Jedno z największych wydarzeń muzycznych w Poznaniu odbędzie się po raz kolejny już w przyszłym tygodniu! Next Fest to jednak nie tylko festiwal, ale także showcase nowych głów na polskich scenach oraz konferencja skupiona na najgorętszych tematach branży. Nasza redakcja również nie może się doczekać tej koncertowej manii, więc przygotowała listę tych wykonawców, których występy będą obowiązkiem na Next Festowej mapie od 24 do 26 kwietnia.
Drabusheyka
Era nawijaczy i hype’ujących ich DJ-ów w hip-hopie powoli się wypala. Nie mówię tego tylko dlatego, że jakoś tak kulturowo przyjęliśmy backing tracki, a co za tym idzie, technika podczas samych występów nie ma już takiego znaczenia, ale też gwiazdami największych koncertowych wydarzeń rapowych w ostatnich latach byli przede wszystkim artyści rage’owi, dla których nowe trapowe trendy są podstawą do podkręcenia głośności czy dorzucenia ciężkich gitar. Chodzi o wokalne dziwactwa, a nie celne puenty, ani uliczny klimat. To rap przygotowany pod format koncertu, a Drabusheyka to pewnie najlepszy i najbardziej efektowny reprezentant tego stylu w Polsce. Będziecie mieli okazję zobaczyć go na Next Feście już w czwartek 24 kwietnia w Schronie o 21:15.
Jego muzyka jest najzwyczajniej maniakalna. Pełna pomruków, krzyknięć, manipulacji wokalem, ale przede wszystkim charakteru, zapewne odrzuci większość słuchaczy-normalsów. Dla tych natomiast, którzy są chętni przekroczyć granicę szaleństwa i chaosu, może być to muzyczne doświadczenie zmieniające wasze życie. Przeklęte CHODZ ZE MNA NA GORE, hiperagresywne W Prime, melodyczna i spokojniejsza ANOMALIA lub euforyczny SEN, to kawałki, które zaatakują was w słuchawkach, ale dostarczą wam jeszcze intensywniejszych przeżyć na żywo. O ile zawsze byłam dość sceptyczna wobec nazywania raperów nowymi gwiazdami rocka, tak trudno nie porównywać występów Drabusheyki do chaotycznych koncertów punkowych. Mroczna i kosmiczna atmosfera w Schronie jedynie doda do tego wyjątkowego w swoim rodzaju koncertu na tegorocznym Next Feście. Dajcie się zaskoczyć!
Bazgrołki
Lubię wszystko, co nieoczywiste, eklektyczne i rozmarzone, a ponadto kocham polską muzykę i chcę w niej to wszystko odnaleźć. Dlatego staram się trzymać rękę na pulsie, jeśli chodzi o świeże polskie zespoły, żeby nic mi nie umknęło. A jest na co patrzeć – to zespoły złożone z fantastycznych młodych ludzi oraz ich talentu i idei, które tylko czekają na odkrycie. Na Next Feście będzie sporo artystów, których twórczość poznałam już dawno, i którym od początku wróżyłam dojście do wielkich rzeczy. Dziś są już na dobrej drodze, by usłyszeli o nich wszyscy, i na ich koncertach na pewno mnie spotkacie. Jednak forma showcase’u, jakim jest Next Fest, dla mnie jest po to, żeby odkrywać kolejnych. I kolejnych. I opowiadać wszystkim wokół, jacy są wspaniali, jak zakochałam się w ich muzyce, i zacząć wróżyć im rzeczy jeszcze większe. A szczerze przyznaję, że wróżę, i to wróżę zawzięcie, zakochując się w tych artystach coraz głębiej. No pressure, of course. Sama nie sprowadzę rozgłosu do każdej z muzycznych niszy, w których znajduję swoje perełki. Mogą dalej pozostać moim sekretem, ale co to byłaby za strata dla reszty świata…
Jest jeden zespół, z którego obecności w line-upie cieszę się szczególnie. Miałam okazję zobaczyć ich w Trójmieście kilka miesięcy temu, gdzie zaczarowali mnie od pierwszego dźwięku. Słyszałam, że od tamtego czasu stają się coraz ciekawsi na żywo. Zespół, który zabiera, jak sami to opisują, w “dźwiękową podróż na granicy rzeczywistości”. Trafne. To fuzja przystępnej piosenkowej formy z psychodeliczną awangardą. Spróbowałabym opisać ich brzmienie, używając znanych określeń, jak dream pop, post-punk, indie, fusion jazz, rock, ale tak sprawnie naginają znane formy, że nie wiem, w którą konwencję ich wpisywać. Zresztą, nie chciałabym im tego robić. Usłyszcie i oceńcie sami, a kto wie, może też dacie się zaczarować? Bazgrołki, moje odkrycie tej zimy, zagrają Pod Minogą, w piątek 25.04. o 19:15. Do zobaczenia na Next Feście!
