Spoglądając w kalendarz spostrzegłem, że od ukazania się płyty Tylko się nie denerwuj minął rok. Z jednej strony rok to niewiele dla żywotności płyty, ale perspektywa obecnych wydarzeń sprawia, że wydaje się ona być z jakiejś innej rzeczywistości. Czy tytuł płyty był twoim mottem 2020 roku?
Myślę, że to hasło funkcjonowało do marca 2020 roku. Gdyby ta płyta ukazała się w czasie pandemii, to trzeba by zmienić nazwę i pewnie zupełnie zmienić formę w jakiej te piosenki się ukazały. Gdybym wiedział, jak to wyjdzie, zawarłbym w tych kompozycjach zupełnie inne przesłanie. Hasło Tylko się nie denerwuj musiałoby zostać zmienione co najmniej na „Weź i się nie denerwuj”. O ile treści zawarte na tym krążku są uniwersalne i aktualne, o tyle jej pogodny charakter bywa czasami mocno nieadekwatny do stanu ducha, w jakim wielu z nas aktualnie się znajduje. Lockdown, separacja czy obcowanie ze śmiercią stały się dla nas codziennością. To są aktualnie nasze największe powody do trosk.
Pamiętam, że ta płyta powstała niezwykle szybko i w tym kontekście zastanawiam się: czy z perspektywy czasu jesteś z niej zadowolony, czy jednak chciałbyś coś zmienić?
Nie jest to do końca prawda, bo szkice wielu kawałków z TSND powstały jeszcze przed moją pierwszą płytą. Ale coś w tym jest, bo dla mnie każda muzyka jest świadectwem pewnego czasu. Piosenki są dla mnie zapisem chwili, emocji i własnych przeżyć czy rozważań. Rzeczywistość zmieniła się nieodwracalnie i nie ma możliwości powrotu do tego, co było kiedyś. Możemy tylko wykorzystywać te doświadczenia, których nabyliśmy w tym trudnym czasie. Każdy aspekt naszego życia się zmienił i będzie to miało na pewno wpływ na to, jak będzie wyglądać sztuka tworzona teraz. Staram się niczego nie żałować i wydania tej płyty też nie żałuję. Szkoda mi jedynie tych wydarzeń, które się nie odbyły, wszystkich koncertów z tym materiałem, których nie udało się zagrać.
Czy w takim razie jesteś w stanie stwierdzić, jakie zmiany w muzyce będą występować?
Moim zdaniem muzyka zmienia się nieustannie. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy unikalne melodie i rytmy powstają cały czas. Tematyka i przekaz jest i będzie odzwierciedleniem problemów kolejnych pokoleń. Wciąż nastolatki będą komponować utwory o miłości i buncie, ale też o ekologii. I to nadal będą tak samo uniwersalne dzieła, jak dekady temu. Obecnie największym problemem branży jest sama forma dystrybucji muzyki. Niemożność spotkania się z publicznością na żywo spowodowała załamanie się wielu osób. Oczywiście, wciąż wielu twórców będzie dalej pisać i nagrywać, ale możliwe, że wielu już do muzyki nie wróci. Musimy się po prostu dostosować do obecnych warunków. Mam nadzieję, że po tych wszystkich wydarzeniach muzyka i sztuka w ogóle będzie równie ważna, jak kiedyś.
Pomimo covidowej rzeczywistości udało Ci się zrobić kilka muzycznych rzeczy. W wakacje zeszłego roku, wraz z Limboskim, ogłosiliście wspólną trasę Odmrożeni i udało wam się zagrać kilka koncertów pod tym szyldem. Czy planujecie Odmrożonych 2?
Rzeczywistość pokaże – na ten moment wszystkie moje działania są bardzo ograniczone. W czasie pandemii piszę bardzo dużo piosenek i bardzo chciałbym je zaprezentować, ale nie mam planów dalszych niż na następny tydzień. Bukujemy koncerty, ale nauczyliśmy się nie przywiązywać do nich za bardzo. Choć oczywiście będziemy przeszczęśliwi, jeśli uda się je wszystkie zagrać. Bardzo się cieszę, że udało nam się w zeszłym roku „odmrozić” choć na chwilę i jeśli Michał będzie chętny, na pewno coś jeszcze razem zagramy. Nie będę jednak oszukiwać, że moje koncertowe plany są uzależnione od obostrzeń związanych z pandemią. Przy czym muszę powiedzieć, że moja postawa jest teraz zupełnie inna niż jeszcze pół roku temu. Obecnie jest we mnie dużo więcej nadziei niż w październiku, pomimo wciąż słabej sytuacji. Dużo więcej odczuwam dziś złości niż smutku i teraz staram się ten czas i energię twórczo wykorzystać. Mam wewnętrzną potrzebę robienia czegoś, żeby przeciwstawić się temu, co obecnie się dzieje.
W podobnym czasie spotkałeś się również z Robertem Cichym i nagrałeś z nim utwór Posłuchaj na jego płytę Dirty Sun. Czy możesz zdradzić kulisy tej kooperacji?
Podobnie jak z Michałem Limboskim, ta kooperacja pojawiła się bardzo spontanicznie i szybko została zarejestrowana. Na dosłownie tydzień przed zamknięciem miksu i masteringu swojej płyty, Robert zaproponował mi nagranie wspólnego utworu. Spotkaliśmy się na chwilę, przyniósł szkic kompozycji i bardzo spodobało mi się to, co zaproponował. Nagrałem mu swoją prymkę zwrotki, a następnego dnia Ola Górecka napisała tekst. Kolejnego dnia zarejestrowałem samodzielnie wokal u siebie w sali prób i tak się złożyło, że ta wersja została na płycie. Robert później wysłał mi wstępny miks z pytaniem czy może być, a ja mu powiedziałem, że to jego płyta, więc to on decyduje [śmiech]. Ostatecznie z rezultatu jesteśmy bardzo zadowoleni. Całkiem nieźle wyszła ta zdalna praca.
Ostatnio wypuściłeś też teledysk z Małgorzatą Ostrowską do utworu Hej!. Czy to ostatni singiel z płyty Tylko się nie denerwuj?
Chciałem godnie zakończyć etap tej płyty, a ten numer zostawiliśmy na deser. To jest bardzo szczególna piosenka, której refren powstał dawno temu. Kilkakrotnie zmieniałem melodię tej piosenki, kilkakrotnie zmieniał się tekst. Podczas nagrywania szkicu, to wychodziła mi taka kłótnia dwóch gitar. Stwierdziłem, że fajnie by było tę kłótnie przenieść na wokale. Podeszliśmy do tematu ambicjonalnie i zaczęliśmy szukać głosu wśród osób, które najprawdopodobniej się nie zgodzą. Ku naszemu zdumieniu Małgorzata Ostrowska zgodziła się i dla mnie było to wielką nobilitacją, że ktoś taki zechciał nagrać utwór ze mną.
Czyli można zauważyć, że szybkość to jest ważny element Twojej twórczości.
Mocno angażuję się w rzeczy, które dzieją się aktualnie. Najwięcej zapału mam do tego, co aktualnie siedzi mi w głowie. Dlatego z chęcią nagrywałbym płytę co pół roku. Faktycznie mam taką niecierpliwą naturę. Proces twórczy jest jest dla mnie niezwykle ważny. Daje mi on pewną możliwość odreagowania emocji, które generuje otaczający mnie świat. Jeżeli mam jakiegoś doła w życiu, to piszę piosenkę, zamiast wylewać swoją złość na ulicy czy w internecie.
Moje pierwsze spotkanie z twoją twórczością miało miejsce podczas twojego występu w Offensywie De Luxe u Piotra Stelmacha. Przypomniałem sobie tamten koncert i zwróciłem uwagę, iż grałeś wtedy utwór Teraz Dzwonisz, ale z angielskimi słowami. Czy takie transformacje twoich utworów są częste?
Akurat piosenka Teraz Dzwonisz, czy w tłumaczeniu Now you’re calling, to jest bardzo szczególny przypadek. Tak jak utwór Hej! powstała jeszcze przed projektem The Hand Luggage Studio. To był eksperyment – Ola była tak przyzwyczajona do tamtej wersji, że nie chciała pisać polskiego tekstu. Ale Tylko się nie denerwuj z założenia miało być albumem w całości po polsku i trochę ją do tego zmusiłem. Okazało się, że polska wersja też zadziałała i numer wszedł na płytę. Teraz, komponując, staram się robić inaczej. Nie tworzymy tekstów w dwóch językach. Raczej melodyka decyduje, który język lepiej zadziała.
W ramach twojej twórczości nie tylko język ulega zmianie, ale również sama forma. Pamiętam, że z dużym zaskoczeniem słuchałem utworów Deszcz czy Dalej znając płytę The Hand Luggage Studio. Czy płyta Tylko się nie denerwuj zapowiada, że już zawsze będziesz grał w większym składzie?
Absolutnie nie – wychodzę z założenia, że każdą piosenkę można zagrać na tysiąc sposobów. Po pierwsze, zawsze jest to kwestia miejsca, czasu i możliwości. Po drugie, zawsze nowe wykonanie wnosi świeżą interpretację. Jay Kay z Jamiroquai mówił: „Dobra piosenka to taka, która zabrzmi świetnie nawet jeśli zagrasz ją z samą gitarą”. Obydwie moje płyty traktowałem jako formę zmierzenia się z konkretną estetyką.
Jak już ustaliliśmy dużo i często tworzysz muzykę. Czy możesz zdradzić jakieś plany na przyszłość?
Wszystko będzie zależało od tego, jak się będzie układała rzeczywistość. Piosenek znów powstało bardzo dużo i już dokonuję pewnej ich selekcji. Na pewno będę chciał to podzielić na dwa projekty. Chcę dodać mojej muzyce odrobinę nowoczesności w formie i to będzie prawdopodobnie trzeci, jeszcze inny, Sosnowski. Dodatkowo być może pojawi się drugi muzyczny projekt z moim udziałem. Mam ten problem, że słucham bardzo dużo różnej muzyki i wszystkich moich pomysłów i inspiracji nie uda mi się zdeponować w ramach jednej formacji. Tym bardziej, że spójność materiału jest dla mnie coraz bardziej istotna.
Na jakim nośniku najczęściej słuchasz muzyki?
Bardzo lubię słuchać muzyki z płyt CD ze względu na jakość. Jeżeli jakąś płytę już mam, to potrafię jej słuchać non stop przez pół roku. Niemniej, możliwość słuchania wykonawców z całego świata w streamingu jest fantastyczną opcją – szkoda, że tak słabo wynagradzaną artystom. Zazwyczaj i tak później odsłuchuję konkretne płyty, które są ze mną przez następny rok. Nie potrafię słuchać muzyki w formie singli – nie tworzę playlist. Jeżeli coś wpada mi w ucho, staram się posłuchać całej płyty i zdarza się, że podoba mi się w całości. Razem z Olą Górecką prowadzimy audycję Barszcz Sosnowskiego w Radiu Baobab i siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni do poszukiwania nowej muzyki. W przygotowaniach do Barszczu streaming bardzo się przydaje, choć jest wielu wykonawców, którzy na żadnych portalach streamingowych płyt nie mają i wtedy kupuję ich płyty na Bandcampie.
A w jaki sposób segregujesz tę muzykę? Alfabetycznie, gatunkowo czy może w jakiś inny sposób?
Nie wierzę w podział na gatunki, tym bardziej, że wiele z tych rzeczy, których słucham nie da się łatwo sklasyfikować. Nie mam też tak, że słucham tylko określonych gatunków, a reszty nie tykam. Jedyną zależnością jaką dostrzegam, to zależność pory roku. Jesienią i zimą słucham muzyki bardziej współczesnej, w szczególności elektroniki. Te ciemniejsze miesiące to dla mnie muzyka syntetyczna brzmieniowo. Wiosną i latem dominuje u mnie muzyka wywodząca się z korzeni, oparta na brzmieniu tradycyjnych instrumentów. Taka pierwotna muzyczna energia.
Czyli płyta Tylko się nie denerwuj znajduję się na półce wiosennej?
Tak, jak najbardziej. [śmiech]