Piłkarze „Kolejorza” podczas obozu przygotowawczego w tureckim Belek rozegrali cztery spotkania. W trzech z nich odnieśli zwycięstwa (4:2 z Banikiem Ostrawa, 4:1 z FC Shkupi i 4:1 z NŠ Mura), a w jednym ulegli rywalom (1:2 z Dinamo Batumi), jednak to nie rezultaty w tych meczach były istotne, a gra poznaniaków, którzy wykonywali kluczową pracę przed drugą częścią sezonu. Niebiesko-biali dążą do zdobycia Mistrzostwa oraz Pucharu Polski w roku stulecia rejestracji klubu, lecz zdobycie upragnionych tytułów możliwe będzie wyłącznie dzięki nieustannej poprawie poszczególnych elementów własnej gry. Rozwój drużyny może iść w parze ze zmianami taktycznymi zespołu, do czego odniósł się trener niebiesko-białych, Maciej Skorża, podczas konferencji prasowej przed wyjazdem do Azji Mniejszej:
Na pewno to będzie bardziej ewolucja niż rewolucja, ale chcemy wprowadzać nowe rzeczy i to, czy je zastosujemy, będzie zależało od tego, jak będą wyglądały nasze sparingi i jak te elementy będą wyglądały na treningach. To nie będą jakieś rewolucyjne pomysły, ale chcemy iść naprzód (…) i trochę urozmaicić naszą grę. Szczególnie, jeżeli chodzi o grę w ataku pozycyjnym, przy czym nie będę forsował swoich pomysłów na siłę – jeżeli zobaczę, że nie jest to coś, co odpowiada drużynie, po prostu nie ma sensu tego robić (…). Muszę patrzeć pod kątem tego, jakich mamy wykonawców. Bardzo byśmy chcieli grać tak, jak najlepsze drużyny w Europie, ale może czasem musimy jednak wziąć pod uwagę to, jakie mamy możliwości, jaka jest specyfika Ekstraklasy (…) i rozsądnie dobrać optymalny sposób gry w naszej lidze.
Warto, wobec tych słów, zanalizować sposób gry „Kolejorza” w Turcji i znaleźć odpowiedzi na następujące pytania:
- czy lechitom udało się wypracować nowe formuły podczas zgrupowania?
- Czy miały one dużo wspólnego z modelem gry Lecha z jesieni?
- Jak podczas przygotowań spisali się debiutanci? Czy w swojej grze przypominają kolegów z zespołu?
- Co łączy niebiesko-białych z najlepszymi zespołami na Starym Kontynencie?
Od początku pierwszego meczu w Turcji przeciwko Banikowi Ostrawa lechici przeszli do budowania ataków pozycyjnych z udziałem trzech obrońców (Šatka, Salamon, Milić), dwóch środkowych pomocników i pięciu napastników, pośród których najszerzej ustawiona była dwójka wahadłowych.
Namiastki podobnego systemu były widoczne wczesną jesienią, kiedy „Kolejorz” mierzył się na własnym stadionie z Lechią Gdańsk, Pogonią Szczecin czy Śląskiem Wrocław. Lubomir Šatka domykał wtedy prawe skrzydło przed kontratakami rywali, a w fazie ofensywnej zapewniał dodatkową opcję podania, kiedy Lech budował ataki od własnej bramki.
W Belek czynny udział w konstrukcji akcji brał również golkiper, Mickey van der Hart, którego kilka długich zagrań mogło zakończyć się asystami przy golach. Holender, podobnie jak Filip Bednarek, rozpoczynał często ataki jako jeden z trójki defensorów.
Linię podania obrońcom oferowali wyżej dwaj środkowi pomocnicy, Jesper Karlström i Nika Kvekveskiri. Szwed i Gruzin występowali względem siebie pod kątem, dzięki czemu w każdej chwili tworzyli możliwość zagrania piłki.
