Kilka słów o najbardziej grobowym zespole w Polsce – Nagrobki

Jest zimny, listopadowy wieczór, rok 2023. Rzęsisty deszcz pada na beton w centrum Poznania. Przykrej aury dopełnia fakt tego, że tramwaj właśnie uciekł mi sprzed nosa. Aby się nie spóźnić do pracy, szybkim krokiem pieszo pokonuję trasę w ulewie. Chcąc choć trochę umilić sobie podróż, włączam swoją playlistę na losowym odtwarzaniu. W słuchawkach usłyszałam Matkę Jedyną od zespołu Nagrobki. Był to dzień, w którym zakochałam się w tym zespole.

Zdjęcie zespołu Nagrobki, pochodzące z sesji do albumu Pod Ziemią z 2019
Nagrobki – od lewej: Adam Witkowski i Maciej Salamon (fot. Tomasz Pawluczuk)

Na pierwszy rzut oka twórczość Nagrobków może wydawać się błaha i monotematyczna. W rzeczy samej, ich teksty poruszają się tylko w obrębie jednej tematyki – pogrzebów, przemijania i wszystkiego co związanego ze śmiercią. Do tego dochodzi posępna, minimalistyczna warstwa muzyczna czerpiąca najwięcej z post-punku, choć pojawiają się w niej elementy awangardowego jazzu czy gotyckiego rocka. Ta prostota kryje w sobie jednak jedyny w swoim rodzaju klimat. Pomimo, nomen omen, grobowej atmosfery twórczość Nagrobków jest bardzo żywa i dynamiczna, a zawdzięczają to szerokiemu wachlarzowi stylów i inspiracji.

Okładka Portretu Trumiennego (2018), autorstwa Witkowskiego, który oprócz bycia muzykiem jest również malarzem.

Adam Witkowski oraz Maciej Salamon poznali się na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Witkowski był wtedy wykładowcą, na którego zajęcia uczęszczał Salamon (dzisiaj oboje wykładają na gdańskim ASP). Sam zespół powstał na zgliszczach innego trójmiejskiego projektu o bardzo wdzięcznej nazwie, osadzonego w garage punku. Gdańszczanie postanowili połączyć siły jeszcze raz i tak w 2014 roku powstała EP-ka Pańskie Wersety. Album nagrany na przestrzeni czterech dni miał być osadzony w tematyce śmierci, przypominającej średniowieczny motyw memento mori. Choć był to bardzo prosty i skromny pomysł na zespół, ewidentnie urzekł Adama i Macieja, którzy rok później wydali pełnoprawny debiut – Stan Prac. Inspirowany ciężkim punkowym graniem, album ten rozpoczął muzyczną ewolucję grupy. Na Granicie z 2017 roku zostały podkreślone jazzowe inspiracje – na przód wybija się gra na saksofonie Mikołaja Trzaski, który często wspomaga muzyków w trakcie nagrań. Portret trumienny (2018) przedstawił eksperymentalne brzmienie wykorzystujące długie, ambientowe przejścia, a Pod Ziemią z 2019 wprowadził do instrumentarium syntezatory, prezentując bardziej zimnofalową stronę zespołu.

Otoczka, jaką narzuciły sobie Nagrobki absolutnie nie ogranicza kreatywności Witkowskiego i Salamona. Objawia się ona między innymi w kompozycji utworów – na pierwszy rzut oka posępne i powtarzalne melodie zdają się nie skrywać wielu tajemnic przed słuchaczem, ale to tylko pozory. Zaglądając chociażby do przywołanej już wcześniej Matki Jedynej, w uszy rzuca się wykorzystanie atonalności. Autorzy nie boją się sięgać po dźwięki spoza skali, spoza tego co znane i przewidywalne dla słuchacza – wprowadzają tym samym atmosferę niepokoju oraz chaosu. Saksofon meandruje pomiędzy przyjaznym a wrogim, dźwiękami w skali i poza skalą. Wywołuje uczucie niepewności, pogłębiane przez tekst – „Ósma godzina, szukają syna, chłopak w górach, zginął w chmurach”…

To właśnie atmosfera stanowi o sile twórczości gdańskiego zespołu. Ponure, ciemne i szare jesienne wieczory, przez większość osób znienawidzone, mogą stać się dzięki niej magiczne. Nigdy nie wiadomo, gdzie poniesie nas alienująca melodia saksofonu z Kolejnego Roku w Urnie, czy też chłodne syntezatory prowadzące melodię Spowiedzi Umarłego. Jest to muzyka idealnie wpisująca się w wizję przygnębiającej miejskiej aury. Jednocześnie jednak przenosi słuchacza do innego świata pełnego grozy i nieszczęścia, rodem ze starych bajek, gdzie zło zapanowało nad światem. Jedyna różnica jest taka, że nie ma w świecie przedstawionym pozytywnego bohatera, ani choćby krzty dobroci – pozostaje nam tylko muzyczna obserwacja zgliszczy i resztek ludzkości zachowanej w obliczu wszechobecnej śmierci. Nie można jednak zapominać o chwytliwości piosenek Witkowskiego i Salamona. Pomimo swojej nietuzinkowej natury, powtarzalnego charakteru i przygnębiającej atmosfery Nagrobki potrafią tworzyć świetne refreny, które bardzo łatwo wchodzą do głowy i później ciężko się ich pozbyć. Świetnie spisują się w łączeniu ekstrawaganckich konceptów i prostych, post-punkowych melodii, odwołujących się do pionierów gatunku. To kolejny aspekt łączenia tego, co znajome z tym, co obce.


W 2024 roku Nagrobki obchodzą X-lecie powstania zespołu. Z tej okazji na przestrzeni października i listopada odbywa się jubileuszowa trasa, z okazji której gdańszczanie odwiedzą dziesięć polskich miast. Nawet w trakcie koncertów nie stronią od innowacji – mimo smutnej tematyki utworów, część koncertów jest grana dla dzieci, a zmienione teksty nawiązują do znanych bajkowych postaci, takich jak Jagódki czy Muminki. Paradoksalnie, życzę Nagrobkom, by ich zespół się od śmierci trzymał z daleka. Jest to projekt, który swoją oryginalnością do dzisiaj potrafi zaskakiwać i wyróżniać się na mapie polskiej muzyki niezależnej.