„Chąśba” – opowieść o kłamstwie i zgubie

Zapewne wiele osób po przeczytaniu słowa chąśba miało ochotę szybko wyszukać jego znaczenie za pomocą Google. Spokojnie, nie potrzeba żadnych nerwowych poszukiwań, już wyjaśniam. Ten osobliwy wyraz wywodzi się ze staropolskiego określenia kradzieży lub rozboju. Nowa powieść Katarzyny Puzyńskiej zaskoczy jednak czytelników nie tylko wyszukanym tytułem. 

Gra pozorów? 

Czego można się spodziewać po autorce poczytnych kryminałów? Raczej nie książki zupełnie innego gatunku. Szczególnie jeśli na tapet do kompletu z klimatem fantasy trafią nawiązania do rodzimych wierzeń i folkloru. Puzyńska wysoko postawiła sobie poprzeczkę w powieści „Chąśba”. Wydaje się jednak, że uda się jej zaskoczyć zarówno wiernych fanów jej twórczości, jak i miłośników fantastyki nieobeznanych z jej piórem.  

Już pierwszy rzut oka na książkę intryguje i sprawia, że czytelnik chce sprawdzić, co go czeka dalej. Nie spotkacie tutaj bowiem tradycyjnego modelu powieści z uporządkowanymi rozdziałami. Całość przypomina bardziej połączenie gawędy, podróży i swego rodzaju gry. To od osoby czytającej zależy, jak wiele wątków pozna i na czym się skupi. „Drogowskazy” zawarte w tekście kierują do anegdot, które rozwijają kolejne zagadki, ale jak zostało zaznaczone przy każdej z nich: jeśli Cię to nie interesuje, czytaj dalej. W tym miejscu, mimo całej miłości do książek drukowanych, oddać muszę wyższość elektronicznej wersji, w której przejścia są możliwe jednym kliknięciem i są dzięki temu niezwykle płynne. 

Chąśba, czyli zagadki w niezwykłej oprawie 

Fantastyczne drużyny zazwyczaj kojarzą się z silnymi wojownikami, potężnymi czarodziejkami czy innymi wyjątkowymi bohaterami. Jednak ekipa z książki Katarzyny Puzyńskiej wygląda zgoła inaczej. Czy ktoś spodziewa się, że świat ocali kat-kuternoga, chuderlawy młodzik i uparta dziewczyna? To właśnie taki zespół staje do walki o losy całego grodziska, a wręcz ludzkości. Wspomniana osada również nie jest zwyczajna. Cała historia rozgrywa się bowiem w wiosce bez nazwy, leżącej nad jeziorem Straszyn w Królestwie. Traf chciał, że państewko również nie ma nazwy! 

To niecodzienne otoczenie poznajemy w niezwykle trudnym czasie. Trwa tam zbyt długa zima, szlachta targana jest sporami, a w lasach zaczynają panoszyć się przeróżne stwory i bestie. Na dodatek zbliża się Jare Święto, a zadziorna Marzanna jakoś nie przejawia uczynności i nie daje się złapać, spalić na stosie, a następnie utopić. Czy może być gorzej? Zdecydowanie tak! Ze świątyni w wiosce ginie drogocenna tarcza podarowana przez samego Jarowita, który nie należy do dobrotliwych bóstw. Co więcej, w niewyjaśnionych okolicznościach ginie karczmarka, która na domiar złego zamienia się w strzygę. 

Wdowiec, zawadiaka i nie-boginka 

W centrum tego zamieszania trafia Strzebor, który właśnie nieszczęśliwie owdowiał. Młodzieniec zdecydowanie nie jest typem miłośnika przygód, ale miłość do żony (oraz oskarżenie o morderstwo) zmuszają go do rozpoczęcia podróży w poszukiwaniu prawdy. Traf chce, że uciekając przed strażnikami, ratuje z opresji dziewczynę z niezwykłym znamieniem w postaci śnieżynki. Mora zdecydowanie zaprzecza, jakoby była Marzanną, jednak niezwykła aparycja pcha ją do ucieczki i wymusza ciągłe ukrywanie. Na skutek przypadku (i obietnicy pokaźnej zapłaty) do tej wesołej kompanii dołącza marudny kat, który swoją rozbójniczą przeszłość przypłacił nogą. 

Od spotkania ich losy toczą się bardzo wartko, a sprawy rozwiązują się w ciągu zaledwie kilku dni. Bowiem tylko tyle czasu pozostało im na rozwikłanie zagadki morderstwa Bolemiry, odnalezienie złotej tarczy oraz sprawcy chąśby, a także ocalenie grodziska przed przedstawicielami Czarodziejskiego Ludu. 

Chąśba powrotem do korzeni? 

Słowiańskie bestie, stwory i bogowie nie należą do najprzyjaźniejszych. Piękne, kształtne rusałki czyhają na śmiałków pragnących przekroczyć rzekę, a pod cudnym wyglądem kryją niewyobrażalną siłę i nienawiść do ludzi. Stolemowie niby dla zabawy rzucają, gdzie popadnie ogromnymi głazami i prześladują ludzi. Nawet najlepszy człowiek po zmianie w wąpierza nie powstrzyma się przed atakiem na byłych pobratymców. Dodatkowo zmarli mogą zamienić się w krwiożercze strzygi, a topielcy stają się utopcami, które uniemożliwiają rybołówstwo, atakując nierozważnych wędkarzy i rybaków. Nie brakuje również podstępnego czorta, który dręczy swoje ofiary przez wieczność, nie pozwalając im na spokojną, ludzką śmierć. 

Co więcej, w lesie swoje królestwo ma Leszy, który niezwykle ceni sobie ciszę oraz prywatność. Natomiast Jarowit, który jest patronem wiosny, zdecydowanie nie jest uosobieniem wesołego i miłego młodzieńca. Może to dlatego, że jest też bogiem wojny, który bezlitośnie karze za każde nieposłuszeństwo. Na szczęście nawet bóstwa mają swoje zasady, a nad ich przestrzeganiem czuwa wszystkowidzący Weles, dla którego zarówno ludzie, jak i bogowie są chyba niczym trzódka wymagająca pasterza. 

Fantastyczny kryminał lub kryminał fantasy 

Katarzyna Puzyńska w swojej nowej powieści pt. „Chąśba” nie zdołała uciec od wątku kryminalnego. Jednak rozwikłanie zbrodni jest tylko jedną z zagadek czekających na rozwiązanie. Akcja osadzona w pełnym słowiańskich analogii świecie jest wartka i pełna niespodzianek. Nie sposób się nudzić, a tym samym oderwać od lektury. 

Struktura złożona z gawęd i anegdot sprawia, że czytelnik ma wrażenie sprawczości i wpływu na fabułę. W końcu, jak przypomina każdy „drogowskaz”, można przejść obok niego obojętnie i kontynuować lekturę bez rozwijania poszczególnych wątków. 

Dodatkowo nie zdradzając zbyt wiele, muszę przyznać, że zwieńczenie opowieści jest warte dotarcia do końca. Nie sposób powiedzieć, czy kogoś zadowoli, jednak z pewnością będzie intrygującą wisienką na torcie, jakim jest fascynująca historia opisana w książce. 

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj -> meteor.amu.edu.pl/programy/kultura/