Smak macierzyństwa
Macierzyństwo ma różne smaki. Słuchając opowieści bliskich mi kobiet, mam wrażenie, że można je umiejscowić na spektrum od słodkiego jak karmelowa latte, do gorzkiego i mocnego niczym świeżo zaparzone espresso. Nasze mamy nie są tak uprzywilejowane jak goście kawiarni i nie mogą wybierać ze starannie wyselekcjonowanej karty swoich ulubionych smaków. Przyjmują to, co serwuje im życie. Nawet jeśli czasem jest to piaszczysty napar w kolorowym kubeczku podany przez najmłodszego baristę w rodzinie.
Obraz mamy
Przywołując w myślach słowo „mama”, każdemu z nas przed oczami maluje się inny obraz. Dla kogoś może to być młoda kobieta pochylona nad dziecięcą kołyską, której niesforne kosmyki wypadają z luźnego koka. Komuś innemu jawi się jako przepasana fartuchem, uśmiechnięta i wyciągająca z piekarnika świeżo upieczone babeczki. Może ktoś widzi wtedy elegancko ubraną kobietę sukcesu wspinającą się kosmicznie szybko po szczeblach kariery. Jedno jest jednak pewne — każda z nich na swój sposób spełnia rolę mamy.
Podczas dzisiejszej podróży w serialowe perypetie dane nam będzie nie tylko obejrzeć, ale także głęboko doświadczyć różnych smaków macierzyństwa.
Georgia Miller, Warren czy Mary Atkins?
Jak czuje się człowiek, który cały czas musi uciekać przed przeszłością? Jeśli dodamy sobie do tego jeszcze kilka faktów (posiadanie dwójki dzieci, zerwane kontakty z rodziną oraz dwa morderstwa na karku) to zauważymy, że odpowiedź na to pytanie nie należy do najprostszych. Mimo tego mrożącego opisu Georgia, którą poznajemy już w pierwszym odcinku serialu, potrafi roztopić nawet najbardziej lodowate serca. Naszą podróż rozpoczynamy w spokojnym miasteczku Wellsbury, położonym w stanie Massachusetts. To właśnie tutaj, po kolejnej ucieczce, główna bohaterka planuje rozpocząć swoje życie na nowo.
Gdybym miała wybrać tylko jeden wątek, który najpełniej obrazuje fabułę serialu Ginny and Georgia, to postawiłabym na skomplikowaną relację mamy i córki. Produkcja ta ujęła mnie całkowicie i zajęła wyjątkowe miejsce na mojej liście. Z jednej strony opowiada o niesamowicie silnej, walecznej i bardzo pogubionej młodej kobiecie, która nie zawsze miała w życiu szczęście. Z drugiej jednak jest to historia mamy, która za wszelką cenę chce dać swoim dzieciom lepsze życie niż to, które ona dostała. Serial ujął mnie swoją absolutną szczerością, naturalnością i humorem. Nie ma więc znaczenia, jakie nazwisko przybierze nasza bohaterka w kolejnych sezonach serialu. Dla mnie wciąż będzie kobietą, która ma swój cel i potrafi do niego dążyć, nie zważając na przeciwności losu, a przy tym pozostanie po prostu człowiekiem.
Urlop od roli mamy
Każdy z nas łączy w sobie wiele ról. Czasem są to role, które łatwiej jest nam ze sobą pogodzić, a czasem, żeby realizować jedną z nich, trzeba na chwilę zapomnieć o drugiej. Co się jednak dzieje, gdy po dłuższym czasie powracamy do porzuconego przed laty scenariusza? Takiej zmiany dokonała kolejna bohaterka dzisiejszego wpisu — mecenas Julia Żurawska. Serial Tajemnica Zawodowa bierze pod lupę najtrudniejszą i najbardziej wymagającą profesję świata — zawód mamy.
Nieprzypadkowo pozycja ta znalazła na liście swoje miejsce. Z jednej strony odkrywa ów rąbek tajemnicy i pokazuje sekrety prawniczego świata, a z drugiej wciąż mąci, miesza i sprawia, że ze zniecierpliwieniem czeka się na kolejny odcinek. Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na często pozbawione komentarza niuanse. Zakładając szpilki i próbując stawiać kolejne pewne kroki w swojej adwokackiej karierze, Julia nie raz potknęła się i zachwiała na drodze rodzicielskiej. Niejednokrotnie to te tajemnice najmocniej przyciągały moją uwagę i sprawiały, że początkowo rozmyty obraz mamy, nabierał kształtów i wyrazistości.
Mama (nie) z wyboru
Mówi się, że to życie pisze najciekawsze scenariusze. Jednak co, kiedy to nie los, a seria przypadkowych zdarzeń prowadzą do tego, że życie jednej osoby diametralnie się zmienia? W przypadku naszej ostatniej bohaterki wiadomość o ciąży była niemałym zaskoczeniem, zwłaszcza że dziewczyna postanowiła… być dziewicą aż do ślubu! Jane the Virgin to jeden z tych seriali, dzięki którym, choć na kilkadziesiąt minut, zapomnicie o świecie i przeniesiecie się do słonecznego Miami.
Serial Jane the Virgin należy do moich ukochanych seriali „kocykowych”. Prezentuje świat, w którym wszystko jest możliwe, a marzenia po prostu się spełniają. Pomimo przeróżnych perypetii i przeciwności losu, oglądając go, ma się przeogromną chęć zaufać światu i mieć nadzieję na dobre zakończenie. Zdecydowałam się zaprezentować przy tej okazji niesamowicie wzruszającą i trudną relację trzech mam: Jane, jej mamy oraz babci. Historia tych kobiet w piękny sposób pokazuje różne oblicza relacji córki i mamy oraz żeńską siłę. Ostrzegam jednak, że czas spędzony przy serialu płynie niesamowicie szybko, a seans nigdy nie kończy się na jednym odcinku.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/