Co stanie się, kiedy Paul Thomas Anderson zapragnie cofnąć swoich widzów do lat 70? Debiutujący aktorzy, gwiazdy wielkiego formatu, Los Angeles i muzyczny powiew tamtych czasów. Licorice Pizza udowadnia, że w zimowy noworoczny wieczór można poczuć ciepło, którego się nie spodziewaliśmy.
Licorice Pizza, ale jednak bez pizzy
Za pomocą dwóch słów, brzmiących losowo, Paul Thomas Anderson zapragnął z powrotem zasmakować czasów swojego dzieciństwa. Choć tytuł wydaje się być dość niezrozumiały, nie dotyczy jednak fabuły filmu. Licorice Pizza wprowadza widza w klimat dawnych lat czule i z wielkim sentymentem. Los Angeles obfitujące w przemiany kulturowe, muzyczną rewolucję i wolną miłość wydaje się być idealnym miejscem na dorastanie i to właśnie ono odgrywa tu kluczową rolę.
Parę głównych bohaterów dzielą lata, ale odnalezienie wspólnego języka nie zna przecież bariery wieku. Gary Valentine, mimo młodego wieku, para się aktorstwem i co rusz zakłada kolejną firmę. Alana Kane pomaga w fotografowaniu uczniów szkół średnich i to właśnie tam poznaje Gary’ego. Partnerstwo w biznesie łączy się jednak z budowaniem międzyludzkich relacji, czasem również tych słodko-gorzkich.
Twarze znane i nieznane
Nieczęsto zdarza się, że główne role przypadają mało znanym aktorom. Anderson poszedł jeszcze o krok dalej i postanowił zatrudnić aż dwóch debiutantów. Alana Haim i Cooper Hoffman całym sercem udowodniają, że warto w ten sposób ryzykować. Dzięki temu, że ich twarzy nie znamy z innych produkcji, jeszcze lepiej możemy wczuć się w ich kreacje i emocje, które pokazują. A emocji zdecydowanie nie brakuje. Wyróżnia ich również to, że nie wpasowują się w utarty we współczesnym kinie kanon czasem wręcz nieskazitelnych bohaterów. Właśnie to sprawia, że w swojej nieidealności stają się idealnym wyborem.
Na świeżych twarzach jednak nie koniec. Na ekranie towarzyszą im nazwiska już znane i wielokrotnie doceniane. Sceny dyskretnie podkrada postać, w którą wciela się Bradley Cooper, a niespodziewany zwrot akcji przynosi Sean Penn czy Benny Safdie. Amatorom postaci drugoplanowych nie zabraknie wrażeń, swój filmowy moment mieli również Tom Waits, Maya Rudolph, John C. Reilly czy Skyler Gisondo.
Ciepły powiew lata
Już od pierwszych kadrów Paul Thomas Anderson i Michael Bauman otulają widza ciepłym kocem. Zdjęcia w Licorice Pizza zadowolą co wybredniejszych filmowych entuzjastów. Leniwy letni obraz w duecie z muzyczną śmietanką lat 70 tworzy prawdziwy wehikuł czasu. Sonny & Cher, Chuck Berry, The Doors czy Paul McCartney to jedynie kilka z nazwisk przewijających się przez kapsułowy soundtrack tamtych czasów, nie zapominając o kultowym Life On Mars? Davida Bowiego, które towarzyszy nam już w zwiastunie.
Siedząc w kinowym fotelu, można obserwować życie głównych bohaterów, wczuwać się w letnią porę wylewającą się z głośników i ekranu, a jednocześnie łatwo przeoczyć moment, w którym mija 136 minut. Ci, którzy pośpieszyli się ze swoim filmowym podsumowaniem roku, powinni przemyśleć temat od początku. Paul Thomas Anderson postanowił utrudnić miłośnikom kina zadanie, wypuszczając swój najnowszy obraz dopiero 31 grudnia. Czy było warto? Przekonajcie się w kinach.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/