Abyś czuł*
Spotkanie z muzyką jazzową graną na żywo, za każdym razem przenosi mnie do zupełnie innej, niczym nieograniczonej rzeczywistości muzycznej. Zanurzenie się w nią, może jednak czasem przytłaczać, czy wywoływać uczucie zagubienia. Szczególnie, gdy na scenie pojawia się cała orkiestra licząca kilkanaście instrumentów. Całe obawy są jednak bezzasadne, gdy w to środowisko wstępuje się z przewodnikiem, który przedstawia zupełnie inne oblicza znanych już melodii, piosenek, aranżacji. Tak, że dotychczas znane nam dźwięki dostają nowe, lepsze życie.
Wieczór nad rzeką zdarzeń*
W piątkowy wieczór na Zamku, tym przewodnikiem były piosenki z repertuaru Andrzeja Zauchy, a nowej jakości nadały im jazzowe aranżacje Poznańskiej Piętnastki. Był to koncert, na którym dobrze mogli poczuć zarówno sympatycy twórczości Czarnego Alibaby jak i lubujący się w muzyce taneczno-rozrywkowej w wykonaniu jazzowej orkiestry. Nowe aranżacje przebojów takich jak: „Byłaś serca biciem” czy „Jak na lotni”, okazały się strzałem w Piętnastkę – nadały im nowej, lepszej jakości, rozprawiając się z archaicznym i czasem śmieszącym młodego słuchacza osobliwym brzmieniem. Dostaliśmy mieszankę nie-współczesnej elektroniki balansującej na granicy dobrego smaku i groteskowości (która chyba przeżywa obecnie swój renesans).
Gdzie ta muzyczka?*
Na duże brawa zasługują więc przede wszystkim twórcy nowych aranżacji i sami muzycy, którzy przenieśli publiczność do lepszego wymiaru twórczości Andrzeja Zauchy. Na bogactwo dźwięków zapracowała cała orkiestra: duety wokalno-fortepianowe, dopełniane przez rytmy bębnów i basów, dające przestrzeń na gitarowe improwizacje, przy magicznych oddechach sekcji dętej uzbrojonej w saksofony, trąbki i puzon. Nie sposób również nie napisać o wokalistach, przed którymi postawiono zadanie śpiewania Jego piosenek. Budziło to przed koncertem mój największy niepokój – wiedząc jak wysoko ustawiona jest poprzeczka przez Mistrza – szansonisty o genialnym słuchu, feelingu rytmu i potrafiącym zaśpiewać absolutnie (prawie) wszystko na najwyższym poziomie. Moje lęki były jednak kompletnie chybione, bo każdy z 4 solistów bezbłędnie zaśpiewał przeboje minionych czasów, o czym świadczyły długie brawa dla każdego z nich.
O cudzie w tancbudzie*
Poznańska Piętnastka oprócz świetnej reprezentacji muzycznej, może pochwalić się również oryginalną warstwą wizualną okrywającą członków orkiestry, z których każdy odziany jest jednakowo w jasnobłękitny uniform z czerwonym kołnierzem, pagonami i mankietami, obszyci srebrnymi nićmi oraz sznurami zwisającymi spod ramienia. Ta oldskulowa stylizacja nie powinna zbytnio zaskakiwać, bowiem Poznańska Piętnastka to reaktywowany po 60 latach przez Macieja Fortunę jazz-band, czerpiący z najlepszych tradycji poznańskiej sceny muzyki rozrywkowej.
Dla każdego, kto chciałby przekonać się, jak brzmią na żywo i dlaczego dzięki jazzowym aranżacjom znane piosenki zyskują nowe życie, najlepszą okazją będzie Bajkowy Koncert, który zagrają już na początku grudnia w CK Zamek.
Leniwy Diabeł*
Andrzej Zaucha, któremu ten wieczór był poświęcony, należał bez wątpienia do grona najlepszych polskich wokalistów w historii. Potrafił odnaleźć się z łatwością w się w niemalże każdym stylu muzycznym, a wrodzona pamięć muzyczna skutkowała tym, że podobno arii operowych uczył się 10 razy szybciej, niż osoby wyedukowane przez Akademie Muzyczne (chociaż sam nigdy ich nie śpiewał). Z tym wiązała się kolejna jego fenomenalna cecha opanowania instrumentu – grał na bębnach i jak sam twierdził nauczył grać się na saksofonie w 3 tygodnie, bo tego wymagał zagraniczny kontrakt.
Choć został zapamiętany jako śpiewający „Ali-babę”, „Pij Mleko” czy „Byłaś serca biciem”, to dokładny słuchacz odnajdzie w jego twórczości również bardziej ambitne kompozycje, wciąż inspirujące kolejne pokolenia. Podstawową zasadą, jaką kierował się przy doborze piosenek na koncertach czy płytach, było to, że musi kołysać. Po latach, poznańska publiczność miała okazję się o tym jeszcze raz przekonać i zrozumieć czym jest Jazz według Andrzeja Zauchy:
Jeśli chodzi o jazz. To ja mam dziwny pogląd na tę sprawę. Jazz, to nie jest tylko śpiewanie, granie. Jazz to jest życie. Jazzmanem może być człowiek w ogóle, nie gra. Tylko żyje jazzowo.**
PS
Na koncercie nie zabrakło również „Gumisiów”, które zajmują ważne miejsce w twórczości Artysty i ich rozpoznawalność tylko nieznacznie ustępuje popularności „Pszczółki Mai” wykonywanej przez Zbigniewa Wodeckiego.
A te i inne piosenki bajkowe, będzie można prawdopodobnie usłyszeć już 8 grudnia na Zamku w koncercie przygotowywanym przez Poznańską Piętnastkę.
*Tytuły akapitów to tytuły piosenek
**Cytat pochodzi z książki: Andrzej Zaucha – krótki szczęśliwy żywot… M. i T. Bogdanowicz, Warszawa 1994
Andrzej Zaucha zmarł tragicznie, w wieku 42 lat.