Jak zaznaczał trener Maciej Kędziorek na treningach…
…dalszy transfer futbolówki do zawodnika nr 9 – środkowego napastnika – stanowił kolejny etap ataków „Kolejorza”. Rolę tego gracza pełnił często Filip Marchwiński, lecz nie jako typowa „dziewiątka”, czekająca na piłkę w pobliżu pola karnego, a „fałszywa”. Dwudziestolatek bardzo często obniżał swoją pozycję, schodził w strefy pomiędzy linią obrony i pomocy przeciwników, tworząc wśród nich dylematy w kryciu. Młodzieżowiec Lecha sam odniósł się do swojej gry podczas obozu w Turcji:
Uważam, że nieźle to wyglądało. Strzeliliśmy bardzo dużo goli, jakby nie patrzeć graliśmy bez napastnika lub z fałszywą dziewiątką. Czasem grał Joao Amaral, a czasem ja. Fajnie nawiązywała się ta współpraca na boisku, mieliśmy dużą dowolność od trenera, zmienialiśmy się pozycjami. Myślę że było to ciężkie do złapania przez przeciwnika. Grałem na tej fałszywej dziewiątce, zdobywałem bramki, więc jest to pewnie kolejny wariant do przemyślenia na jakieś mecze.
Po dograniu piłki do napastników, w rejonie szesnastego metra od bramki rywali, wsparcie partnerom okazywał dodatkowo ww. duet środkowych pomocników.
Karlström…
…i Kvekveskiri wykonywali pionowy ruch pomiędzy obrońców, przez co ci z trudem dzielili uwagę na zawodnika z piłką, rywali przed sobą oraz za plecami. W ten sposób „Kolejorz” zyskiwał kolejnego gracza do finalizacji ataków w polu karnym, czego najlepszy przykład stanowi bramka Kvekve na 1:0 w spotkaniu z FC Shkupi.
Ustawienie z trzema obrońcami oraz dwoma pomocnikami zapewniało także solidną bazę w przejściu do defensywy. Zespół uzyskiwał balans między pięcioma graczami bezpośrednio zaangażowanymi w atak oraz kwintetem odpowiedzialnym za asekurację po stracie piłki.
Tercet defensorów mógł ponadto natychmiast przejść do ochrony strefy największego zagrożenia – światła bramki, podczas gdy partnerzy ustawieni wyżej (np. Ba Loua) zyskiwali kilka sekund na odbudowę niższego bloku obronnego, tzw. kontrpressing.
Po opanowaniu sytuacji lechici organizowali defensywę głównie na wysokości linii środkowej boiska, jednak już nie z trzema obrońcami, a czterema. Zmiana zachodziła na pozycjach wahadłowych, z których jeden wędrował do boku pomocy, a drugi obrony. Całość tworzyła system 4-4-2, co do złudzenia przypomina koncepcje z „hybrydą” Paulo Sousy w reprezentacji Polski z lata zeszłego roku:
W takim ustawieniu obronnym aż czterech niebiesko-białych mogło sprawnie obstawić sektor boczny, gdzie najczęściej uzyskiwali przewagi liczebne (4 na 3).
Aby podtrzymać krycie na skrzydle i jednocześnie pozostawić środkowych obrońców w świetle bramki, strefę pomiędzy bocznym a centralnym defensorem, tzw. półprzestrzeń, wypełniał środkowy pomocnik (Murawski).
W spotkaniu przeciwko Dinamo Batumi piłkarze „Kolejorza” ćwiczyli dodatkowo zakładanie wysokiego pressingu. Gruzini przez większą część meczu budowali ataki pozycyjne i lechici mieli wiele okazji do nałożenia na przeciwników presji na ich połowie boiska. Swoje działania kierunkowali głównie w boczne strefy boiska, gdzie łapali krycie indywidualne, ograniczali rywali linią końcową i niekiedy podwajali doskok do gracza Dinama.
Znajdując się pod dalszym polem karnym, musieli jednak pamiętać o zachowaniu kompaktowego ustawienia wszystkich formacji. Kilkukrotnie im się to nie udało i przeciwnicy po ominięciu pressingu korzystali z dużych wolnych przestrzeni podczas akcji ofensywnych.
