Igo – Igo [Recenzja]

Igo – przez długi czas członek i zarazem połowa nazwy duetu Bass Astral x Igo, rozpoczyna solową karierę. W debiutanckim krążku stara się, by jego pseudonim wrył nam się w pamięć niemniej skutecznie niż Janusz Walczuk w utworze Janusz Walczuk z płyty Janusz Walczuk. Czy udało mu się zapaść w pamięć i wpaść w ucho?

Igo

Recenzenckie obl-igo

Kariera Igo, czyli po cywilnemu Igora Walaszka (i nie, nie mam pojęcia czy to brat Bartka Walaszka) nabierała rozpędu stopniowo. Zaczynał jako wokalista rockowo-funkowego zespołu Clock Machine, ale większość poznała go właśnie z działalności w ramach Bass Astral x Igo, który założył wraz z Kubą Traczem, kolegą z poprzedniego zespołu. Jako duet zatrzęśli Polską sceną nie tylko elektroniczną, a sam Igo pojawił się w kilku dużych projektach, na czele z Męskim Graniem 2019 i 2020. Ogółem, razem wydali dwa świetne albumy (Discobolus i Orell) oraz jeden dość niezły, o tytule Satellite. W końcu w 2021 roku ogłosili oficjalne zamknięcie projektu, co większość odebrała jako poszukiwanie czegoś nowego. Tu w domyśle start solowej kariery Igora. 

W tym momencie jego pozycja jako solisty była już ugruntowana, a rynek fonograficzny niemal na wyciągnięcie ręki. Mimo to całe dwanaście miesięcy przyszło nam poczekać na Igo od Igo. Z mojej perspektywy to stanowczo zbyt długi czas oczekiwania. Jako fan chłopaków, z ciekawością śledziłem ich dalsze plany i poczynania. A jednak gdybym nie sprawdzał zakładki Nowe wydania na Spotify, przeszedłby kompletnie przeze mnie niezauważony. Ile jest w tym słabej promocji, a ile słabej siły przebicia? 

Igo – centryzm

Nie będę ukrywał, że nie porwały mnie single, które promowały płytę. Głos Igo, zarówno ostry i szorstki, a w następnej chwili gładki i sensualny, pasował jak ulał do trance’owego electropopu Bass Astral x Igo. Dawał całościowy efekt, który można by przyrównać do podróży w kosmosie (jeśli chcecie wiedzieć, o co mi chodzi, włączcie sobie chociażby It’s only emotion). Tymczasem taka Helena, czy np. Better be alive zdają się żałośnie płaskie. Nagle mam wrażenie, że ten głos nie daje rady ponieść żadnego z tych utworów i ginie wśród jednej i drugiej melodii. Te, same w sobie są bardzo proste i nieskomplikowane, mają taką „smakówę” polskiego popu radiowego AD 2022. W tym przypadku, raczej nie jest to pochwałą z mojej strony. Ten teren paradoksalnie jeszcze nie został zgłębiony przez omawianego wokalistę. Przyzwyczaił on nas raczej do alternatywnego popu i coverowania klasyków polskiego rocka. 

Na samym LP jest niewiele lepiej. Igor zaznaczał w wywiadach, że nie chce wydać kolejnego typowo popowego krążka. To mogła być również „kość niezgody”, która doprowadziła do zakończenia współpracy z Bartkiem Dziedzicem (z którym stworzyli Helenę i Brudasa). Uciekając od zaszufladkowania w mainstreamie, zabrnął on jednak donikąd. Żaden z utworów nie wybija się ponad przeciętność. W takim Nie może być inaczej wokal nie ma charakteru. To też o tobie to niewykorzystana okazja na bardzo gwałtowny i mocny utwór nieomal-rockowy, a Nagły rozbłysk jest po prostu całkowitym niewypałem, którym mierzył w stronę upbeatowego popu, jaki chociażby czasem podrzuci nam Dawid Podsiadło. Nie mogę jednak całego albumu zmieszać z błotem. Igo ratują trochę znajomi w gościnnych występach. Styl nagrany wraz z Mrozem jest całkiem świeżym utworem, a Zimny Front z Błażejem Królem ma w sobie coś innego, bardziej intymnego i przytulnego. No i U could be mine ma naprawdę dobrze brzmiące chórki. Wszystko to, to jednak pojedyncze przebłyski.

Igo – international?

Igo zaczynał od tekstów w języku angielskim. Przez ostatnie lata, jednak częściej słyszeliśmy go śpiewającego po polsku i obracającego się w świecie polskojęzycznego rocka. Osobiście bardziej gustuję w jego twórczości w ojczystej mowie, ta daje zaprezentować jego głosowe możliwości najlepiej. Z wywiadów promujących płytę możemy się dowiedzieć, że to właśnie te angielskie utwory posłużą mu bardziej. Igo planuje bowiem karierę za granicą, a z rodziną ma wyprowadzić się do Wielkiej Brytanii. Jak mówił w wywiadzie dla Red Bull Music:

Chciałbym spróbować za granicą, a do tego potrzebny jest mi odpowiedni materiał. Nie pojadę w świat z polskimi piosenkami. 

Jak zatem w tej sytuacji potraktować tę płytę? Może jako zbiór dwóch lat indywidualnych trudności i aspiracji Igora Walaszka. Patrząc przez pryzmat albumu, musiały być to naprawdę ciężkie i chaotyczne lata. Pełne wzlotów i spadków. Jeżeli zaś ta płyta ma być rzeczywiście jego biletem do międzynarodowej kariery, to cóż… Mój tato zawsze mówił, że wycieczka za granicę to duża wyprawa, trzeba się dobrze przygotować. Moim zdaniem, na materiale z Igo, sam Igo daleko nie zajedzie.

Piotr Nagoda

Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/