Jaki ja byłem szczęśliwy, gdy okazało się, że zaledwie dzień przed ponownym zamknięciem kin, w mojej rodzinnej miejscowości odtwarzany będzie przedpremierowo film „Nomadland”. Bez chwili zastanowienia kupiłem bilet i wybrałem się na samotny seans. Warto podkreślić, iż była to pierwsza w moim życiu samotna wyprawa do kina. Okazała się świetnym przeżyciem, które z pewnością będę praktykował w przyszłości.
Film „Nomadland” zbiera świetne recenzje zarówno od widzów, jak i krytyków. Jest także na bardzo dobrej drodze do zgarnięcia kilku oscarowych statuetek, albowiem otrzymał aż 6 nominacji, w następujących kategoriach:
- Najlepszy film
- Najlepsza aktorka pierwszoplanowa – Frances McDormand
- Najlepszy reżyser – Chloe Zhao
- Najlepszy scenariusz adaptowany – Chloe Zhao
- Najlepsze zdjęcia – Joshua James Richards
- Najlepszy montaż – Chloe Zhao
Warto podkreślić, że „Nomadland” ma już na swoim koncie dwa Złote Globy, zdobyte w kategoriach „Najlepszy dramat” oraz „Najlepszy reżyser”.
Perfekcyjnie dobrana rola pierwszoplanowa
Twórcy nie mogli podjąć lepszej decyzji, jeśli chodzi o wybór aktorki odgrywającej główną rolę. Frances McDormand idealnie wciela się w postać kobiety pokrzywdzonej przez życie, która w wyniku recesji gospodarczej traci swój dobytek. Fern, bo tak ma na imię nasza bohaterka, nie ma jednak zamiaru się poddać i dzielnie walczy o odzyskanie życiowej radości, pomimo iż świat postanowił pozbawić ją dobrze płatnej pracy i kochanego męża.
Postanawia porzucić dotychczasowy styl życia, wsiąść w kampera i zostać nomadką. Podejmuje różne prace dorywcze, takie jak pakowanie zamówień w firmie Amazon, zbieranie buraków i tym podobne. Postanawia przedefiniować dotychczasowe pojęcie życia i skupić się na innych jego aspektach, jak np. wolność i poszukiwanie własnej tożsamości, podczas gdy świat nieustannie wpędza ludzi w wir pracy i odbiera radość z życia. Fern poznaje na swojej drodze mnóstwo przyjaciół, takich jak Swankie (której pasją jest obserwowanie natury), Dave’a, czy Lindę, z którą ma bardzo bliskie relacje.
Chwila refleksji i odrobina smutku
Nie ma co ukrywać, że na ekranie nie zobaczymy scen akcji, ciągłego napięcia, czy masakrycznych zbrodni. Ten film wycisza, uspokaja, skłania do refleksji nad ludzką egzystencją. Dowodzi, że wyprawa w nieznane może pomóc w zagojeniu wyrządzonych przez życie ran.
Film wprowadza widza w poczucie wewnętrznego smutku. To co mnie zastanawia i w pewien sposób porusza, to ciągła samotność, której poddana jest główna bohaterka. Pomimo iż poznaje na swojej drodze mnóstwo świetnych osób, skazana jest na niedobór najbliższych relacji. Po seansie naszła mnie jednak refleksja, czy warto z tą samotnością walczyć, zamiast po prostu zaakceptować taki stan rzeczy.
Jest to film uwalniający, pełen nadziei, pokazujący, że po wielu ciosach otrzymanych od losu, wciąż można być wolnym człowiekiem.
Nie tylko pieniądz się liczy
„Nomadland”, pomimo bardzo małego budżetu (5 milionów dolarów), jest filmem, który świetnie się prezentuje. Różnorodność krajobrazów, ujęcia, kolory – to wszystko współgra, kojąc przy tym widza, dobiegającym z ekranu spokojem. Ogromnie cieszy mnie fakt, że takie filmy znajdują swoje grono odbiorców i są doceniane, chociażby poprzez różne nominacje. Nie ukrywam, że produkcje traktujące o relacjach, ludzkich dramatach i egzystencji są dla mnie wyjątkowe i to one najbardziej mnie poruszają. W „Nomadland” czegoś mi jednak zabrakło. Z jakiegoś powodu ten film nie wyzwolił we mnie tak silnych emocji jak, chociażby „Wszystko za życie” z 2007 roku.
Wyprawa do kina była jednak wartościowym przeżyciem. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że „Nomadland” warto obejrzeć w samotności. Refleksja nad sensem życia przez resztę dnia gwarantowana.