Oprócz spójności w pionie, wymagana jest również szczelność w poziomie bloku obronnego, by przeciwnicy nie mogli wykonać podania przez środek boiska, między poszczególnymi piłkarzami. W kilku sytuacjach niebiesko-biali nie zawęzili skutecznie swojego ustawienia i każdorazowo skutkowało to zagrożeniem bramki Lecha – podaniami przeszywającymi…
…a nawet uderzeniami z dystansu, z których jedno zakończyło się zwycięskim golem dla graczy z Batumi.
System 4-4-2 w obronie zapewnia dość jasny podział ról dla zawodników, którzy odpowiadają za względnie równe strefy boiska. Wpływa to również na szybkie podłączanie się czterech szeroko rozstawionych piłkarzy do kontrataków po odbiorze piłki.
Sytuację tę uznaje się za pożądaną z perspektywy zespołu atakującego, ponieważ kwartet napastników kieruje się w pole karne rywali z dużą szybkością, a często tyle samo obrońców zmuszonych jest biec przodem do własnej bramki i tyłem do przeciwników. Zmiana kierunku biegu atakujących powoduje dodatkowy obrót defensorów, którzy mogą nie zdążyć interweniować w odpowiednim tempie, kiedy drużyna przeciwna przechodzi do wykończenia akcji. To właśnie po kontrataku Lech zdobył pierwszego gola podczas zgrupowania autorstwa Daniego Ramireza.
W szybkich atakach bardzo dobrze czuje się także nowy nabytek „Kolejorza”, norweski skrzydłowy Kristoffer Velde. Były piłkarz FK Haugesund potrafi wyprzedzić bocznego obrońcę, dynamicznie przemieścić się na połowę rywali…
…i ściąć z piłką w kierunku osi środkowej…
…by obsłużyć partnerów prostopadłym podaniem…
…lub wejść w drybling i uderzyć na bramkę.
Podobnymi walorami charakteryzują się juniorzy, którzy zadebiutowali w pierwszym zespole „Kolejorza” podczas obozu w Belek: Jakub Antczak…
…oraz Maksym Czekała, zdolni do krótkiego prowadzenia piłki i gry na niewielkiej przestrzeni. Drugi z młodzieżowców w rozmowie z oficjalną stroną Lecha Poznań wykazał się dużą wiedzą nt. funkcji skrzydłowego:
Dużo słyszę o tym, żeby zamykać środek w obronie, gdy gram na prawym skrzydle i wychodzi mi to coraz lepiej. Trzeba też zachować ruchliwość w fazie atakowania, tworzyć linię podania. Najważniejsza jest jednak odpowiedzialność za piłkę, żeby drużyna mogła się przy niej utrzymać i konstruować akcję (…). Tutaj operuje się o wiele szybciej piłką i zanim ją przyjmiesz, musisz wiedzieć co z nią zrobić. Wprowadziłem do mojej gry analizę przed każdym przyjęciem. Czuję się dobrze przygotowany motorycznie przez trenerów i wiem, że to też zaowocuje w przyszłych meczach.
Dobre wywiązywanie się z roli bocznego pomocnika zaowocowało m.in. zdobyciem gola przez Czekałę w meczu z FC Shkupi:
Charakterystycznym elementem w grze nowoczesnego skrzydłowego jest tworzenie przewagi w środku pola i zwalnianie bocznych stref dla obrońców lub wahadłowych…
…co w Lechu najczęściej czyni Jakub Kamiński, a akcje za jego plecami oskrzydla Barry Douglas lub Pedro Rebocho. Zawodnicy ci mówią do swoich partnerów…
…czego wymagają trenerzy podczas sesji treningowych.
W Turcji spośród bocznych obrońców często jeden (Douglas) występował blisko linii bocznej, a drugi (Pereira) schodził w stronę środka pola.
Do złudzenia przypomina to koncept w grze w ataku Liverpoolu, gdzie Andy Robertson przyjmuje wyższe i szersze pozycje, a Trent Alexander-Arnold (TAA) dołącza do dwóch stoperów i tworzy linię obrony złożoną z trzech graczy.
