53:37 w rewanżu. Moment jest tym bardziej wyjątkowy, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Lublin dotąd nie miał na swoim koncie złotego medalu w zmaganiach ligowych.

Powołując się na klasyfikację medalową wszechczasów w DMP (1948-2022) to lubelski Motor jest trzynastym drużynowym mistrzem kraju w historii. Co więcej, jest to dopiero trzeci krążek, który wywalczyły „Koziołki”, gdyż do tej pory miały na koncie dwa srebrne. Pierwszy zdobyły w 1991 roku, przegrywając jedynie z klubem z Zielonej Góry, a drugi równe trzydzieści lat później. W końcu to właśnie w ubiegłym roku Motor musiał uznać wyższość Betard Sparty Wrocław.

W 2022 roku jednak sami napisali piękną historię. Zespół prowadzony przez trenera Macieja Kuciapę i menedżera Jacka Ziółkowskiego był niezwykle skuteczny. W przekroju całego sezonu tylko trzykrotnie zaznali goryczy porażki. Kluczem do tego sukcesu była niewątpliwie równa drużyna. Zresztą tego dnia w Lublinie działało wszystko, wraz ze świetnymi Jarosławem Hampelem, Maksymem Drabikiem oraz Dominikiem Kuberą na czele. Samo widowisko było godne finału PGE Ekstraligi, ponieważ z taką dramaturgią ma się do czynienia raz na kilka lat. Data 25 września na długo zapisze się w annałach lubelskiego żużla.

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> https://meteor.amu.edu.pl/programy/sport/