Grzegorz Turnau
Najbardziej wyczekiwanym przeze mnie artystą, występującym na tegorocznej edycji festiwalu Next Fest, bez wątpienia jest Grzegorz Turnau. Jest jednym z moich ulubionych twórców w ogóle, a jego utwory grają w mojej duszy od dziecka. Ze względu na sentyment, ale i nieprzemijającą sympatię do tej muzyki, nie mogę doczekać się tego koncertu.
To, co najbardziej mnie urzeka w twórczości Pana Turnaua, to teksty utworów. Są one niewyobrażalnie poetyckie, a użyte słowa często przyprawiają mnie o ciarki. Każdy utwór jest osobną, kompletną historią. Słuchając muzyki, niemożliwym dla mnie jest nieskupienie się na tekście. Do tego oczywiście dochodzi głos; ciepły i czysty, doskonały dla tego rodzaju piosenek poetyckich. Otula słuchacza swoją barwą i zachęca do wsłuchiwania się. Wykorzystanie instrumentów akustycznych jest kolejnym czynnikiem, który sprawia, że bardzo chciałabym usłyszeć tę muzykę na żywo. Dźwięki fortepianu pojawiają się w niemal każdym utworze, ale również skrzypce, flet, klarnet, saksofon, czy gitara grają w nich swoją ważną rolę.
Nie mogę doczekać się usłyszenia popularnych utworów takich jak Bracka, Cichosza, czy Między ciszą a ciszą, które mimo upływu lat nadal są chętnie słuchane, a ich doskonałość nie przemija. Moim ulubionym utworem jest Naprawdę nie dzieje się nic z albumu o tym samym tytule z 1994 roku. Podoba mi się w nim wykorzystane instrumentarium, poprowadzenie melodii, ale przede wszystkim właśnie tekst, który według osobistej interpretacji może być przygnębiający, ale również pozytywny. Zależy, czy dla słuchającego to, że „naprawdę nie dzieje się nic i stanie się nic – aż do końca” jest miłym odetchnieniem i odciążeniem, czy zagwozdką, prowokującą do myślenia o sensie życia. Grzegorz Turnau zagra na Next Feście w sobotę 26 kwietnia w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek o godzinie 21.
metro
Metro w Poznaniu? Ależ tak, i to na Next Fest! Zespół zasilił szeregi bogatego line-upu, dołączając do takich artystów jak WaluśKraksaKryzys czy Piotr Rogucki. Na widok ogłoszenia oniemiałam z wrażenia i o mało co nie przetarłam oczu ze zdumienia! Ich muzyka nie opuszczała moich słuchawek od stycznia, więc ewidentnie przypadek znów zabawił się moim życiem.