Nic więc dziwnego, że firma StatsBomb (współpracująca z „Kolejorzem”) umieściła na Twitterze wykres, na którym porównano szczegółowe statystyki gry Pereiry i Alexandra-Arnolda, tj. długość podań (Pass Length), rozwijanie ataków (Deep Progressions) oraz wartość posiadania piłki (Pass OBV) czy stworzonych okazji strzeleckich (Open Play xG Assisted). Profile Portugalczyka i Anglika są bardzo do siebie podobne, co wpływa i wynika z tego, że obaj pełnią w swoich zespołach tożsame role. Statystyczne analogie pomiędzy piłkarzami dostrzegł Paweł Wróblewski.
Pełnię wariantów w grze Joela Pereiry można było ujrzeć podczas ostatniego sparingu w Turcji, kiedy lechici zmierzyli się ze słoweńskim NŠ Mura. Niebiesko-biali budowali swoje ataki teoretycznie z czterema obrońcami, jednak Pereira występował wyraźnie niżej i węziej w porównaniu do Pedro Rebocho. W praktyce tworzyło to tercet defensorów, podobnie jak w pierwszych meczach podczas obozu.
W celu usprawnienia cyrkulacji piłki, obaj skrajni obrońcy schodzili momentami w kierunku środka boiska – znajdowali się na tyle blisko siebie, że mogli wzajemnie wymieniać podania.
W ten sposób ustawienie Lecha przybierało formę 2-3-5…
…charakterystyczną dla zespołów Pepa Guardioli. Kataloński szkoleniowiec pragnie dzięki temu lepiej kontrolować grę poprzez posiadanie futbolówki oraz przeciwdziałać kontratakom rywali za pomocą występowania pośrodku boiska i pod piłką pięciu zawodników – również bocznych defensorów (Lahm). Proporcje te pojawiły się również po stronie Lecha, nie tylko w Turcji, ale i przed przerwą w rozgrywkach, kiedy skrajni obrońcy schodzili w sektory „półboczne”. Maciej Skorża potwierdził tym samym, z których wzorców najprawdopodobniej czerpie, biorąc pod uwagę najlepsze drużyny Europy, wspomniane na poprzedniej konferencji prasowej.
Ustawienie Joela Pereiry było płynne i bardzo funkcjonalne – były piłkarz Gil Vicente odpowiednio „czytał” grę i wiedział, kiedy obniżyć pozycję i otworzyć linię podania przez środek od obrońcy…
…którego rolę pełnił także kolejny nowicjusz w składzie Lecha, Maksymilian Pingot. Osiemnastolatek podczas obozu w Belek wykazywał się spokojem oraz celnością w rozegraniu piłki od defensorów, w czym nie ustępuje wielu starszym kolegom z wyjściowej jedenastki.
W spotkaniu z Murą system gry Lecha odznaczał się dużą wymiennością pozycji. Jedynie dwaj środkowi obrońcy występowali w tych samych centralnych strefach, a pozostali gracze rotowali się, utrzymując główną strukturę ustawienia. Kiedy Pereira wędrował wyżej, za jego plecami pojawiał się Radosław Murawski i Lech wciąż miał trzech najniżej występujących graczy. Podobne zmiany dokonywały się po przeciwnej stronie placu gry, gdzie skrzydłowy Jakub Kamiński schodził nisko, a wyżej w środka pola figurował Rebocho.
Podsumowanie
Nie ulega wątpliwości, że Lech Poznań podczas zgrupowania w Turcji częściej i sprawniej przechodził między systemami gry, niż miało to miejsce jesienią. Głównym dążeniem zespołu podczas ataków zdawało się tworzenie przewagi liczebnej już od samego początku konstrukcji akcji ofensywnych. Skutkiem takich działań było przejście na grę z trójką obrońców.
W fazie gry obronnej lechici często wykorzystywali ustawienie 4-4-2, które uzyskiwali względnie prosto, poprzez dwa przesunięcia najbardziej skrajnych zawodników. Dzięki temu po odzyskaniu piłki mogli „rozwinąć skrzydła” i oprzeć kontratak na dwójce napastników, a za asekurację działań odpowiadało najczęściej sześciu graczy.
***
Źródło zdjęcia wyróżniającego: oficjalna strona internetowa Lecha Poznań/fot. Przemysław Szyszka