James Bay powraca z nowym materiałem po pięciu latach nieobecności. Leap to tak samo udany album jak jego debiut z 2015 roku!
James Bay powrócił do początków
Karierę Jamesa Baya śledzę od 2015 roku, czyli od momentu, w którym zostałam oczarowana jego debiutanckim albumem pt. Chaos and the Calm. Myślę, że część z was może pamiętać jego indie rockowy hit pt. Hold back the river. James Bay jak nikt inny potrafi pisać o miłości, złamanym sercu czy ogólnie relacjach między ludzkich. Wszystko to zawsze było utrzymane w indie rockowym/indie popowym charakterze. Bardzo się ekscytowałam na wieść o jej kolejnym albumie, czyli Electric Light z 2018 roku. Jednak, gdy się pojawił, okazało się, że nie był aż tak dobry, jak oczekiwałam. To spowodowało, że o premierze trzeciego albumu pt. Leap nic nie wiedziałam. Zorientowałam się dopiero po czasie, że taki projekt powstał i już jest na rynku.
Po Leap chwyciłam niepewnie ze względu na wcześniejsze doświadczenia. No i „przecież nic nie pobije debiutu”. Jak się okazało moje obawy były bezpodstawne, a James Bay powrócił do brzmienia z początków swojej kariery muzycznej. Aby dobrze przedstawić zmiany, jakie przeszły w Bayu, swoją recenzję oprę o wywiad, który udzielił portalowi Billboard.com.
Jak powstało Leap?
Aby dobrze to zrozumieć, musimy powrócić do tematu drugiej płyty Jamesa Baya pt. Electric Light.
Pod całym tym podekscytowaniem czułem się dość przygnębiony i niepewny, jak iść naprzód – impostor syndrom zmieszany z dużą niepewnością i niepokojem o to, dokąd zmierzam jako artysta. Czytałam książkę, w której był ten cytat: „Skok i pojawi się sieć” [ang. Leap and the net will appear]. Po raz kolejny zainspirowało mnie to, by wstać jutro i dążyć do tego tak mocno, jak kiedykolwiek wcześniej i przypomniało mi, że nie można niczego brać za pewnik. W tym momencie to zrozumiałem.
W wywiadzie artysta opisywał, jak przez długi czas nie mógł znaleźć inspiracji do pisania. Nie potrafił znaleźć niczego, co go „uruchomi” i sprawi, że wróci do studia i zacznie nagrywać. Bay nie był zadowolony z kierunku, w którym podąża jego kariera i muzyka. Na jego drodze pojawiła się książka, w której znalazł cytat ” Leap and the net will appear” i od tego się zaczęło.
Nadanie nazwy albumowi Leap było decyzją, do której podjąłem się dopiero pod koniec 2021 roku. Pod koniec zeszłego roku zdałem sobie sprawę, że jestem prawie 10 lat artystą z kontraktem i koncertami, ale nadal wydaje mi się, że to dopiero początek. Nadal czuję, że mam tak wiele do udowodnienia. I chcę robić to jeszcze dłużej. Tak więc cytat Burroughsa był jak prawdziwy wstrząs elektryczności, którego potrzebowało moje ciało, aby nie tylko ponownie mnie zainspirować, ale także ożywić i utrzymać mnie w ruchu.
To uczucie początku, o którym pisze artysta jest wyczuwalne na albumie. Gdy go włączyłam po raz pierwszy, momentalnie wrócił do mnie klimat nagrań wydanych przez Baya na początku jego kariery, czyli w 2015 roku. Na Leap znajdują się pozornie proste utwory, jednak gdy się w nie zagłębimy, dostrzeżemy jak duży ładunek emocjonalny ze sobą niosą. Zdecydowanie Leap to najbardziej osobista płyta artysty w jego dorobku.
Na początku [moja muzyka była] trochę bardziej – a może o wiele bardziej – abstrakcyjna. To było szczere, wiesz, pisałem piosenki o prawdziwych rzeczach, przez które przeszedłem, ale było to tylko trochę bardziej metaforyczne. (…) Jednym z moich głównych celów jest ciągłe rozwijanie się, skupienie się na podróży, a nie na celu. Podczas podróży pisałem z nowego, głębszego miejsca, w którym czułem się bezbronnie i w rezultacie pisałem bardziej bezpośrednie teksty.
Jest to ewolucja, z której jestem dumny i myślę, że jej osiągnięcie i kontynuowanie było ważne. Odkryłem wrażliwość – musisz się otworzyć i ujawnić. Jest to dla mnie przerażające z wielu powodów.
Ciekawostką może być to, że krążek Leap został zakwalifikowany przez Billboard.com jako pop. Ale spokojnie. Nie znajdziemy tam syntezatorów, autotunea czy wielowarstwowych chórków. Jednak zajdziemy Baya z 2015 roku, który przykłada wagę do melodyjnych refrenów. Całość to nadal przyjemne indie rockowe, no może momentami indie popowe brzmienie. Dla fanów czegoś troszeczkę mocniejszego powiem, że Jamesowi zdarza się użyć porządnych gitarowych riffów, ale wszystko pasuje do konwencji.
Faworyci
Leap to szesnaście utworów w wersji deluxe, a dwanaście w wersji podstawowej. co dostajemy dodatkowo? Niestety tylko jeden nowy utwór. Pozostałe to bardzo dobre wersje akustyczne kawałków One Life, Give me the reason oraz Chew on my heart, których możemy posłuchać na krążku w studyjnym wydaniu. Może to nie wiele, ale lepiej tak niż przedobrzyć, a to mogłoby zaszkodzić tak dopracowanemu albumowi jak Leap.
Nie mogę się powstrzymać, więc w tym miejscu muszę napisać o moich faworytach z krążka – utworach, które wyjątkowo się wyróżniają. Jednym z najlepszych kawałków będzie na pewno Nowhere Left To Go, które ma świetny, wpadający w ucho refren. Jak dla mnie hicik! Save your Love to gitarowa ballada, która spodobałaby się Edowi Sheeranowi oraz jego fanom. Brillant Still uwielbiam za to, jak artysta bawi się swoim głosem! Gdy słuchałam płyty po raz pierwszy, pomyślałam, że w piosence możemy usłyszeć jakiegoś gościa. Jednak okazało się, że na albumie nie ma żadnych featów! Koniecznie musicie sprawdzić ten utwór.
James Bay po 10 latach
Po dziesięciu latach na muzycznej scenie, James Bay powraca do korzeni. Leap to świetny trzeci album, który pokazuje, że w piosenkarzu są jeszcze pokłady kreatywności, które brzmią jak indie rock. Takiego powrotu i wręcz „odrodzenia” nie spodziewałam się usłyszeć w tym roku. Jeśli chcecie poczuć coś głębokiego, a zarazem pobujać się w rytm muzyki, a czasami nawet wykrzyczeć refren z radością, to chwytajcie po Leap!
A na koniec zostawiam was z wypowiedzią artysty na temat przesłania krążka.
Bez względu na to, jak trudne może być dzisiaj, jest jutro. Warto się tego trzymać, gdy czasy stają się trudne – ciężkie i trudne. To jest esencja, którą chcę, aby ludzie wzięli z tytułu albumu. Chodzi o wstawanie i próbowanie rzeczy.
Mam nadzieję, że album uspokoi ludzi, że dobrze jest być ze sobą i dzielić się z innymi, a nie ukrywać. Ostatecznie chodzi o nadzieję.
Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/