Siedzę w domu piszę tekst, nawiązując do pewnego klasyka. Tym razem jednak dokonam małego przewrotu, a mianowicie – pod hasłem numery na bifor, zaprezentuję wam top 5 kawałków z imprez i afterów z sezonu letniego anno domini 2018.
Tekst z cyklu throwback/bring back. W tym przypadku cofamy się do wakacji 2018. Lato to chyba było ciepłe, aczkolwiek nie jestem w swoich obserwacjach obiektywna. Ja pamiętam je jako wyjątkowo gorące – ale to osobliwe odczucie mogło mieć związek z naprzemiennym zwężeniem i rozszerzaniem moich naczyń krwionośnych. Niosła mnie wtedy impreza. 2-3 miesiące radości, muzyki i nowych znajomych. Tutaj skupimy się na tej środkowej części, czyli utworach, które dane mi było słyszeć w poznańskich klubach lub na afterach, i które stanowią wisienkę na torcie tamtych “słodkich” dni.
New Order – Blue Monday
To akurat wiosna, więc lekko naciągam fakty (choć lepiej brzmi określenie rozciąganie prawdy, heh). Ten popularny numer słyszany był co najmniej kilkukrotnie w Schronie o godzinie +/- 8. Słyszany tylko tam, i szczerze, nie wyobrażam sobie, by gdziekolwiek indziej tak niesamowicie wypełniał przestrzeń. Hymn tamtych dni i tamtych poranków, z których dziś pozostały tylko niewyraźne wspomnienia, zaś Blue Monday przeobraziło się w Lazy Monday.
Artefakt – The Radiant City
Ten numer krążył nade mną długo, bo od zimy i jedynej w moim życiu imprezy odbywającej się we wtorek, aż do lata i czasu czwartkowych wydarzeń w Schronie organizowanych przez Pokwisia vel Pockerfielda, na których bawiłam się, czy też brylowałam co tydzień.
Aphex Twin – Alberto Balsalm
Ten numer puścił znajomy, gospodarz afteru, jednego z przyjemniejszych na jakich byłam. Poza luźnym i letnim klimatem, pamiętam z niego jednak przede wszystkim ten utwór Aphexa Twina oraz rozkładanie namiotu w kuchni aka pułapki na ćpuny.
Maanam – Chce ci powiedzieć coś (old spice edit)
Tym utworem wymiotowałam – oczywiście nie dosłownie (akurat okres tamten to był czas bezzgonowy w moim życiu, wiekopomna forma rip). Niemniej “Chce Ci powiedzieć coś” słyszane było często zarówno w klubie, jak i w domu – szczególnie algorytmy youtube’a go lubiły, i w pewnym momencie znudził się całkowicie. Dziś już jest okej, choć nadal uważam, że jest dość męczący, i po prostu nie jest to najlepsza odsłona Kory, jak i labelu The Very Polish Cut Outs.
Modjo – Lady
I to jest prawdziwe crème de la crème. Słyszane raz na labowym ogródku. W pełnym słońcu sierpnia. Bodajże zagrane przez Away with the fairies. I taki też był mój stan.