Metro stanowi międzypokoleniowy most, który łączy chłód zimnej fali, równoważąc go nieco rozmytym, mglistym shoegaze’owym brzmieniem. Nieodpartemu urokowi tej formacji nie mogą oprzeć się nie tylko piękni dwudziestoletni, lecz także wciąż młodzi duchem wychowankowie kultowego jarocińskiego festiwalu. Fascynujące, energiczne melodie, którymi zespół oddaje ukłon w stronę takich zespołów jak Republika czy Myslovitz, urozmaicone są bogatą warstwą liryczną. Metro nie stroni również od inspiracji klasykami literatury; biorąc na warsztat dzieła Dostojewskiego, a nawet Goethego. Teksty takich utworów jak Na Balkonie, Spadając czy Intro (znów na osiedlu pachnie śmiercią) niemalże samoczynnie zapadają w pamięć. Przemyślane, osobiste, chwytają za serce swą dosadnością, zręcznie lawirując między lękiem przed przemijalnością, poczuciem niezrozumienia a poszukiwaniem samego siebie pośród wszechogarniających problemów dorosłości. ,,Nie zapominaj, że twój wróg to tylko lustro” – zdanie niczym maksymę, śpiewa Aleksander Zajdel w utworze Faust. Odważny, nieco prowokujący, a momentami szeptany wokal także stanowi nieodzowny filar ich twórczości, nie wspominając o ich oryginalnym rockowym wizerunku.
Do poznańskiego koncertu pozostało coraz mniej czasu… Zdecydowanie zachęcam, by jak najszybciej zaopatrzyć się w Next Festowy karnet i na żywo doświadczyć uzależniającej dynamiki zespołu metro w The Publier Irish Pubie w 24 kwietnia czwartek o 19:45.
Kathia
Jak dobrze jest się zachłysnąć powiewem świeżości! Twórczość Kathii jest o tyle obca i wyjątkowa, co znajoma i komfortowa. Artystka, której debiutancka płyta przestrzeń ukazała się dopiero dwa lata temu, to osobowość już w pełni artystycznie rozwinięta. Mnie absolutnie oczarowała swoimi subtelnymi i onirycznymi hitami jak TIMOTHEE CHALAMET czy empiria – pełnymi tytułowej przestrzeni, choć zawsze dążącymi do konkretnego celu. Aby uzasadnić moją rekomendację, wystarczyłyby niezliczone odsłuchy tych kawałków, ale co pewnie najważniejsze w tej całej układance, Kathia brzmi zupełnie inaczej na nowych singlach zapowiadających jej nadchodzącą drugą płytę. Akustyczny i bardziej „poważny” zwrot, który przyszedł wraz z Listopadem, na nowo prezentuje wokalny talent i umiejętności pisania ballad artystki. Przestrzenność elektroniki jest zamieniona na przestrzenne klawisze i struny w tegorocznym Stój, a Wszystko jedno zaciera granice pomiędzy nowoczesnym a nowofalowym popowym hitem. W jej katalogu króluje przede wszystkim różnorodność, a to największa możliwa zaleta.
Kathia ma szansę zostać gwiazdą wielkiego formatu na polskiej scenie, co udowadniają kolejne umiejscowienia nowych piosenek na radiowych listach przebojów (w tym naszej), jak i pojawienie się jej wizerunku na billboardzie na Times Square w Nowym Jorku. To czas Kathii i my w nim po prostu żyjemy. Musicie zobaczyć ją na żywo w czwartek 24 kwietnia w Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek o godzinie 18:20!
Bibobit
Na tegorocznym Next Feście najbardziej wyczekuję występu zespołu Bibobit. Gram na saksofonie i odkąd pamiętam, wiele osób z mojego środowiska ich wspominało, a ja początkowo podchodziłam do tego z dużym dystansem. Myślałam, że to kolejna nieudana próba przekonywania społeczeństwa do jazzu, który często wydaje się dla innych zbyt „wyniosłym” i niedostępnym gatunkiem, ale kiedy się w końcu przełamałam i zdecydowałam posłuchać ich dyskografii… Byłam zachwycona. Kwintet po prostu bawi się dźwiękami, w najlepszym tego słowa znaczeniu, a ich album Podróżnik, to fuzja najróżniejszych styli – jazzu, funku, hip-hopu i muzyki elektronicznej. Kontrast między utworami takimi, jak Metafizyczny i Telefon, jest na tyle wyraźny, że śmiało mogę stwierdzić jedno – tutaj nie istnieją ograniczenia i normy. Po prostu sztuka pozostaje sztuką, bez żadnych podziałów. Głos Daniela Moszczyńskiego to idealne uzupełnienie dla barw instrumentów takich jak trąbka, saksofon, perkusja, fortepian i bas.
