Filmowe 2/10 – „Zielona Latarnia”

Prowadzący: Albert Cichy, Matylda Rozpędek

Realizatorka: Agata Gliniecka

Green Lantern jest kolejną fikcyjną postacią, znaną przede wszystkim z serii komiksów publikowanej przez DC Comics. Reżyserem, który podjął się wyzwania zekranizowania przygód zielonego superbohatera, jest Martin Campbell. Nowozelandzki twórca ma na koncie takie produkcje jak “Casino Royale” czy “Goldeneye”. 

Hal Jordan jest nieodpowiedzialnym i korzystającym z życia pilotem doświadczalnym. Pewnej nocy spotyka kosmitę – Abina Sura, który zostawia mu Pierścień Mocy. Pierścień jest projektorem zielonej energii, która może się zmaterializować w dowolny twór, służący mu jako broń bądź narzędzie. Jednak tylko Wybraniec może wykorzystać siłę pierścienia. Jako Zielona Latarnia musi chronić kosmos, w tym Ziemię przed siłami zła. 

źródło: Filmweb.pl

Jak na nasze standardy, ten film NIE JEST ZŁY. Jednak jak na standardy filmu o superbohaterze, który ma odpowiednie “zaplecze” komiksowe, definitywnie nie jest to dobry blockbuster. Bohaterowie nie mają żadnej głębi psychologicznej, jako widz, który nie zna komiksów z przygodami Hala, nie poznajemy praktycznie żadnej postaci. Główny antagonista, nie jest do końca tym “złym”. Reżyser tak pokierował aktorem, że w sumie nie jesteśmy pewni czy on jest zły, dobry, albo pół na pół. Sytuacji nie ratuje Ryan Reynolds, który wcielił się w głównego bohatera. Była to pierwsza, acz nie jedyna przygoda, aktora z kinem superbohaterskim. (Kilka lat później, wcielił się w postać Deadpoola) Jedynym pozytywnym elementem wydaje się jego wygląd. Aktor jest porządnie zbudowany i dobrze wygląda w obcisłym lateksie.

“Green Lantern” jest chyba jedynym filmem omawianym w Filmowym 2/10, który doczekał się innych nagród niż Złote Maliny. W 2011 roku aktorzy Ryan Reynolds i Blake Lively zostali nominowani do Teen Choice za ulubioną aktorkę/aktora w filmie science-fiction/ fantasy a rok później aktor otrzymał Kryształową Statuetkę jako Ulubiony Superbohater. Dlatego warto zaznaczyć, że produkcja Martina Campbella nie jest tragiczna, jest po prostu słaba.