Kinematografii stuknęły dwie dekady, jak dziś odbieramy ten album?

Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień śpiewał Magik na Chwilach Ulotnych. Dwadzieścia lat temu katowicka grupa Paktofonika wydała swój debiutancki album. Jest to idealna okazja, żeby przyjrzeć się jak brzmi Kinematografia po dwóch dekadach. 

Kinematografia – okoliczności wydania

Wyobraźmy sobie taki obrazek – Katowice, lata dziewięćdziesiąte, szare bloki i grupa trzech znajomych. Bardzo dobrze raperów portretuje film Jesteś Bogiem w reżyserii Dawida Leszka. Trochę pracują, trochę siedzą sobie na ławce i palą trawkę, trochę rapują. Otoczeni szarzyzną i monotonią zaczynają tworzyć i przez około 2 lata zbierają materiał. Nie da się jednak ukryć, że polski rap dopiero raczkował, inspiracji nie było zbyt wiele. Nie chcę się skupiać w tym artykule na kontekście historycznym, ale godnym odnotowania jest fakt, że w takich czasach udało się chłopakom wydać TAKI album.  

TAKI to znaczy JAKI?

Świeży

Osobie która urodziła się prawie rok po wydaniu tego albumu ciężko jest ocenić świeżość w momencie wydania. Oczywiście mogę porównywać do innych krążków z tego czasu, ale klimat przełomu wieków znam tylko i wyłącznie z filmów, zdjęć czy sztuki. Nie wiem, czy Kinematografia bardziej wpisuje się do mojego wyobrażenia tego czasu, czy może bardziej sama to wyobrażenie tworzy. Obraz tego okresu w mojej głowie koresponduje z emocjami po przesłuchu. Pojawiające się skratche, sample i fragmenty rozmów tworzą ogólny klimat dziwnej nostalgii do czasów, których nie znam.

Okładka albumu Kinematografia

Kinematografia ma coś w sobie że ciężko o niej zapomnieć. Nie brzmi jak najwyższe osiągniecie inżynierii dźwięku, ani nie jest jakaś eksperymentalna. Niektóre z bitów dzisiaj zyskałyby miano lo-fi. Słuchaczy zdobywa swoją szczerością. Tym, jak dobrze głosy chłopaków się dopełniają. Kinematografia jest jak talia 52 kart. Możesz zapomnieć raz na jakiś czas, że coś takiego w ogóle istnieje. Jednak gdy przypomnisz sobie to możesz spędzić przy niej wiele godzin. Jak talia kart oferuje wiele różnych i odmiennych gier w obrębie jednego stylu, tak bardzo podobnie jest z tym albumem. Na tym polega jego świeżość – można zajrzeć do Kinematografii po długim czasie i i tak się świetnie bawić. Poczuć się melancholijnie przy Nie Ma Mnie Dla Nikogo, heroicznie przy Jestem Bogiem, porozmyślać do W Moich Kręgach, czy ogólnie pobujać się przy dźwiękach hip hopu na dziewiątym piętrze w bloku. 

Kultowy

Kto nie zna Jestem Bogiem? Jeden z najbardziej znanych polskich rap utworów wszech czasów. Bardzo kontrowersyjny tekst dwie dekady temu, ale to tylko z plusem dla Paktofoniki, bo zyskali rozgłos. O składzie ponad podziałami powstał wcześniej wspomniany film. Na pożegnalnym koncercie w Spodku w 2003 roku bez tragicznie zmarłego Magika pojawiło się pięć tysięcy osób. Grupa wygrała też Fryderyka w kategorii najlepszy album hip hopowy. Nie nazwałbym tego albumu rewolucyjnym, ale z pewnością jest kultowy dla historii polskiego rapu.

Wykon Jestem Bogiem na koncercie pożegnalnym

Grupa jednostek czy grupowa jedność

Każdy z raperów doskonale wiedział jaki jest jego atut i potrafił go wykorzystać do granic możliwości. Bardzo melodyjne, eksperymentalne flow Magika. Niski, hipnotyzujący ton i absolutnie mistrzowska technika Fokusa. Prawdopodobnie najciekawsze teksty i kojący głos Rahima. Wszystko ze sobą współgra i tworzy jedną całość której po prostu bardzo dobrze się słucha. Każdy z raperów otrzymał solowy kawałek na płycie, pozwalają one zagłębić się w umysł każdej z tych indywidualności. Teksty są właśnie tym spoiwem, które artystów łączy i które sprawia że Kinematografii słucha się jak pewnej opowieści. Historie są intymne, można powiedzieć że pomagają nam one wedrzeć się w głowę opowiadającego. Emocje towarzyszące podczas odsłuchu są bardzo różnorodne, ale mimo wszystko w spójnej atmosferze. A jest ona, poprzez dobrane bity bardzo relaksująca – super na zimowy wieczorek.

Kadr z filmu Jesteś Bogiem

Do Kinematografii warto wrócić, gwarantuję, nie można się zawieść. Po 20 latach od wydania albumu słucha się fenomenalnie. Nie towarzyszy uczucie, jakoby brakowało mu czegoś, pomimo upływu lat.