Czy John van den Brom znalazł przepis na sukces?

Lato w zespole Lecha Poznań było burzliwe i każdy sympatyk niebiesko-białych chciałby o tym okresie jak najszybciej zapomnieć. Podobne odczucia mogą towarzyszyć holenderskiemu szkoleniowcowi poznaniaków. John van den Brom, bo o nim mowa, miał trudne wejście do polskiej Ekstraklasy i szatni „Kolejorza”. Ostatnie tygodnie pokazują jednak, że udało mu się odnaleźć przepis na sukces i ciemne chmury opuszczają Poznań.

van den Brom
Źródło: polskisport.pl

Feta trwała krótko

Sezon 2021/2022 był dla Lecha udany. Odzyskanie mistrzostwa Polski po siedmiu latach i ukoronowanie w ten sposób stulecia klubu to cele, które udało się w stolicy Wielkopolski zrealizować. Wydawać by się mogło, że będzie to najszczęśliwsze lato dla poznaniaków od lat. Wielki, wyczekiwany sukces oraz stworzenie zgranej, dobrze funkcjonującej drużyny, która jeszcze miała zostać wzmocniona. Świętowanie w Poznaniu trwało jednak do czasu…

6 czerwca ówczesny trener Lecha Poznań, Maciej Skorża, publicznie ogłosił swoje odejście z klubu. Wśród sympatyków mistrza Polski nastąpiła swego rodzaju żałoba. Szkoleniowiec ten był, jest i zapewne wciąż będzie w Poznaniu bardzo ceniony. Podczas pobytu w zespole zapracował na szacunek zarówno kibiców, jak i działaczy „Kolejorza”. W końcu zdobył tu dwukrotnie tytuł mistrza Polski i wszyscy wierzyli, że to właśnie pod jego wodzą uda się ten sukces powtórzyć.

Działacze Lecha musieli działać szybko, ponieważ zbliżał się okres przygotowawczy do nowego sezonu. Wiele mówiło się o potencjalnych kandydatach, a wśród wymienianych znaleźć można było kilka ciekawych nazwisk. Ostateczny wybór padł na Johna van den Broma, byłego trenera m.in. Anderlechtu czy AZ Alkmaar. Decyzja ta wydawała się bardzo rozsądna i spotkała się z aprobatą wielu sympatyków. Holender był kimś, kogo w Poznaniu poszukiwano, trenerem lubiącym ofensywny styl gry, a także z doświadczeniem w europejskich pucharach.

Trudne początki

Informacja o podpisaniu kontraktu z holenderskim szkoleniowcem pojawiła się 19 czerwca. John van den Brom od razu rozpoczął pracę z zespołem, aby jak najlepiej przygotować się do nadchodzącego sezonu, czasu nie było dużo. Sparingi oraz początek sezonu nie wyglądały najlepiej w wykonaniu piłkarzy „Kolejorza”. Szybkie odpadnięcie z eliminacji do Ligi Mistrzów, przegrany mecz o Superpuchar oraz pozycja w strefie spadkowej to scenariusz, który nie wróżył nic dobrego. Nowy trener Lecha zaliczył falstart i to na każdej możliwej płaszczyźnie.

W parze ze słabymi wynikami szła również słaba dyspozycja boiskowa piłkarzy. Na korzyść van den Broma z pewnością nie wpływała również atmosfera jaka panowała wokół klubu. Brak zapowiadanych transferów, plaga kontuzji czy nieporadność działaczy doprowadziły do fali hejtu w stronę zespołu. W konsekwencji duże grono kibiców domagało się jak najszybszego zwolnienia Holendra. Już nikt w Poznaniu nie pamiętał o zdobytym parę miesięcy wcześniej mistrzostwie Polski.

Cierpliwość popłaca

Pomimo naporu ze strony kibiców, działacze Lecha wierzyli w słuszność swojej decyzji. Choć sierpniowa dyspozycja zespołu tego nie zapowiadała, to coś w drużynie „Kolejorza” się odmieniło. Dzisiaj w Poznaniu temat zwolnienia van den Broma został zapomniany. Ostatnie tygodnie wlały w niebiesko-białe serca poznańskich sympatyków ogrom nadziei. Jeszcze dwa miesiące temu nie do pomyślenia było, że ta drużyna jest w stanie grać na wiosnę w europejskich pucharach i liczyć się w walce o mistrzostwo Polski. Holenderski szkoleniowiec pokazał, że warto dać szkoleniowcom więcej czasu i nie oceniać pochopnie ich pracy.

Oczywiście, nie można popadać w skrajności i wychwalać trenera ponad niebiosa po kilku dobrych meczach. Holender nie zdobył jeszcze w Poznaniu żadnego tytułu. Warto jednak docenić to, że udało mu się wyjść z kryzysu i dokonać czegoś, co było największą bolączką trenerów w Ekstraklasie. Van den Bromowi udawało się w końcu połączyć grę w europejskich pucharach z rywalizacją na ligowym podwórku. Lech Holendra nie jest porywający, za to imponuje skutecznością, a to w ostatecznym rozrachunku jest najistotniejsze.