Nie mogę nie wspomnieć o Janie Adamczewskim (saksofon), który zachwyca swoim brzmieniem i niezwykłą charyzmą na scenie, jak i poza nią. Kilka lat temu dostałam na warsztatach jego solową płytę Around The Movie, do dzisiaj znajdującą się wśród mojej kolekcji. Często słuchałam jej, gdy potrzebowałam odetchnąć na chwilę od otaczającego mnie świata. Bibobit to już nieco inny styl muzyczny, ale nadal tak samo ujmujący, chwytający za serce swoimi tekstami i kompozycjami dźwiękowymi. Do zobaczenia w Blue Note w piątek 25 kwietnia o 19:00!
Maria Pińska
Kosma Król
Każdy, kto kiedykolwiek spędził ze mną więcej niż pół godziny na rozmowie o muzyce, doskonale wie, że hip-hop kocham z równie mocną intensywnością, z jaką z niego szydzę. Nie jestem fanem takiego dziaderskiego gadania, że kiedyś to był rap, a teraz to go nie ma (z tego miejsca serdeczne pozdrowienia dla Krzysztofa Zalewskiego), ani że coś, co nie ma tempa 90 BPM, nigdy nie było i nie będzie hip-hopem (tutaj natomiast pozdrowienia dla Piha), ale muszę przyznać, że w ostatnich latach brakowało mi na polskiej scenie newcomera, który pojawiłby się znikąd i z miejsca zrobiłby efekt „wow” czysto rapowymi skillsami.
Aż tu nagle – na radarze zjawił mi się Kosma Król; megatalenciak z fantastycznym warsztatem, elastycznym flow, tonami charyzmy i zgrabnym piórem ociekającym zajawką, który powinien zamknąć usta obu wyżej wymienionym panom. Po tegorocznym, świetnym POLOCIE, Kosma od razu wskoczył na szczyt mojej osobistej listy raperów, których obowiązkowo trzeba śledzić i co jakiś czas zaglądać, co u nich słychać, bo potencjał aż kipi. Czuć przede wszystkim, że przykłada bardzo dużą uwagę do liryki, często zarzuca oryginalnymi gierkami słownymi i porównaniami, co nie oszukujmy się – niestety, ale staje się obecnie rzadkością. Dodatkowym plusem jest Kania zapewniający mu pełną rozpiętość i rozmaitość stylówek, w których Kosma radzi sobie naprawdę świetnie: miejscami jest newschoolowo, kiedy indziej reggae, momentami króluje drum’n’bass, a po drodze mamy jeszcze multum wpływów okołojazzowych.
Bardzo żałowałem, że nie mogłem pojawić się na marcowym POLOTOUR, bo biorąc pod uwagę, jak często Kosma wspomina o swoim zamiłowaniu do freestyle’owania, to po prostu musi być obowiązkowy punkt jego koncertu. A jako osoba po części wychowana na oglądaniu WBW czy Bitwy o Południe, zawsze jaram się dobrymi barsami wymyślonymi na poczekaniu. Z tego też względu mam szczerą nadzieję, że w trakcie jego występu w ramach Next Festu, usłyszymy parę zwrotek rzuconych „na wolno”. Nie ma zresztą nic lepszego niż dobry, klimatyczny hip-hopowy koncert, gdzie cała publika wspólnie macha łapami do rytmu. A piątkowy gig Kosmy w Muchos o 20:45 najzwyczajniej w świecie nie ma prawa wyglądać inaczej – Pamiętniki Pigmejów rozbujają wszystkich bez wyjątku. Nawet tych, którzy trafią tam zupełnym przypadkiem.
