Maj tego roku obfitował nie tylko w wybuchy zieleni za sprawą budzącej się natury, ale także w wiele nowości w świecie fantastyki. Jedną z nich jest książka Eweliny Stefańskiej, która od pierwszego spojrzenia kusi czytelników piękną ilustracją okładki. Czy wnętrze okazuje się równie ujmujące?
Mówi się, że świat nie jest czarno-biały. Często nie można jasno rozgraniczyć dobra od zła. Wydaje się, że w książkach fantastycznych o wiele łatwiej rzucać takimi rozróżnieniami. Wówczas postacie są dla nas po prostu przyjemne i wzbudzające zaufanie lub odpychające i jednoznacznie wrogie. Niekiedy jednak te odczucia mieszają się i splatają w wyjątkową mieszankę, która trzyma w napięciu do ostatnich kart opowieści. Podobnie jest z debiutancką powieścią Eweliny Stefańskiej „Więcej niż zło”.
Porywczość i doświadczenie
Młodość i starość to połączenie wykorzystywane przez wielu twórców. Niesie ono za sobą ogrom dodatkowych znaczeń i możliwości ukazania głębokich przeciwności. W powieści Stefańskiej również można dostrzec takie zabiegi, jednak wydaje się, że to nie wiekowa bariera dzieli bohaterów jej książki.
Podziały te są o wiele bardziej subtelne i jednocześnie głębokie. Częściowo związane są one z pochodzeniem i obcością Eustachego oraz Raviego i jego ludu. Choć Słowik również nie jest miejscowy i jego rozdźwięk z mieszkańcami wioski widać doskonale w jednej ze scen.
Jednak to nie te międzypostaciowe różnice są najbardziej fascynujące. W życiu żaden człowiek nie jest jednolity, zawsze mieszają się w nim różne cechy i talenty. Niekiedy nie są one harmonijne albo wręcz są powszechnie uważane za przeciwstawne. To właśnie element, który nadaje powieści „Więcej niż zło” głębi, a jej postaciom pełno krwistości. Zarówno zielarz, każdy z dzikusów, wiedźma, jak i kapitan, mają całą paletę różnych zachowań, które ukazują sprzeczności w nich samych.
Cechy te wynikają z przeszłych doświadczeń i doznanych traum, które rzutują na aktualne wydarzenia i reakcje. Jednocześnie nie poznajemy dokładnie historii bohaterów. Znamy ich tu i teraz, a koleje ich losu pozostają przed nami ukryte, zdradzane zdawkowo i wyrywkowo. Aż do końca czytelnik zadaje sobie pytanie „Kim jest Eustachy?”, „Jaki jest prawdziwy cel wysłania Słowika w Doliny?”, „Czego chce wiedźma?”. Tylko część tych wątpliwości udaje się rozwikłać w toku opowieści, reszta pozostaje wciąż ukryta.
Czym jest zło?
Tytuł powieści Eweliny Stefańskiej wprowadza element swego rodzaju filozoficznych rozmyślań już na początku. Jak rozumieć zło? W jakich kategoriach moralnych je rozpatrywać? Świat, w jakim osadzona jest akcja, wydaje się funkcjonować na styku późnego średniowiecza i epok nowożytnych. Mamy królów, którzy toczą ze sobą wojny i zabobonny lud, który obawia się czarów, ale chętnie korzysta ze zdobyczy wiedzy zielarskiej. Zatem chyba nie możemy rozpatrywać go w kategoriach chrześcijańskich, które przychodzą nam do głowy w sposób naturalny.
Czym w takim razie jest zło w książce? Czy jesteśmy w stanie je uchwycić? Zdaje się, że tak, jednak spostrzeżenie to jest mocno domyślne, ulotne. Przede wszystkim jednak wątek, który wydaje się z nim najdokładniej połączony, urywa się pod koniec pierwszego tomu o podtytule „Kroniki traw”. Czy zatem mógłby dać tytuł całemu cyklowi? Wątpliwe. Trzeba zatem szukać głębiej, a wątków do rozpatrywań autorka zdecydowanie czytelnikom nie szczędzi.
Piękna i bestia — zło wcielone?
Motyw urody połączonej z brzydotą nie jest chyba nikomu obcy i na dobre zagościł w popkulturze. W tradycyjnej formie łączył raczej dwie postacie, z których jedna słynęła z piękności, druga natomiast zdecydowanie w kanony się nie wpisywała. Po swego rodzaju ewolucji i przemianach dotarliśmy do momentu, w którym dwie, zdawałoby się przeciwstawne cechy, łączą się w jednej osobie.
Tak właśnie została zbudowana postać wiedźmy. Co ciekawe nigdzie w powieści nie pada jej imię, jest po prostu obcą dziewczyną, która w pewien sposób zakłóca spokój wioski, nad którą czuwa Słowik. Mimo że wątek Eustachego, Słowika i Raviego dominuje i jest pierwszoplanowy, to młoda czarownica wciąż wabi i zwraca uwagę. Tak jak przyciąga spojrzenia podczas swojego tańca w winiarni, tak również rzuca ziarno zainteresowania w myśli czytelnika.
Mami, przyciąga i jednocześnie odpycha. Jednocześnie trzeba zauważyć, że tak naprawdę nie wiemy o niej praktycznie nic, prócz tego czym zajmuje się w aktualnie opisywanych chwilach. Jej pochodzenie, przeszłość czy nawet zamiary pozostają ukryte pod płaszczykiem urody i hipnotyzującego tańca. Czytelnikom, podobnie jak postaciom powieści „Więcej niż zło” pozostają domysły i zagadki. Czy jednak jakieś okażą się słuszne?
Kandydat do debiutu roku?
Wielowątkowość, głębia i wciągająca fabuła książki „Więcej niż zło” sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Muszę tutaj przyznać, że podczas czytania zupełnie zapomniałam, że jest do pisarski debiut Eweliny Stefańskiej. Książka jest napisana bardzo dobrze, czyta się ją przyjemnie i z dużym zaangażowaniem. Widać nie tylko świetny warsztat, ale również plan na opowieść, który został drobiazgowo zrealizowany.
Co prawda niedawno minęła dopiero połowa 2022 roku, jednak zdaje się, że można już wyłonić kilku kandydatów do okrzyknięcia na przykład fantastycznym debiutem roku. Jednym z nich zdecydowanie byłaby powieść „Więcej niż zło. Kroniki traw”, którą zaserwowała czytelnikom wielbicielka fantastyki Ewelina Stefańska. Sprawdźcie sami, jaką ucztę przyszykowała — naprawdę warto!
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/