„The Battle At Garden’s Gate” jest kolejnym krokiem młodego zespołu w stronę panteonu największych gwiazd szeroko pojętej muzyki rockowej. Grupa czterech chłopaków po raz kolejny pokazuje, że ciesząc się muzyką, można sięgać wyżej niż niejeden by się spodziewał. Zaraźliwa radość wybrzmiewająca w każdym dźwięku potęguje dobre odczucia po przesłuchaniu albumu.
„Podrabiają Led Zeppelin.” – Jest to jedna z najczęściej wygłaszanych opinii na temat Grety Van Fleet, zespołu założonego w 2012 roku przez Joshue, Jake’a i Samuela Kiszka i nazwanego na cześć ich sąsiadki z ulicy. Bracia razem z perkusistą Danny’m Wagnerem bardzo szybko zyskali popularność. Stało się to głównie za sprawą niecodziennego głosu Josha, który swą barwą do złudzenia przypomina legendarny już wokal Roberta Planta z Led Zeppelin. Brzmienie zespołu zwieńczone charakterystycznym wysokim śpiewem leadera, przywołuje wspomnienia grupy z Wielkiej Brytanii.
Led Zeppelin?
Album „The Battle At Garden’s Gate”, który ukazał się 16 kwietnia 2021 roku, swoim stylem niewątpliwie nawiązuje do wybitnego zespołu, ale czy to źle? Uważam, że im więcej piosenek na poziomie Led Zeppelin będzie się pojawiać, tym lepiej. Chłopaki z Grety Van Fleet wykonują doskonałą robotę, na nowo popularyzując muzykę rockową, ale też widać w ich twórczości kreatywność. Zespół zdecydował się urozmaicić brzmienie albumu dodając, przebijające się dość często pianino. Ponadto ciekawą jest tematyka utworów. Jak podaje zespół, motywem przewodnim jest wpływ religii i wojny na życie człowieka. Ponadto widać, że zespół stara się zabrać głos w sprawie społeczeństwa, w którym żyjemy:
Co warto posłuchać?
„The Battle At Garden’s Gate” czyli drugi album studyjny zespołu to dwanaście doskonale współgrających ze sobą utworów, tworzących jedną spójną całość. Słuchając płyty możemy poczuć, że wszystko jest na swoim miejscu. „Heat Above” jest wręcz idealną uwerturą albumu, która wskazuje co czeka na słuchacza w dalszej jego części. Utwór wprowadza w dość budujący nastrój, pomimo dość ponurej, ocierającej się o wojnę i śmierć tematyki.
Wartym wspomnienia jest utwór „Broken Bells”, który mieliśmy okazję usłyszeć już parę tygodni temu. Spokojnie płynące balladowe brzmienia w ciekawy sposób kontrastują z resztą albumu, dając chwilę wytchnienia. Delikatne, lecz narastające dźwięki instrumentów idealnie przeplatają się z gładkim i płynącym wokalem.
„Spoiled wine tastes so good we have gone blind”
Materializm i konsumpcjonizm. Problem dzisiejszego „cywilizowanego świata”. Problem który wg. muzyków zabija człowieczeństwo. O tym śpiewa Josh Kiszka w „The Weight of Dreams” czyli prawie dziewięciominutowym (!) kawałku zamykającym album „The Battle At Garden’s House”. Dzięki niemu płyta ma idealną a gradacja napięcia osiąga w niej swój punkt kulminacyjny. Wyborne zwieńczenie albumu.
Po pierwszym przesłuchaniu płyty całkowicie mnie zelektryzowało. Szedłem ulicą w piątkowy poranek, chłonąc z nie lada przyjemnością kolejne utwory. Album „The Battle At Garden’s Gate” wprawił mnie w tak pozytywny „vibe”, że nie zwróciłem uwagi na to jak brzydki, mokry i zimny był to poranek. Nie spodziewałem się, że Greta Van Fleet tak pozytywnie mnie zaskoczy. Krążek przeniósł mnie w inny świat, z dala od pandemii, chłodu, deszczu i problemów. A chyba właśnie tym dla wielu z nas jest muzyka – ucieczką, radością i bezpieczną przystanią na wzburzonym oceanie naszego życia.
8/10