Co wspólnego mają ze sobą: szturmowiec spadający w czeluści gwiazdy śmierci, nazista, która zsuwa się ze swojego motocykla, będąc wcześniej strącony z niego przez pewnego archeologa, zabawka pewnego astronauty, która wypada przez okno i człowiek będący pożerany przez krokodyla? Wszystkie te momenty łączy ten bardzo charakterystyczny krzyk. Jest to krzyk Wilhelma, który wystąpił na ekranie już ponad 400-sta razy. Lecz skąd wziął się ten dźwięk i dlaczego stał się sam w sobie swoistym gagiem wśród filmowców?
Wszystko rozpoczyna się w 1951 roku, filmem wyprodukowanym przez wytwórnię Warner Bros. Jego tytuł to „Dalekie Bębny”. Prosty Western opowiadający o walkach żołnierzy z Indianami. To właśnie w nim, podczas jednej ze scen, pewien szeregowiec podczas przeprawiania się przez rzekę zostaje zaatakowany przez aligatora, wydając jednocześnie charakterystyczny okrzyk.
Skąd wziął się: „Man eaten by the aligator”?
Dźwięk ten został nagrany po okresie dźwiękowym w sześciu wersjach. Najprawdopodobniej przez amerykańskiego piosenkarza Sheeba Woleya znanego z piosenki „The purple people eater”. Następnie dźwięk nazwany „Man eaten by aligator” stał się stockowym okrzykiem wykorzystywanym w latach 60-tych w wielu filmach studia Warner Bros. Takich jak „One”, „Sierżant Rutldege” czy „The charge at feather river”. To właśnie z tym ostatnim filmem wiążę się nazwa okrzyku. W pewnej scenie szeregowiec Wilhelm zostaję postrzelony przez Indianina z łuku, wydając z siebie charakterystyczny krzyk.
Lecz żeby zdobyć aktualną popularność, dźwięk musiał jeszcze poczekać. Kiedy w latach 70 powstawała pierwsza część „Gwiezdnych Wojen”, dźwiękowiec Ben Burtt, poszukiwał dźwięków do filmu Lucasa. Natknął się w archiwum Warner Bros na „człowieka pożeranego przez aligatora”. Przemianował go, na znaną już dzisiaj nazwę na cześć kowboja, który oberwał strzałą. Następnie wykorzystał ten dźwięk podczas strzelaniny na gwieździe śmierci pomiędzy lukiem Skywalkerem a szturmowcami imperium w nadchodzącym filmie science fiction.
Po sukcesie „Gwiezdnych Wojen” Burtt pracował przy dalszych częściach tego filmowego cyklu. A także, w nowym projekcie Lucasa, czyli przygodach Indiany Jonesa. Tam również wykorzystywał charakterystyczny okrzyk, prowadząc do jego szybkiego wzrostu popularności.
Co wpłynęło na sukces Krzyku Wilhelma?
Częste wykorzystywanie przez Burtta krzyku Wilhelma, sprawiło, że inni dźwiękowcy również zaczęli wykorzystywać go w swoich produkcjach. Dlatego możemy usłyszeć go w takich filmach jak: „Kill Bill”, „Władca Pierścieni” czy nawet „Toy Story”.
Dlaczego jednak ten jeden konkretny dźwięk odniósł taki sukces? Powody tego procederu są dwa. Przede wszystkim, o wiele tańszym rozwiązaniem jest wykorzystywanie wcześniej już nagranych dźwięków, w celu jak największego ograniczenia kosztów produkcji. Warto pamiętać, że w latach 70 i 80 wiele wytwórni decydowało się na wytwarzanie jak największej ilości filmów, jak najmniejszym kosztem. Stąd cięcia budżetowe w tamtym okresie były na porządku dziennym. Drugim powodem jest fakt, że dźwięk ten wręcz idealnie pasował pod jakąkolwiek sekwencję akcji. Tudzież na moment upadku bohatera z wysokości.
Lecz popularyzacja i częste wykorzystywanie tego dźwięku sprawiło, że publiczność poczuła lekki przesyt. Zaczęły nawet pojawiać się stwierdzenia, że okrzyk Wilhelma stał się rozkojarzający dla widzów. Dlatego wielu reżyserów na przełomie lat dwutysięcznych ograniczyła, a nawet zaprzestała wykorzystywania tego dźwięku w swoich filmach. Trend ten jednak zbiegiem lat zaczął zanikać, a Krzyk Wilhelma można usłyszeć w coraz to nowszych produkcjach
Pomimo popularyzacji krzyk Wilhelma stał się symbolem szeroko wykorzystywanym w popkulturze, jednocześnie stając się żywym przykładem rozwoju dźwiękowego wykorzystywanego w filmach. Na samym serwisie YouTube jesteśmy w stanie znaleźć masę kompilacji wykorzystania dźwięku przez filmowców. Duża część widzów słysząc charakterystyczny już okrzyk, na pewno nie raz się uśmiechnie podczas oglądania filmu. W historii kina można znaleźć wiele znanych ścieżek dźwiękowych. Żadna z nich nie jest jednak tak kultowa jak człowiek pożerany przez aligatora szerzej znana jako Wilhelm Scream.
Szymon Kowalski
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura