Pewnego październikowego dnia, przeglądając Instagrama, natrafiłam na wiadomość, której raczej bym się nie spodziewała. Gud, genialny szwedzki producent, zapowiedział wydanie epki pod nowym pseudonimem. Rooster Debut, bo tak się nazywa, ukazała się 28 października 2022 roku. I okazała się być ogromnie pozytywnym zaskoczeniem.
Rooster AKA Gud
Carl-Mikael Göran Berlander, znany właśnie jako Yung Gud, Gud, czy teraz także Rooster, tworzy już od 2008 roku. Ma na swoim koncie sporo świetnych utworów, przykładowo Forever 2001, Frutta E Verdura (wspólnie z Whitearmorem), albo Red Cup. Znaczące dla kariery muzyka, było od początku mocne powiązanie z Sad Boys, zwłaszcza z Yung Leanem. Wyprodukował dla niego największe hity, takie jak np. Kyoto, które stanowi w całości jego oryginalne dzieło (bez samplowania) czy Ginseng Strip 2002, o którym mówił, że był tylko „próbą mikrofonu” i niesamowite jest, jaką popularność osiągnął. Ponadto, z Leanem współtworzy także duet Död Mark, prezentujący niespotykany, synkretyczny gatunek elektronicznego post-punku, zdobionego szwedzkimi tekstami. To tylko kilka z przykładów różnorodnej działalności artysty, a jest ich zdecydowanie więcej i wszystkie świadczą o wrodzonym talencie Guda. Osiągnął już status szanowanego i uznanego w świecie muzyki producenta, ale nie zatrzymuje się na tym. Wkracza na scenę jako Rooster, wydając Rooster Debut. Minialbum, na którym słyszymy jego głos.
Nikt nie prosił, każdy potrzebował
Kiedy dowiedziałam się o planowanej premierze epki, byłam w szoku. Od dawna słucham muzyki Guda, uwielbiam jego oryginalność i złożoność w tworzeniu beatów, które brzmią tak, jakby i tak mówiły więcej, niż powiedziałyby słowa. Dlatego też Rooster Debut tak bardzo mnie zaskoczył. Nie dość, że słyszymy tam jakościowe, Gudowe beaty, to tym razem jeszcze okraszone tekstem i to nie byle jakim. Przestudiowałam warstwę liryczną tego, jedynie nieco ponad 11-minutowego wydania i uważam, że jest ona niemalże prekursorska. Chodzi mi tutaj nie tylko o tematykę, ale i o sposób, w jaki Rooster ujmuje te treści. W mojej interpretacji opowiada o zmaganiu się z własną psychiką, o naturze związków tworzonych w obecnych czasach i upadku prawdziwej miłości, stającej się niemal niedoścignioną legendą. Podzielona na 5 spójnych utworów historia, została przekazana naturalnie, niewymuszenie, a przede wszystkim zrozumiale. Nie jest też specjalnie przeciągana, bo jak wspominałam, każda piosenka jest dość krótka. Słuchając, można odnieść wrażenie, jakoby rozmawiało się z przyjacielem, analizującym swoje przeżycia, choć on sam kieruje słowa prawdopodobnie do jakiejś kobiety. Myślę, że to ciekawy zabieg, ponieważ stwarza klimat komfortu i nie męczy, nawet jeśli słucha się albumu w pętli (tak, jak robię to ja).
Niepodważalnie ważnym atutem epki, jest też oczywiście brzmienie głosu Guda. Szczerze, nigdy wcześniej nie słyszałam go mówiącego cokolwiek, jako że nie udziela się zbytnio w wywiadach czy ogólnym show-biznesie. Nie znałam także jego pojedynczych, wypuszczanych nieoficjalnie utworów, na których znajduje się wokal (np. thisoneShivers). Rooster ma przyjemną, „znudzoną” barwę głosu, wysuwającą się znacząco na pierwszy plan, wciąż jednak komponującą się z wyrazistym podkładem. Dosłownie wszystko tutaj gra perfekcyjnie. Nic dziwnego, skoro twórca sam w pełni odpowiada za produkcję dzieła. Trudno mi nawet wskazać ulubione pozycje z krążka, raczej trzeba go słuchać w całości. Mogłabym powiedzieć, że najlepszą partią jest po prostu Rooster Debut.
Nowoczesna nostalgia
Warto wspomnieć o tym, jak to wydanie, choć jest produktem roku 2022, kontynuuje estetykę starszych czasów Sad Boys. Już od pierwszych dźwięków przywodzi na myśl początki ery soundcloudowego rapu, który był surowy, szczery i amatorski. I nie jest to w żadnym wypadku obraza, ponieważ spora grupa fanów kolektywu tęskni za tym unikatowym, jedynym w swoim rodzaju stylem.
Niesamowite, jak Rooster Debut łączy te dawne brzmienia z aktualnymi trendami. Dlatego też, bez zaskoczenia, w internecie natknęłam się na same pochlebne opinie o nowym projekcie Guda. Osobiście, mam nadzieję także na współpracę Roostera z jego znajomymi – Yung Leanem, czy członkami Drain Gangu, ale nie tylko. Ciekawie byłoby usłyszeć go np. z Danger Incorporated albo Killstationem. Myślę, że na spokojnie dogadaliby się muzycznie. Słowem podsumowania, czekam na więcej od świeżego nabytku undergroundowej sceny!
Po więcej tekstów ze świata muzyki zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/magmuz/