Legia Warszawa, Raków Częstochowa oraz Standard Liege. Łącznie trzy kluby, które zabrały Lechowi Poznań osiem z dziewięciu możliwych punktów. Częścią z nich piłkarze Dariusza Żurawia podzielili się w PKO Ekstraklasie, natomiast belgijska ekipa podcięła skrzydła w 4. kolejce fazy grupowej Ligi Europy. W sieci pojawiają się głosy o końcu Lecha, który zachwycał w eliminacjach LE.
Początek tego sezonu Lech Poznań rozpoczął dwojako. Mimo porażki w pierwszym spotkaniu ligowym sezonu 2020/21 i dwóch następnych remisów, piłkarze Lecha zadośćuczynili wysokimi zwycięstwami oraz znakomitą postawą w el. Ligi Europy (wygrana 3:0 na wyjeździe z Hammarby). Był to swego rodzaju przełom, który wyprowadził Dariusza Żurawia na sukcesywną ścieżkę. Dwa następne zwycięstwa: z Apollonem (5:0), później Charleroi (2:1) i awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Po odpadnięciu pozostałych klubów z ekstraklasy, kibice usprawiedliwili wszystkie poprzednie ligowe potknięcia Kolejorza.
Podobnie było w pierwszych dwóch spotkaniach fazy grupowej Ligi Europy, w których zawodnicy ponieśli dotkliwą porażkę z Benfiką Lizbona (2:4) oraz minimalną z Rangers FC (0:1), jednak postawa Lecha twardo broniła ostatecznych wyników. Cieszyła dyspozycja i zaangażowanie piłkarzy z Wielkopolski. Przypieczętowaniem zachwytu kibiców była wygrana przy ul. Bułgarskiej 3:1 ze Standardem Liege, które w miniony czwartek wprowadziło Polaków w zwątpienie i to na 30 sekund przed końcem meczu. Ale wracając. Kiedy rozpoczęły się problemy Lecha Poznań?
Lech Poznań w walce z dramatycznymi końcówkami. Koniec z Ligą Europy?
Można powiedzieć, że Lech Poznań negatywnie odmieniony wrócił po przerwie reprezentacyjnej. Choć pierwszą taką porażkę odniósł 8 listopada w meczu z Legią Warszawa (stracony gol w 93. minucie). Kilkanaście dni później spotkanie z Rakowem Częstochowa, prowadzenie do 90. minuty 3:2 i ostatnia akcja w doliczonym czasie gry Częstochowian przyniosła remis (3:3). Elementem kulminacyjnym były błędy w ostatnim spotkaniu ze Standardem Liege.
Ten ostatni mecz zdecydowanie bolał najbardziej. W Lidze Europy Lechowi przydadzą się każde punkty. Wygrana umożliwiłaby zbliżenie się do 2. miejsca w grupie i szansę na awans do fazy pucharowej. W rzeczywistości stracony po dośrodkowaniu w ostatnich sekundach gol praktycznie pogrzebał szanse na grę w dalszym etapie rozgrywek. Mimo to jako Polacy – mamy zakorzenione matematyczne szanse.
Z jakim problemem zmaga się Lech Poznań? Pierwsze co przychodzi na myśl to zmęczenie. Zawodnicy Kolejorza rozgrywają mecze praktycznie co trzy dni, a w podstawowej jedenastce widujemy tych samych piłkarzy. Dla przykładu Jakub Moder (1567 minut) dotychczas spędził więcej czasu na boisku niż Robert Lewandowski (1193 minuty) w Bayernie Monachium. 20-letni pomocnik został również powołany i wystąpił w meczach reprezentacji Polski. Uwagę należy jednak zwrócić na koncentrację do końca każdego spotkania. Bo tej, jak widać po ostatnich wynikach, Lechowi po pewnym czasie zaczyna brakować.
– Po takich meczach, jak ten z Rakowem, rozmyślam, co mogłem zrobić lepiej. Chciałbym od razu wyjść na boisko, by zmazać plamę. Gramy co trzy dni i myślę, że to dobrze, bo straciliśmy punkty w lidze, ale teraz szybko możemy się zrehabilitować w Lidze Europy oraz w poniedziałek w Gdańsku – powiedział przed meczem w Lidze Europy Tymoteusz Puchacz, obrońca Lecha.
W praktyce Lech Poznań przez pierwszą połowę praktycznie nie istniał w grze ofensywnej. Do 30. minuty piłkarze Dariusza Żurawia nie oddali ani jednego strzału na bramkę Standardu. W pierwszej połowie łącznie oddali ich tylko dwa. Przed stratą gola niejednokrotnie ratował Filip Bednarek (bramkarz). Kluczowym momentem w ataku Lecha była czerwona kartka Obbi’ego Oulare’a w 45. minucie. Po przerwie zespół wicemistrza Polski wyszedł jakby odmieniony. Objęte prowadzenie kwadrans po wznowieniu gry i nadzieja na awans w Lidze Europy. Wszystko zmieniło się na 15 minut przed końcem meczu. Standard remisuje (1:1). Czerwona kartka po bezsensownym faulu Djordje Crnomarkovicia w środku pola, wyrównanie składów i dramatyczna 94. minuta.
– Zachowanie, jakie zaprezentował Djordje Crnomarković, nie może mieć miejsca u profesjonalnego piłkarza. To nas kosztuje straty bramek i punktów – mówił Dariusz Żuraw.
Czy Lech Poznań ma jeszcze szanse w Lidze Europy? Wydaje się, że nie. W ostatnich dwóch kolejkach zawodnicy zagrają przeciwko pierwszym dwóm drużynom w tabeli – Rangers FC i Benfica Lizbona, które mają po osiem punktów. Gdyby Poznaniacy chcieli wywalczyć jeszcze awans, muszą wygrać oba spotkania. Trzeba również wziąć pod uwagę Standard Liege, które ma tyle samo punktów co Lech Poznań i słabszy bilans bramkowy.
Jeśli Lech wygra z Benficą i Rangers, to awansuje, jeśli: a) Standard zdobędzie jeszcze co najmniej dwa punkty b) Standard zdobędzie jeszcze jeden punkt, a Lech będzie miał lepszy bilans bramkowy meczów bezpośrednich z tą drużyną, z którą Standard zremisuje – przedstawił na Twitterze szanse Lecha Paweł Mogielnicki, redaktor portalu 90minut.pl
Ekstraklasa jedynym ratunkiem Lecha Poznań?
Każdy kibic chciałby zobaczyć polski zespół z dobrymi wynikami w europejskich pucharach. Gdy do tego nie dochodzi, należy wrócić na krajowe boiska, gdzie Lechowi Poznań również nie idzie tak dobrze. Po dziewięciu meczach wicemistrz Polski znajduje się na 11. miejscu w tabeli z dziesięcioma punktami na koncie (dwie wygrane, cztery remisy, 3 remisy). Szansę na poprawę piłkarze Dariusza Żurawia będą mieli w poniedziałek (30 listopada) w meczu z Lechią Gdańsk.
– Myślę, że bardzo fajnie pokazali się w Europie i ta gra wygląda bardzo dobrze. Ale jak to się mówi, statystyki są trochę jak bikini. Pokazują wiele, ale nie wszystko i tabela nie oddaje miejsca Lecha w tych rozgrywkach. Lech ma swoje problemy, każda drużyna ma, ale trudno nie docenić tego, co Lech zrobił w Europie i każdy pewnie im kibicował. Teraz stajemy naprzeciwko siebie. Na pewno będziemy chcieli z nimi wygrać – powiedział przed meczem Piotr Stokowiec, trener Lechii.