Po doskonałej passie ostatnich dokonań macierzystej formacji, przed członkami zespołu stanęło nie lada wyzwanie. Nie jest łatwo stworzyć nową, intrygującą formułę, która będzie spełniała oczekiwania fanów, mających na uwadze, że lubiany zespół został uśmiercony. Ja dość krytycznie oceniam Black Mental i z takim podejściem szedłem na koncert. Czy moja opinia została zmieniona na lepsze? Tak. Czy zatem jest to materiał bezbłędny? Absolutnie nie.
Początek koncertu odpowiadał setliście płyty dzięki czemu dość szybko usłyszeliśmy single promujące płytę czyli: Narodowy Socjalizm Kosmosu oraz Trybunę Małpoludu. I po drugiej z nich nadeszła pierwsza niespodzianka tego wieczoru, czyli Trafiony/Zatopiony z płyty Antyszanty. Przyznam, że od początku byłem bardzo ciekaw czy Dobaczewski cofnie się do czasów swojej pierwszej solowej płyty, bo jednak dzieli ją zupełnie inny skład (Spięty solo) oraz czas powstania (2009 rok) w porównaniu do płyty Black Mental. Natomiast okazało się, że w tym poszerzonym składzie materiał ten prezentuje się znakomicie. Moim faworytem wieczoru pozostanie: Dworujże oraz odśpiewana razem z publicznością Łódź wariatów. Ale to w końcu są koncerty promujące ostatnią płytę Spiętego i również przy kompozycjach z „dwójki” publiczność bawiła się dobrze. Przy Lejcach, które leczą już nikt nie korzystał z krzesełek przygotowanych dla widowni. Koncertowe spotkanie daje często możliwość lepszego usłyszenia poszczególnych partii instrumentów, które, z różnych przyczyn, mogły zostać „schowane” na albumie. Linie basowe w Karate Kit czy Homo Sapiens Erection w końcu wybrzmiały z odpowiednią energią. Na osobną pochwałę zasługuje gra Patryka Kraśniewskiego, który fenomenalnie sprawdzał się podczas całego występu a w szczególności podczas Zwiezdy śmierci. Ta piosenka szczególnie zyskała dzięki temu klawiszowcowi.
Anonserka koncertu zapowiadając występ wspomniała, iż płocczanin jest już stałym bywalcem Zamku i trudno się z tym nie zgodzić. Ja sam miałem przyjemność oglądać Lao Che trzykrotnie na terenie Centrum Kultury. Ta znajomość miejsca, publiczności oraz doświadczenie sceniczne przekładają się na niesamowitą charyzmę sceniczną, którą Dobaczewski epatuje. Nie jest to jednak typ rockowego kaznodziei. Charyzma ta objawia się przeszywającą emocjonalnością podczas wykonywania kompozycji. Krzyczane fragmenty w Wanted czy Bitwie o CO2 wprawiły w osłupienie zgromadzonych pod sceną.
Zaznaczyłem we wstępie, że repertuar płyty nie jest bezbłędny i te słabsze momenty płyty były odczuwalne również i na koncercie. Archiwum XXX czy Kopciuszko są dla mnie zbyt eklektyczne przez co ta żywiołowość płyty potrafi zostać zagubiona. A szkoda, bo utrzymanie ciągłego napięcia jest na koncercie równie ważne, co kontakt ze słuchaczami czy odpowiednia scenografia.
Tak jak wspominałem w zeszłym tygodniu, Dziedziniec Zamkowy ze względu na swoje otoczenie murami zamku, zapewnia odpowiednią osłonę na wypadek ewentualnych przeciwności pogodowych. I podczas tego koncertu to się sprawdziło. Pomimo ciągle kropiącego deszczu, wydłużony dach sceny zapewniał odpowiednie schronienie, a dalsze rzędy mogły ze spokojem zmieścić się pod filarami nie tracąc na odbieraniu muzyki. No i nie wiało. A wiadomo, jak jest wiatr, to jest zimno.
W tego typu stylistyce muzycznej łatwo by album na koncercie brzmiał gorzej niż na nagraniu. Samplowane dęciaki czy mnóstwo elektronicznych smaczków to elementy, które pozostają trudne do odtworzenia na żywo. Na szczęście Spięty z zespołem prezentują się na scenie bardzo dobrze i entuzjaści twórczości Dobaczewskiego mogą ze spokojem wybrać się na jego solowe koncerty. Nawet jeśli komuś nie podpasowała płyta Black Mental zawsze warto pójść usłyszeć Antyszanty. A w tym tygodniu na Zamku wystąpi kwartet Dagadana. Oczywiście, będziemy obecni!