Należy również oddać trenerowi, że poradził sobie w warunkach, którym niejeden by nie podołał. Do połowy sierpnia często musiał radzić sobie z jednym nominalnym środkowym obrońcą – i to młodzieżowcem, Maksymilianem Pingotem. W dodatku, w roli jego partnera występowali pomocnicy oraz boczni obrońcy (Alan Czerwiński i Barry Douglas). Jeśli dodać do tego fatalną dyspozycję piłkarzy będących kluczowymi postaciami w poprzednim sezonie (Joao Amaral) oraz nietrafiony transfer bramkarza (Artur Rudko), który miał być wzmocnieniem, problemy stopniowo się nawarstwiały. Były to kwestie, które mogą przytłoczyć człowieka próbującego odnaleźć się w nowym środowisku. Po czterech miesiącach pracy trzeba jednak przyznać, że 55-latek stawił czoła temu wyzwaniu.

Źródło: dziennik.pl

Cztery miesiące pracy w liczbach

Pracę Johna van den Broma w stolicy Wielkopolski należy rozdzielić na dwa okresy: do sierpniowego meczu ze Śląskiem Wrocław i po spotkaniu z WKS-em. Był to czas przełomowy w drużynie Lecha Poznań, po którym rozpoczął się zupełnie nowy rozdział dla holenderskiego szkoleniowca. Możliwe, że wpływ na to miał dwumecz z Dudelange, gdy poznański zespół zapewnił sobie udział w Lidze Konferencji Europy. Ogromna presja związana z oczekiwanym przez wszystkich awansem mogła przerodzić się we wiarę we własne umiejętności. Zresztą, statystyki ponownie nie kłamią

Porażka w meczu ze Śląskiem była dla Lecha trzecią w tym sezonie Ekstraklasy, a do tego udało mu się tylko raz zremisować, na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. Do tej pory strzelił zaledwie 2 bramki i stracił 7. W dodatku „Kolejorz” przegrał w meczu o Superpuchar Polski z Rakowem Częstochowa 0:2. W europejskich pucharach do 14 sierpnia wyglądało to trochę lepiej – 3 zwycięstwa, 1 remis i 2 porażki. Nie można jednak zapomnieć o kompromitacji w Azerbejdżanie oraz na Islandii. Łącznie od początku sezonu do dnia meczu ze Śląskiem Lech rozegrał 9 spotkań. Uzyskał w nichbilans 3-2-4, strzelając średnio 1,56 gola i tracąc aż 1,89 bramki na mecz!

Spoglądając na wyniki po 14 sierpnia, dostrzec można kompletną przemianę zespołu. Styl gry nie zawsze jest porywający i widowiskowy, ale przynosi oczekiwane efekty w postaci zwycięstw. Skupiając się na ligowym podwórku, Lech w 8 ostatnich spotkaniach zdobył 20 na 24 możliwe do zdobycia punkty, nie ponosząc żadnej porażki. Tylko 3 stracone bramki i aż 6 czystych kont w tym okresie to wynik godny pochwały. Od meczu ze Śląskiem Wrocław Lech rozegrał na wszystkich frontach 14 spotkań. W 8 z nich wychodził zwycięsko, 5 kończyło się remisem, a tylko raz musiał uznać wyższość przeciwnika. Zdecydowanej poprawie uległ również bilans bramkowy. Strzelone (23) i stracone (10) gole, dają średnią odpowiednio 1,64 i 0,71 ogola na mecz.

Okres próby przed Holendrem

Lech aktualnie zajmuje 7. miejsce w lidze ze stratą 3 punktów do wicelidera. W Lidze Konferencji Europy zaś jest bliski awansu do fazy pucharowej. Trener John van den Brom pokazał już klasę, a wyjście z kryzysu można rozpatrywać jako sukces Holendra. Przed 55-latkiem czeka próba, dzięki której będzie mógł potwierdzić swoją dobrą pracę lub stracić w oczach kibiców to, na co zasłużył w ostatnich tygodniach. Wielkimi krokami zbliżają się mistrzostwa świata, ponieważ do ich rozpoczęcia pozostał ledwie miesiąc. W tym okresie czekają jednak na Lecha jeszcze trzy niesamowicie istotne spotkania. Okres od 27 października do 3 listopada będzie najważniejszym tygodniem w dotychczasowej kadencji van den Broma.

Na przestrzeni siedmiu dni Lech najpierw uda się do Wiednia, aby postawić się miejscowej Austrii. Przy zwycięstwie i korzystnym wyniku w spotkaniu Villarrealu z Hapoelem „Kolejorz” może zapewnić sobie udział w europejskich pucharach na wiosnę. Trzy dni później do Poznania zawita aktualny lider Ekstraklasy – Raków Częstochowa. To spotkanie będzie niezwykle istotne pod względem obrony tytułu mistrza Polski. Następnie, 3 listopada wszyscy w Poznaniu będą czekać na wielkie sportowe święto. Do stolicy Wielkopolski przyjedzie zespół „Żółtej łodzi podwodnej”, czyli Villarreal i mecz ten zakończy fazę grupową Ligi Konferencji Europy. W Poznaniu życzą sobie, aby spotkanie to było przypieczętowaniem pewnego już awansu i nagrodą za trudną drogę, którą przebyli piłkarze i pracownicy Lecha w tym sezonie.

Historia Johna van den Broma pokazuje z kolei, że nie warto wyciągać pochopnych wniosków, czasem wstrzymać się z oceną i pozwolić na spokojną pracę. Oby droga, jaką obrali działacze Lecha w przypadku Holendra, była coraz częstszym zjawiskiem na ekstraklasowych boiskach.

***
Po więcej ciekawych tekstów ze świata sportu zapraszamy tutaj –> https://meteor.amu.edu.pl/programy/sport/