Max Changmin znany jest jako człowiek orkiestra – aktor, tekściarz, członek grupy TVXQ. Teraz mamy okazję zobaczyć jako solistę, wraz z jego nowym drugim mini albumem Devil.
Max Changmin we wcieleniu demona
Od 2015 roku mamy możliwość słuchać Maxa Changmina w wykonaniach solowych. W 2020 roku wydał swój pierwszy solowy mini album zatytułowany Chocolate, jednak nie zdobył on dużej popularności. Wyróżniły się jedynie piosenki Chocolate oraz Lie, która była owocem kolaboracji z solową gwiazdą koreańskiej sceny muzycznej – Chung Ha. Po dwóch latach artysta wraca jednak z drugim mini album solowym. Muszę przyznać, że na album natrafiłam całkowicie przypadkowo, jednak nie da się powiedzieć tego o moich odczuciach wobec niego. To co usłyszałam, z pewnością nie było tym, czego usłyszeć się spodziewałam.
Sześć kręgów piekła
Dante Alighieri w Boskiej Komedii wyróżnia kręgi piekielne, każdy z nich osobliwy i inny od następnych. Tak samo jest z twórczością Maxa – artysta serwuje nam sześć utworów, każdy z innego środowiska muzycznego. Zarówno okładka, tytuł albumu i piosenka promująca Devil sugeruje mroczny koncept, jednak nic bardziej mylnego. Ten mini album to całkowita mieszanka wszystkiego. Utwory Devil i Fever są lekko mroczne, z mocnym wokalem i zdecydowanymi dźwiękami. Jednak później w głośnikach usłyszałam Dirty Dancing. Utwór, który przez sekcje gitary dał mi klimat latynoskiej imprezy na plaży, co kompletnie zbiło mnie z tropu. Następnie przyszedł czas na Alien, który klimatem przypomina Dirty Dancing, ale jest lżejszy, spokojniejszy. Idealny utwór do jazdy samochodem. Airplane Mode jest kolejną lżejszą piosenką, jednak stylem różni się od wcześniejszych. I na koniec Maniac, czyli mieszanka wybuchowa. Mam wrażenie, że Max Changmin przy jej tworzeniu puścił wodze fantazji i dał im popłynąć daleko za horyzont. Słuchając jej czułam jednocześnie inspirację zespołem Queen, klimat musiaclu Mamma Mia i The Greatest Showman. Dodatkowo piosenka ma ogromne zadatki na opening przygodowego anime.
Piekielnie dobre?
Już po pierwszym albumie wiadomym było, że artysta lubi eksperymentować, co pokazał także teraz. Jednak czy wyszło mu to na dobre? Moim zdaniem, zdecydowanie tak. W Devil każdy znajdzie coś dla siebie. Utwory mimo swojej różnorodności są dopracowane i charakterystyczne, z łatwością przykuwają uwagę słuchacza. Impreza, jazda samochodem, cięższe brzmienia – w mini albumie znajdziemy wszystko. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy tworzenie tak różnych muzycznie utworów to styl Maxa Changmina, czy wciąż go poszukuje. Jednakże, aby przekonać się, co do stylu artysty, trzeba poczekać na kolejnym album – miejmy nadzieję, że tym razem pełnowymiarowy.