WaluśKraksaKryzys
Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam Walusia: było to świeżo po wydaniu MiłyMłodyCzłowiek, a konkretniej utwór NaNoże. Pierwsze co wpadło mi do głowy po odsłuchu to kilka niecenzuralnych słów i wrażenie, że ktoś skrzętnie spisuje to, co zdarza mi się mamrotać pod nosem.
Od tego czasu niejednokrotnie wracałam do tego krążka, aż przyszedł 2021 rok i wydany w pandemicznej rzeczywistości ATAK. Dla wielu z nas był to okres, który z perspektywy czasu widzimy jak przez palce, a dla mnie po upływie kilku lat, ten czas brzmi jak ten właśnie album. Wiem dokładnie dlaczego odnalazłam tam siebie i byłam w stanie słuchać go praktycznie non stop, a właśnie dzięki temu jestem w stanie przywołać sobie wspomnienia z pandemii, czy powolnego oraz lekko wyboistego wchodzenia w dorosłość. Myślę, że nie przesadzę stwierdzeniem, że jest część mnie, która podziwia Walusia. Za to, jak często brutalnie potrafi się uzewnętrznić, za to, jak autentyczny jest zarówno w swojej muzyce, jak i w tym co robi dookoła niej, ale przede wszystkim za to, że tych trudnych wyznań nie opakowywuje w urok, lekkość i lirykę, a ukazuje ból, chłód i rdzę swoich doświadczeń.
Bo tak właściwie brzmi dla mnie WaluśKraksaKryzys. Jak opuszczona, pełna rdzy, metalu i kurzu industrialna hala z powybijanymi oknami, o której zapomniał nawet najstarszy mieszkaniec wioski, w której się znajduje. Nie zapomniała o niej tylko tamtejsza młodzież, która regularnie się tam spotyka i pomimo ciężkiego bagażu doświadczeń na plecach, planuje wspólne podbicie świata. Nie mogę się doczekać jego koncertu w Tamie w sobotę o 19:45.
Wirefall
Zespół Wirefall to jedno z najciekawszych objawień na polskiej scenie rockowej ostatnich lat. Po raz pierwszy usłyszałem ich na KozyNostra Rock Fest 2023, gdzie mieliśmy okazję dzielić scenę. Już w trakcie ich soundchecku poczułem, że będzie to mocny występ, ale to, co wydarzyło się potem, kompletnie mnie zaskoczyło. Ich pewność siebie i spójność brzmienia wbiły mnie w ziemię. To była energia, której dawno nie widziałem. Emanował tym każdy z członków zespołu.
Ich debiutancki album Retina zrobił na mnie ogromne wrażenie. Utwór Time Machine to prawdziwa petarda, łącząca mroczne riffy z elektroniką i szybkimi zmianami tempa. Jest pełen emocji i świetnie oddaje charakter zespołu. Soy Sauce to kolejny numer, który wciąga od pierwszych dźwięków, mieszając ciężkie brzmienie z chwytliwą melodią, a Beautiful Beast ma w sobie głębię, która w połączeniu z wokalem tworzy niezapomniany klimat. Te utwory pokazują, jak zespół umiejętnie balansuje między energią a emocjami.
Co szczególnie imponujące, zespół gra tak krótko, a już osiągnął tak wiele. Powstali w 2022 roku, a ich debiut ukazał się w 2024 roku. Mimo to ich ekspansja jest błyskawiczna – wygrali prestiżowy Antyfest Antyradia, zagrali w Polsce i za granicą, a ich obecność na festiwalach i rosnąca liczba fanów to dowód na to, że mają ogromny potencjał. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że są już w czołówce polskiej sceny rockowej.
Teraz czekam na ich występ w sobotę o 21:15 Pod Minogą w ramach Next Festu. Po tym, co zobaczyłem w 2023 roku i jak rozwijali się przez kolejne miesiące, wiem, że na pewno będzie to jedno z największych zaskoczeń tego festiwalu, a nawet jeden z najmocniejszych punktów tego wydarzenia. Wirefall to zespół, który na scenie daje 200%, a ja nie mogę się doczekać, by znów poczuć tę moc.
Szymon Michalak