Muchy – Szaroróżowe [Recenzja]

fot: facebook.com/muchyband

Biografia zespołu Muchy mogłaby posłużyć za doskonały materiał na film: głośno przyjęty debiut, kolejne albumy, roszady personalne, setki koncertów rocznie, aż w końcu praktyczne zniknięcie ze sceny na ładnych kilka lat. Tak doświadczeni życiowo poznaniacy prezentują album Szaroróżowe, który jawi się jako nowa jakość w historii tego zespołu.

Gdy w 2014 roku ukazał się album Karma Market mało kto mógł być zadowolony z umieszczonej na nim zawartości. Po kolejnej rotacji w składzie, poza Michałem, na płycie nie było żadnego oryginalnego członka Much, co wpłynęło na odmienną stylistykę brzmieniową. Największym mankamentem płyty była jakość piosenek. Nie były one interesujące, ponieważ były pozbawione charakterystycznego stylu zespołu. I pomimo tego, iż na samej płycie znajduje się kilka ciekawych pomysłów, to sam Wiraszko przyznaje dziś, że uważa tę płytę za niedokończoną. Wspominam historię poprzedniej płyty, dlatego, że stanowi ona piękny kontrast do Szaroróżowego, albumu na wskroś: przemyślanego, kompletnego i dopieszczonego.

Po lewej stronie oryginalne zdjęcie autorstwa Michaela Nasha z roku 1946 wykonane w Warszawie. Po prawej: okładka albumu wykonana na poznańskiej Wildzie.

Szaroróżowe stanowi powrót do pierwotnego składu zespołu uzupełnionego o osobę Stefana Czerwińskiego, jednakże trudno tu będzie porównywać album ten do Terroromansu. Od czasu wydania debiutu minęło czternaście lat i upływ lat słychać w samych kompozycjach. Nie jest to jednak zarzut, lecz próżno szukać na tym albumie hardrockowego brzmienia. Większość piosenek to dość spokojne, refleksyjne kompozycje okraszone sporą melancholią:  Złocenia, singlowe Lato 2010 czy zagrany tylko na akustycznej gitarze Guliwer . Ta ostatnia jest wyjątkowa również z tego powodu, iż została w całości skomponowana i wykonana przez Szymona Waliszewskiego, co stanowi odważne i ciekawe przełamanie całego albumu. Zresztą to niejedyne muzyczne zaskoczenie jakie popełnił Szymon na płycie. Bardzo spodobał mi się romans perkusisty z elektronicznym zestawem w utworze Na pół.  Mimo obecności wielu spokojnych piosenek, na płycie zdarzają się bardziej energetyczne momenty takie jak chociażby: skoczne 22 Godziny czy agresywne Plemiona. Energii nie można również odmówić „firmującej” całej płycie kompozycji  tytułowej, która powala swoją transową linią basu graną przez Stefana. Bardzo cieszy mnie również obecność synthowego grania Piotra Maciejewskiego, które przecież świetnie sprawdzało się na Notorycznych Debiutantach, a również na tej płycie doskonale dopełnia on drugie i trzecie warstwy kompozycji (Z poradnika podróżnika, Na pół).  Cieszy, że ten gang Much gra w takim składzie, bo to najbardziej dopieszczone kompozycje w historii tego zespołu.

Nie będę ukrywał, że twórczość tekstowa Michała Wiraszki jest dla mnie niezwykle ważna.  Piosenki Much towarzyszyły mi niejednokrotnie w ważnych momentach życia i wynikało to z niebanalnej warstwy tekstowej. Na Szaroróżowym tematy liryków związane są z refleksjami dotyczącymi codziennego życia. Możemy zatem posłuchać o: zawziętości człowieka (Na pół), przemijalności doznań (Lato 2010) czy relacjach rodzinnych (Złocenia). Co ważne, twórczość Michała również przeszła pewną ewolucję i nie podejmuje on już jedynie tematów osobistych, jednostkowych, ale również społecznych. I tak wokalista podejmuje problematykę: jednostki w społeczeństwie (Nie wiem jak Ty), podziałów społecznych (Plemiona) czy odważnie zestawia poszukiwanie miłości z bezdomnością psów (Psy miłości). Jak widać Muchy dojrzały nie tylko muzycznie, ale również tekstowo.

Gdy po raz pierwszy, jeszcze przed premierą całości, usłyszałem piosenkę tytułową byłem bardzo zaskoczony jakością brzmienia, bo niestety, ale produkcja płyt Much pozostawała wiele do życzenia. Na szczęście Szaroróżowe doskonale gra. Świetne, soczyste brzmienie doskonale uzupełniają różnego rodzaju muzyczne smaczki, które uświetniają zaproszeni goście. Na szczęście dla muzyki, nie zostali oni dodani, aby polepszyć marketingowo odbiór płyty, lecz idealnie wpasowują się w zaistniałe już melodie. Panie uzupełniają w chórkach wokale Michała, a Panowie dokładają dodatkowe partie instrumentów. Takie wykorzystanie gości stanowi o bardzo dojrzałym myśleniu o własnych kompozycjach jedynie uzupełnionych przez przyjaciół z branży. Podejście to sprawia, że wciąż wiemy, iż mamy do czynienia z piosenkami Much, a nie plebiscytem i „upychaniem” albumu gośćmi.

To było długie siedem lat oczekiwań na ten album. Trudno byłoby teraz zliczyć wszystkie czynniki, które wpłynęły na takie opóźnienie, ale myślę, że taka droga była konieczna abyśmy otrzymali tak dojrzały album. I w jakimś sensie jest to na pewno nowe otwarcie dla kwartetu: Wiraszko, Maciejewski, Waliszewski, Czerwiński. Panowie podnieśli artystyczną poprzeczkę bardzo wysoko i myślę, że dla wielu Szaroróżowe może stać się najlepszym albumem poznaniaków. Dla mnie jest to płyta doskonała i przede wszystkim kompletna. Zatem ocena również pełna. Obyśmy na następną nie musieli czekać tak długo.

Ocena 5/5

Muchy tworzą: Stefan Czerwiński, Piotr Maciejewski, Szymon Waliszewski, Michał Wiraszko