Ewa Farna po prawie 10-letniej przerwie powraca na polską scenę muzyczną. UMAMI, czyli najdojrzalsza płyta piosenkarki, jest niezdecydowana.
Ewa Farna, co dalej? UMAMI.
Jeszcze pare dni temu pytałam, jakie będzie UMAMI. Dziś już wiem, że jest dokładnie takie, jakie myślałam. O drodze, jaką przez lata przeszła Ewa Farna możecie przeczytać tutaj, a w tym tekście chciałabym się skupić wyłącznie na najnowszym dziele artystki.
Single, które promują płytę zostały bardzo dobrze dobrane – od razu pokazały, że krążek nie będzie osadzony w jednej, spójnej stylistyce. Znajdziemy tu dużo różnych pomieszanych ze sobą gatunków. Osobiście, nie jestem fanką takiego rozwiązania, jednak u Ewy nie wyszło najgorzej. Ale to nie znaczy, że jest dobrze.
UMAMI ma problem z tekstami
Mieliście jakieś oczekiwania, co do wielkiego powrotu Ewy? Ja myślałam, że brzmieniowo pójdzie w stronę kawałków Pełnia, który został stworzony ze Smolastym, albo Echo z KaeNem. Po opublikowania utworu Ciało już wiedziałam, że na pewno, to nie będzie ten kierunek. Piosenkarka postawiła na szczere i społecznie ważne teksty, które pomimo wielu autorów, momentami brzmią tak, jakby nie pasowały do melodii.
Całość brzmi zdecydowanie lepiej na czeskiej wersji krążka, która, co ciekawe, jest zapisywana małymi literami – Umami. Jak wiadomo, Ewa nie tworzy dwóch zupełnie odmiennych płyt na rynek polski i czeski. Zazwyczaj było tak, że utwory pokrywały się ze sobą, a wydawnictwa odróżniało zaledwie około dwóch/trzech kompozycji, które były stworzone tylko i wyłącznie w danym języku i nie były tłumaczone na drugi. Tym razem nie mamy z tym do czynienia. Tym razem płyty są dokładnie takie same, odróżnia je tylko język tekstów. Mając to na uwadze, można dość do wniosku, że album powstał najpierw w całości w języku czeskim, a dopiero później został przetłumaczony na polski. To tłumaczyłoby liryczne niedociągnięcia. Na czeskiej wersji słowa idealnie pasują w rytm i nie brzmią, jak sztucznie rozciągnięte czy upchane na siłę.
Dobre strony
Są też mocne strony, jeśli chodzi o warstwę liryczną. Jestem fanką piosenki Ross i Rachel, gdzie refren piosnki brzmi tak: A może dla mnie/Mógłbyś tabu/Złamać jak Toblerone/A może weź/Dla siebie część/A całą resztę/Schowam dla nas/Na szczęśliwy koniec. Jest to jeden z bardziej błyskotliwych refrenów, jakie usłyszymy w polskim popie. Jestem w stanie również kupić tekst kawałka Smutna piosenka. Jeśli chodzi o resztę, to zawsze występują pewne mankamenty, które odbierają mi komfort odbioru. Będzie mnie to nieustannie dziwić, ponieważ Ewa miała przecież przy sobie utalentowane tekściarki, czyli Margaret i Mery Spolsky, a jednak nie wyszło spektakularnie.
Chaos brzmieniowy
Tak, jak wcześniej zdążyłam zaznaczyć, UMAMI jest bardzo niezdecydowaną płytą. Na początek wita nas utwór UMAMI, które zawiera etniczno-chóralne przyśpiewki. Potem przechodzimy do No nie, które jest akustyczno-elektroniczne i brzmieniowo komponuje się z Ciało. Pomiędzy nimi mamy Na skróty, które jest jednym z moich faworytów z krążka. Typowo popowo-radiowy instrumental wyprodukował Tribbs, którego możecie kojarzyć z tanecznych coverów kultowych polskich przebojów. Jeśli piosenkarka zdecydowałaby się na te dwa nurty, to UMAMI byłoby jeszcze do zaakceptowania. Jednak z każdą kolejną piosenką robi się jeszcze większy bałagan.
Mała czarna oraz Smutna piosenka są bardzo alternatywnymi utworami. Jeśli to one zostałyby wybrane na single, to z pewnością każdy by uwierzył, że Ewa pokierowała swoją karierą w kierunku takich artystów jak np. Daria Zawiałow. Dodatkowego charakteru nadaje Krzysztof Zalewski w kawałku Smutna piosenka. Szkoda, że nie dostał więcej miejsca dla siebie. Chętnie usłyszałabym rozszerzoną wersję tej piosenki. Pokuszę się o stwierdzenie, że kompozycja mogłaby trafić do gustu publiczności całkowicie związanej z muzyką alternatywną.
Czeski na polskim UMAMI
Ciekawym i pewnie dość egzotycznym dla niektórych elementem, będzie polsko-czeska kolaboracja w 2 min.. Jak w czeskiej, taki i w polskiej wersji tej piosenki usłyszymy Sofiana Medjmedja. Jest to interesujący krok, ponieważ Krzysztofa Zalewskiego w Smutna Piosenka usłyszymy tylko w polskiej wersji.
W między czasie otrzymujemy podszyty jazzem kawałek Szalona, gdzie główną rolę odgrywają dźwięki pianina. UMAMI kończy się delikatną balladą pt. Umamy skierowaną do dzieci piosenkarki. Jest to jedyny utwór tego typu na płycie i słusznie został wybrany na zakończenie albumu.
Dla formalności dodam, że głos Ewy wciąż jest na świetnym poziomie i nie jedna wokalistka mogłaby go jej pozazdrościć. Jestem również pod wrażeniem wzorowej dykcji wokalistki.
Czy album odniesie sukces?
UMAMI to płyta, której raczej nie posłuchamy jednym ciągiem. Jest to zbór utworów o bardzo różnorodnym charakterze. Jeśli ktoś akurat będzie miał dobry humor, to chwyci po te bardziej popowe kawałki, a resztę ominie. Czy album odniesie sukces? Zgodnie z zapowiedziami samej artystki, pewnie nie. Jeśli miałabym typować, co podchwycą stacje radiowe, to na pewno będzie to Na skróty oraz Ross i Rachel. Strzelam, że ta druga kompozycja w przyszłości stanie się singlem i spróbuje podtrzymać UMAMI przy życiu.