Lech nadal liderem. Takiego początku nie było od lat.

Maszyna Nielsa Frederiksena nie zwalnia tempa. W niedzielę Kolejorz pokonał u siebie Śląsk Wrocław 1:0 i utrzymuje się na miejscu lidera Ekstraklasy. O takim początku sezonu nie mogli marzyć nawet najwierniejsi kibice, jednak duński trener nadal stąpa twardo po ziemi.

Twierdza Bułgarska

W ostatnim spotkaniu Lech rozgromił w domowym spotkaniu Jagiellonię Białystok aż 5:0. Drużyna ze stolicy Wielkopolski zagrała koncert. Nie pozwoliła mistrzowi Polski na grę, a pierwszego gola w spotkaniu strzelił Sousa. “Jaga” ułatwiła zadanie Poznaniakom po czerwonej kartce w 38. minucie dla Diegueza i w ten sposób otworzyła autostradę do własnej bramki. Potem strzelali Hotić, Szymczak oraz Jagiełło, a jedną bramkę samobójczą trafił zawodnik z Białegostoku.

Przed niedzielnym meczem Kolejorz zajmował pierwsze miejsce w tabeli. Na koncie miał 16 strzelonych i tylko 3 stracone bramki. 6 zwycięstw, 1 remis i tylko 1 porażka – taki bilans na początek sezonu mógł całkowicie zadowolić kibiców, zwłaszcza po przednim fatalnym sezonie. Co więcej stadion na Bułgarskiej nadal był niepokonany, a to tylko bardziej pozwala odzyskać zaufanie kibiców. To wszystko sprawiło, że przed spotkaniem ze Śląskiem mogli być spokojni o przebieg spotkania. Lechici mieli jeszcze dodatkowy powód, aby pokonać drużynę z Wrocławia  – ostatni raz dokonali tego w sezonie mistrzowskim 21/22.

Spokojna za to nie mogła być drużyna z Wrocławia. Jakby odpadnięcie z kwalifikacji do Ligi Konferencji po kontrowersji sędziowskiej nie było wystarczającym ciosem, tak sytuacja w lidze nie prezentowała się lepiej – tylko 3 remisy, a pozostałe spotkania zakończone porażkami. Takie wyniki doprowadziły drużynę Jacka Magiery do strefy spadkowej i to na ostatnie miejsce.

Przebieg meczu

Przed pierwszym gwizdkiem kibice Lecha otrzymali nieprzyjemną wiadomość. Z powodu lekkiego urazu nie mógł zagrać kapitan Mikael Ishak. Zamiast niego na pozycji 9 pojawił się Filip Szymczak. Po raz pierwszy w podstawowej XI pojawił się Patrik Wålemark, który zadebiutował w Lechu w poprzedniej kolejce w meczu z Jagiellonią. Trener Frederiksen postanowił dać Szwedowi szansę już od początku spotkania.

Od pierwszego gwizdka Lechici pokazali, że nie zmienili taktyki zaproponowanej przez duńskiego szkoleniowca. Gospodarze skupiali się na budowaniu akcji i oddawaniu strzałów na bramkę. Pierwszą próbę w 14. minucie miał Sousa, jednak nie trafił, podobnie jak 2 minuty później. Widać było, że w porównaniu do Jagielloni, Śląsk Wrocław lepiej radził sobie w obronie i skutecznie nie pozwalał Poznaniakom dostać się do swojej bramki. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.

Na początku drugiej połowy Lech dokonał pierwszych zmian – za Antoniego Kozubala wszedł Filip Jagiełło. Lech nadal naciskał i stwarzał sobie okazje, ale defensywa Śląska nie odpuszczała. W 63. minucie na boisku pojawili się Ali Gholizadeh oraz Bryan Fiabema. Przełamanie nastąpiło w 68. minucie spotkania. Joel Pereira zagrał długą piłkę do Fiabemy, a ten podał do Szymczaka. Napastnik stojąc tyłem do bramki, wykończył akcję strzałem i doprowadził do prowadzenia 1:0. Goście próbowali doprowadzić do wyrównania, ale ostatecznie im się to nie udało. Ostateczny wynik spotkania do wygrana Kolejorza 1:0.

Lider pozostaje w Poznaniu

Zwyciężając ze Śląskiem, Lech zapewnił sobie utrzymanie na pierwszym miejscu w tabeli Ekstraklasy. Była to 5. wygrana Kolejorza z rzędu w tym sezonie i 7. czyste konto, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Nie był to łatwy mecz. Wrocławianie mocno postawili się defensywnie, co sprawiło, że ostatecznie padła tylko jedna bramka. 

“Naszym celem jest strzelanie bramek. Dużo robimy w ataku. Niektóre spotkania wygramy 5:0, inne 1:0, ale dla nas najważniejsze są 3 punkty” – powiedział po meczu Patrik Wålemark.

Kibiców mógł uspokoić fakt, że strzelcem bramki był Filip Szymczak. Podstawowym napastnikiem drużyny jest Ishak, który w tym sezonie strzelił 5 bramek. Jego brak jest osłabieniem dla drużyny, ale w niedzielnym spotkaniu Szymczak wywiązał się ze swojego zadania jako zastępca Szweda. Jak sam przyznał po meczu:

“Na ten moment muszę pogodzić się z rolą zmiennika. Ale nie ukrywam, że też będę dawał z siebie wszystko, żeby być właśnie gotowy w momencie, kiedy Mikaela zabraknie”

Na pomeczowej konferencji prasowej Niels Frederiksen przyznał, że jest zadowolony z gry swojej drużyny. Przyznał, że obrona Śląska była ciężka do złamania i dzięki naciskom jego piłkarzy udało się zdobyć gola. Chociaż wynik i sam mecz nie były okazałe, liczył się fakt zdobycia 3 punktów. Obecnie Lech szykuje się na najbliższy mecz w ramach Pucharu Polski. Rywalem będzie grająca w 2. lidze Resovia Rzeszów. Mecz odbędzie się w czwartek 26 września o godzinie 17:00 na Stadion Miejski „Stal” w Rzeszowie.

Julia Okoniewska

***

Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj -> Planeta Sportu