Moim zdaniem „Klangor” to obecnie najlepszy polski serial. Mimo że w ostatnich czasach pojawiają się coraz lepsze produkcje (Wataha, Belfer, Kruk) to i tak „Klangor” bije je na głowę.

26 marca na Canal+ swoją premierę miał pierwszy odcinek „Klangoru”. Serial opowiada historię psychologa więziennego ze Świnoujścia, którego córka ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Postanawia on rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Może nie brzmi to, jak coś zupełnie nowego. Jednak to, co dzieje się w tym serialu, to jak sprawnie i w jak ciekawą stronę to zmierza, sprawia, że trudno nie obejrzeć jeszcze jednego odcinka. I jeszcze jednego. I tak aż do ostatniego.
„Klangor” trzyma w napięciu od początku do samego końca. Nie ma tutaj odcinka będącego takim zapychaczem, jak to bywa w niektórych przypadkach. Tak samo zresztą jest ze scenami. Każda z nich jest tutaj po coś i każda wnosi coś nowego. Nadaje kolejne konteksty fabule. Trudno jest tutaj nawet powiedzieć coś więcej, bo jest to serial, który bardzo łatwo jest zaspojlerować.

Obsada aktorska nie zawiodła
Scenariusz powstał na podstawie pomysłu Tomasza Kamińskiego w ramach programu CANAL+ SERIES LAB, a odpowiedzialnym za niego jest Kacper Wysocki. Ideą tego projektu są warsztaty dla scenarzystów połączone ze spotkaniami z producentami. Za reżyserię serialu natomiast jest odpowiedzialny Łukasz Kośmicki. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ wcześniej pracował on przy scenariuszu filmu „Dom Zły”, a w serialu rzeczywiście czuć coś z kina Smarzowskiego.
Pod względem aktorskim ten serial to najwyższa półka. Mamy tu Arkadiusza Jakubika, Wojciecha Mecwaldowskiego, Maję Ostaszewską i Maćka Musiała. Oprócz nich warto wymienić także Konrada Eleryka, który po mistrzowsku zagrał chorego psychicznie uciekiniera oraz Katarzynę Gałązkę, wcielającą się w siostrę zaginionej Gabi Wejman. Wszyscy aktorzy trzymają tutaj bardzo wysoki poziom. Postacie są tu bardzo dobrze napisane i żadna z nich nie została potraktowana po macoszemu.

Oprócz dobrze i dokładnie zbudowanych postaci moją uwagę zwróciło, jak dużo szczegółów zostało w tym serialu umieszczonych. Jeśli bohater ubrudzi kurtkę, wrzuca ją do pralki. Kiedy wchodzi do domu, zdejmuje buty. Kiedy coś gdzieś odkłada, wraca po to i z powrotem to zabiera. Niby są to małe rzeczy, ale w serialach często się zdarza, że w jednej scenie aktor np. ma zegarek na ręce, a w drugiej już nie, co psuje realizm. Tutaj nie uświadczymy takich „błędów”. Na tę szczegółowość zwraca również uwagę sam Piotr Witkowski, grający Krzysztofa Ryszkę. W niedawnym wywiadzie dla Canal+ mówił o bliznach na nadgarstku, które, mimo że są tak słabo widoczne (możliwe, że żaden z widzów ich nie zauważy), to jednak one są. I są po coś.
Skandynawski klimat?
Dużo osób pisało o klimacie tej produkcji, że przypomina im serial skandynawski. Rzeczywiście czuć tu taki skandynawski kryminał, jednak jest on także dramatem psychologicznym, opowiadającym o rozpadzie rodziny. Osobiście bardziej mi jednak przypominał klimat polskich seriali z ostatnich lat, o których wspominałem na początku. Sporo jest takich spokojnych ujęć natury z okolić Świnoujścia, które przerywają napięcie i są dla widza taką chwilą oddechu. Montażowo może nie jest to coś nowego, ale doceniam, w jak ciekawy sposób historia została ułożona. Nie jest to poukładane chronologicznie, a kolejne karty odkrywane są powoli. Ma to swój cel — do samego końca nie możemy odgadnąć, jak to wszystko się zakończy. Cliffhangery działają tutaj tak dobrze, że automatycznie odpalamy kolejny odcinek i to bez zastanowienia.

Na zakończenie dodam, że na pewno za jakiś czas wrócę do tej produkcji. Klangor to jeden z tych seriali, w których za drugim razem dostrzegamy o wiele więcej. Wcześniej nie zwróciliśmy na coś uwagi, bo przecież nie mieliśmy pełnej wiedzy na temat tego czy innego bohatera, ani co wydarzyło się wcześniej, a zostało pokazane w kolejnych odcinkach. Wreszcie nie jest to serial, o którym można powiedzieć, że „jak na polski to dobry”. To po prostu naprawdę dobra produkcja.
Albert Cichy
Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/