Post Punk swój największy rozkwit przeżywał w latach osiemdziesiątych, kiedy najsłynniejsze zespoły pierwszej punkowej fali pozostawały w uśpieniu. W założeniu gatunek ten miał łączyć agresję ze świeżą estetyką New Wave – mocne uderzenie, lecz bardziej eklektyczne.
Ziemią obiecaną Post Punku stało się RFN, gdzie narodziła się scena lokalna znanej też jako Neue Deutche Welle. Wśród zespołów, które się wówczas zawiązały, by tworzyć tę muzykę, znalazło się miejsce dla Nicka Cave’a i The Bad Seeds.
Nick Cave rozpoczął swoją karierę muzyczną od śpiewania w zespole The Boys Next Door. Rodzinna Australia okazała się rynkiem niekorzystnym dla młodego zespołu, który wyruszył na początku lat osiemdziesiątych do Berlina Zachodniego. W międzyczasie zmieniono również nazwę grupy na The Birthday Party. Zespół, choć nie istniał długo, miał okazję wsławić się głównie dzięki swojemu wokaliście, a zarazem tekściarzowi. Cave wówczas stał się znany z ogromnej energii na scenie oraz charakterystycznego wyglądu a’la wampir. Ważnym członkiem grupy był również gitarzysta Mick Harvey, który wspierał Cave’a jako kompozytor.
Narkotyki i wewnętrzne sprzeczki doprowadziły do rozpadu grupy, która miała już na swoim koncie trzy albumy. Na szczęście natura nie znosi próżni i z The Birthday Party powstało Bad Seeds. By do tego doszło, swoje siły połączyli, Cave z wyżej wymienionym Mickiem Harveyem oraz nowo poznanym gitarzystą, Blixą Bargeldem. Bargeld wcześniej szlifował swoje zdolności w eksperymentalnej grupie Einsturzende Neubaten. To oni, wraz z Barry Adamsem i Hugo Racem, dali nam pierwszy skład Bad Seeds, który udokumentowano na debiutanckim From Her to Eternity (1984).
Nieoszlifowane diamenty – The Bad Seeds
Przez pierwsze lata swojej działalności zespół rozwijał swoją karierę bardzo prężnie, będąc nieustannie w trasie koncertowej po Europie i nagrywając wiele materiału w studiu. Muzykę, którą tworzyli, charakteryzowały wpływy, którymi nie mogli się pochwalić inni muzycy wykonujący post punk – przypowieści biblijne, muzyka amerykańskiego Południa czy też pieśni Leonarda Cohena. To one sprawiły, że muzyka The Bad Seeds była nie do podrobienia, a niski głos Nicka Cave’a oraz zdolności pozostałych członków grupy były jak wisienka na gotyckim torcie.
Teksty opowiadające o przeciwieństwach wszystkiego co dobre, łagodne i miłe były miejsce popisu wokalisty, choć należy zaznaczyć, że wówczas Nick Cave swoje najlepsze liryki miał jeszcze przed sobą. Zespół również nie uciekał od swoich duchowych poprzedników. Poświecił im cały album Kicking Against the Pricks (1986), na którego całość składały się interpretacje piosenek innych autorów.
Słuchając pierwszych czterech płyt grupy, nie sposób nie zauważyć, jak bardzo starali się wyróżniać spośród tłumu. Co rusz stawali się lepsi w fachu, ale potrzeba im było czasu i praktyki. Ważne i problematyczne było również postępujące uzależnienie lidera, które najbardziej słychać w tekstach Your Funeral… My Trial (1986), zdecydowanie najmroczniejszym albumie z tej czwórki. Patrząc z perspektywy czasu, osobiście wolałbym jeden podwójny album, swego rodzaju The Best of Early Bad Seeds, aniżeli cztery albumy, na których druga strona jest do zastąpienia czymś lepszym, nagrywanym w podobnym czasie. Moment przełomowy miał dopiero nadejść.
