Powrót Lorde – najnowszy album Virgin

Na swojej czwartej płycie Lorde porzuca słoneczny eskapizm Solar Power i wraca do ciemniejszych, bardziej cielesnych rejestrów, które uczyniły zarówno albumy Melodrama jak i Pure Heroine popowymi arcydziełami. Virgin to intymny dziennik przemiany osadzony w miejskim pejzażu Nowego Jorku, gdzie artystka próbuje odnaleźć siebie na nowo. A może raczej odzyskać to, co w ostatnich latach gdzieś po drodze zatraciła.

źródło: musiclife.pl

Lorde sama w Nowym Jorku

Po słonecznej izolacji, jaką przyniósł poprzedni album, Lorde wróciła do miasta. Zarówno dosłownie, przeprowadzając się do Nowego Jorku, jak i symbolicznie, zanurzając się wielkomiejskiej dynamice. To właśnie tam, w atmosferze zgiełku, zaczęła tworzyć Virgin. Nowa przestrzeń przyniosła nowe doświadczenia, ale również konfrontacje. Artystka otwarcie mówi o walce z zaburzeniami odżywiania, redefiniuje swoją tożsamość i relacje, a wszystko to znajduje odbicie w tekstach. W tym kontekście Nowy Jork staje się współbohaterem Virgin. Obecny zarówno w tekstach, jak i w emocjonalnej warstwie albumu. To właśnie miasto daje Lorde przestrzeń do ponownego odnalezienia siebie i swojego brzmienia, które znacznie odbiega od Solar Power, ale nie jest aż tak odległe od tego, co znamy z Melodramy. Można więc powiedzieć, że artystka, po latach poszukiwań i eksperymentów, wraca do siebie, znajdując ponownie swoją muzyczną tożsamość.

Teledysk do What Was That, nagrany w Nowym Jorku, idealnie dopełnia miejską atmosferę Virgin. Surowe kadry z klatek schodowych, dachów i pustych ulic oddają ulotność i emocjonalny chaos piosenki. Lorde porusza się spontanicznie, jakby kamera śledziła ją przypadkiem, wzmacniając wrażenie autentyczności i zagubienia, które towarzyszą całemu albumowi.

Brzmienie Virgin

Brzmieniowo Virgin to powrót do elektronicznej ekspresji znanej z Melodramy, ale w bardziej surowej, cielesnej odsłonie. Co istotne, Lorde po raz pierwszy od lat zrezygnowała ze współpracy z Jackiem Antonoffem, producentem odpowiedzialnym za brzmienie jej dwóch poprzednich albumów. Zamiast niego główną rolę odegrał Jim-E Stack, wspierany przez Dana Nigro. Produkcja jest oszczędna i celowo minimalistyczna, dzięki czemu teksty i emocje Lorde wybrzmiewają jeszcze intensywniej. Zamiast bogatych aranżacji i warstw instrumentów, usłyszymy tu pulsujące bity, fragmentaryczne wokale i synthowe wstawki. Brzmienie jest zdecydowanie bardziej intymne niż radiowe. Taki zabieg wzmacnia wrażenie niedopowiedzenia i niepokoju, podkreślając atmosferę dominującą na całym albumie. Choć czasem może brakować wyrazistych momentów produkcyjnych, ta oszczędność działa na korzyść spójności i atmosfery Virgin.

Co więcej, brzmienie Virgin cechuje się dużą cielesnością. Rytmy często przypominają oddech, bicie serca albo niespokojne napięcie mięśni. Perkusje są nieoczywiste, często „zniekształcone”. W wielu momentach produkcja staje się niemal dotykowa. Utwór Shapeshifter rozwija się od surowego, pustego bitu w kierunku kolorystycznej eksplozji, podczas gdy Clearblue opiera się niemal wyłącznie na przetworzonym, wielowarstwowym głosie Lorde. Ta koncentracja na głosie, jego rozbiciu, zapętleniu, staje się jednym z głównych narzędzi wyrazu emocji na płycie. Całość balansuje na granicy subtelności i surowości, co pozwala na większy wydźwięk warstwy tekstowej.

źródło: bbc.com

Co chce przekazać Lorde?

Teksty na Virgin to jeden z najmocniejszych i najbardziej poruszających elementów całego albumu. Lorde porzuca poetyckie niedopowiedzenia na rzecz brutalnej szczerości. Pisze wprost o ciele, seksualności, cyklu biologicznym, jedzeniu, niepewności płciowej czy lęku przed ciążą. Nie boi się nazywać rzeczy po imieniu, ale jednocześnie zachowuje charakterystyczną dla siebie wrażliwość i ironię. W wielu utworach balansuje między szczerym wyznaniem a niemal karykaturalnym autoportretem – jak w GRWM, gdzie nazywa siebie „dorosłą kobietą w baby tee”. Zabawną i szczerą obserwacją współczesnej kobiecości. Teksty są mocno zakorzenione w codzienności. Lorde opisuje konkretne miejsca, gesty, sytuacje, jak zakładanie kolczyków, wrzucenie testu ciążowego do śmieci, czy jazdę po mieście o świcie. To połączenie sprawia, że Virgin jest nie tylko opowieścią o transformacji, ale także kroniką życia w całej jego absurdalnej pełni.

Favourite Daughter to jeden z bardziej lirycznych i introspektywnych momentów na Virgin. W tej piosence Lorde zwraca się niejako do swojej matki, ale także do samej siebie, kobiety ukształtowanej przez pokolenia ambicji, pragnień i niespełnień. Artystka zadaje pytanie:

Favourite daughter, did I do what you couldn’t?

Słowa brzmią jak wyznanie winy i dumy jednocześnie. Podkreślają, jak głęboko artystka przetwarza relację córki z matką przez pryzmat sukcesu. Mimo lekkiej, niemal tanecznej produkcji, utwór kryje w sobie emocjonalne napięcie i melancholię, które czynią go jednym z najbardziej osobistych punktów albumu.

Odbiór albumu

Po niemal miesiącu od premiery albumu można uznać, że Virgin został entuzjastycznie przyjęty przez odbiorców. Krytycy docenili odwagę Lorde w eksplorowaniu tematów cielesności i szczerości, podkreślając dojrzałość tekstów oraz spójność artystycznej wizji. Choć minimalistyczna produkcja nie każdemu przypadła do gustu, większość recenzentów uznała ją za świadomy wybór, który wzmacnia atmosferę albumu.

Fani chwalą Virgin za emocjonalną szczerość i nieocenzurowany język, który trafia w doświadczenia osobiste i porusza tematy często tabuizowane. W mediach społecznościowych fragmenty tekstów szybko zaczęły krążyć jako cytaty, a album traktowany jest jako rodzaj emocjonalnego pamiętnika, z którym łatwo się utożsamić. Wiele osób określa go jako „najbardziej ludzki” projekt Lorde. Virgin nie tylko wzbudza silne emocje, ale też inspiruje do własnej refleksji i rozmowy, co czyni go jednym z najbardziej znaczących albumów tego roku.

Więcej recenzji albumów możecie przeczytać na podstronie Magazynu Muzycznego, tutaj!