Wrażliwa ofiara
It all began when they took me from my home
And put me on Death Row
A crime for which I’m totally innocent, you know
Nick Cave – Mercy Seat
Piąty album Bad Seeds, kiedy powstawał, nie zapowiadał większych innowacji w formacie znanym ich fanom. Ponownie głównym miejscem, gdzie kształtował się ten longplay, był Berlin Zachodni. Choć to, o czym jego twórcy jeszcze nie wiedzieli, to to, że po raz ostatni będzie im dane tworzyć w tej scenerii. Ponownie Cave i przyjaciele chcieli stworzyć płytę pełną gotyckiego mroku i poetyckiej wytrawności. Tym razem, muszę przyznać, że zadanie zostało wykonane z pieczołowitą starannością i mamy do czynienia z klasykiem gatunku.
Tender Prey (1988) otwiera utwór Mercy Seat, który z miejsca stał się jednym z ukochanych kawałków przez fanów. Od tego momentu nie ma koncertu Nicka Cave’a i Bad Seeds bez zagrania Mercy Seat. Przez całą długość piosenki słuchacza przeszywa motyw na pianinie, przypominający marsze pogrzebowe, ale to tekst jest najsilniejszym elementem projekcji obrazów. Historia opowiadana z perspektywy pierwszej osoby mówi o skazańcu oczekującym na swoje “krzesło łaski”. Jak można było się spodziewać, nasz narrator uważa się za kompletnie niewinnego. Prawdopodobnie jest to przyczyną biblijnej symboliki, którą odnajduje we własnej sytuacji. W końcu zasiada na owym krześle, wedle własnych słów, nie obawiając się śmierci.
Diabły Nicka Cave’a
Następny utwór Up Jumped The Devil nie ustępuje jakością swojemu poprzednikowi. Tym razem w centrum całej struktury odnajdujemy charakterystyczny bas ciągnący za sobą grane poza skalą pianino. Jest to połączenie z piekła rodem dla utworu o “panu piekieł” roszczącym sobie prawa do czyjejś duszy. Ten song jest dobrym przykładem tego, jak Nick Cave jest świetny w tworzeniu skojarzeń. Demonstruje to takimi wersami jak:” “my blood was blacker than the chambers of a dead nun’s heart”. Depresyjność gotyckich katakumb w myślach autora jest wyczuwalna na kilometr, choć chyba pierwszy raz w jego karierze została wyrażona w sposób tak bardzo poetycki.
Przeskakując igłą w głąb krążka, napotykamy City of Refuge, powrót do bluesowych wpływów. Czy może istnieć bardziej bluesowy motyw aniżeli bycie odrzutkiem? Prawdopodobnie nie, a dodając do tego żywe, galopujące tempo i temat ucieczki, wszystko układa nam się w spójną całość. Jest to świetny przykład, że zespół czuje się swobodnie zarówno w kompozycjach z marszowym tempem, jaki i tych, dających możliwość rozpędzenia się. Również w aspekcie wokalnym słyszymy członków zespołu wtórujących Nickowi, co dodaje patetyzmu całej historii.
Koniec to nowy początek
Ostatni utwór, o jakim pragnę tu wspomnieć, jest New Morning, również ostatni w chronologii całego albumu. Różni się od wszystkich pozostałych atmosferą i wydźwiękiem. Mamy tu autentyczny przykład piosenki Bad Seeds, z lat osiemdziesiątych, o pozytywnym wydźwięku i zasadniczo miłosnym charakterze. Jest to interesująca odmiana po czterdziestu minutach posępnego grania, a zarazem pierwsza jaskółka zwiastująca kolejny album grupy pt. The Good Son (1990).
Po tak wielu latach w trasie, stworzeniu dużego katalogu różnorodnych albumów, trudno nie zapomnieć o przełomowym momencie dla Nicka Cave’a i Bad Seeds, ich pierwszym arcydziele. Niech tych kilka wspomnianych przeze mnie utworów zachęci tych wszystkich, którzy nie znają płyty i jej niepowtarzalnego klimatu. Jest naprawdę warta przesłuchania!
Po więcej ciekawych tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/