Bałtyk w cieniu napięć: wyzwania dla spójności Sojuszu

Testowanie granic NATO

W piątek, 19 września 2025 roku, niebo nad Zatoką Fińską stało się sceną precyzyjnie
skalkulowanej demonstracji siły. Trzy rosyjskie myśliwce MiG-31, poruszające się z
wyłączonymi transponderami i bez zgłoszonych planów lotu, na dwanaście minut wtargnęły
w przestrzeń powietrzną Estonii. Rząd w Tallinie nazwał to „bezprecedensową zuchwałością”
i nie czekając na rozwój wypadków, uruchomił procedurę konsultacji w ramach Artykułu 4
Traktatu Północnoatlantyckiego, zmuszając Sojusz do zajęcia jednoznacznego stanowiska.
Ten incydent, choć sam w sobie alarmujący, nie był odosobnionym aktem – stanowił
kulminację serii prowokacji, które w ciągu zaledwie kilku dni rozegrały się na całym
Bałtyku.
Analizując te wydarzenia – od niebezpiecznie niskich przelotów nad polską platformą
wydobywczą Petrobaltic, przez przechwycenie rosyjskiego samolotu szpiegowskiego przez
niemieckie myśliwce, aż po paraliż lotniska w Kopenhadze przez tajemnicze drony – wyłania
się spójny i niepokojący obraz. Być może nie są to przypadkowe incydenty, lecz elementy
przemyślanej i konsekwentnie realizowanej strategii hybrydowej. Jej celem jest nie tylko
testowanie systemów obronnych i czasu reakcji NATO, ale przede wszystkim destabilizacja
regionu, sianie niepewności i podważanie spójności Sojuszu. Działania te, jak pokazuje
masowe naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez drony, są coraz śmielej
przenoszone bezpośrednio na terytorium państw członkowskich.
Aby w pełni zrozumieć logikę tych prowokacji, należy sięgnąć do ideologicznych
fundamentów współczesnej Rosji. Kreml, napędzany głęboko zakorzenionym poczuciem
misji dziejowej i żalem za utraconym imperium, postrzega państwa Europy ŚrodkowoWschodniej nie jako suwerennych partnerów, lecz jako utraconą „bliską zagranicę” – strefę
wpływów, którą należy odzyskać. Doktryna Gierasimowa, zacierająca granicę między wojną
a pokojem, znajduje tu swoje doskonałe odzwierciedlenie: środki niemilitarne, takie jak
dezinformacja, ataki cybernetyczne czy instrumentalizacja mniejszości narodowych, stają się
głównym orężem w walce o przebudowę globalnego porządku.
Każdy wyłączony transponder, każdy dron nad infrastrukturą krytyczną i każda kampania
dezinformacyjna to sygnał, że Federacja Rosyjska bada, jak daleko może się posunąć.
Pytanie, które staje dziś przed NATO, nie brzmi już „czy”, ale „jak” skutecznie odpowiedzieć
na agresję prowadzoną poniżej progu otwartej wojny, zanim ta permanentna presja
doprowadzi do nieodwracalnej erozji europejskiego bezpieczeństwa.

Rosyjskie prowokacje w regionie Bałtyku.

W atmosferze rosnących napięć na wschodniej flance NATO, piątek 19 września 2025 roku,
stał się areną poważnego incydentu, który Estonia określiła mianem „bezprecedensowej
zuchwałości” i który wywołał natychmiastową reakcję Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tego
dnia trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 wtargnęły w przestrzeń powietrzną Estonii w rejonie
wyspy Vaindloo nad Zatoką Fińską, pozostając tam bez zezwolenia przez około dwanaście
minut. Było to już czwarte, a według innych danych piąte, naruszenie estońskiej granicy
powietrznej przez Rosję w tym roku, co podkreśla skalę i powtarzalność prowokacyjnych
działań Kremla.
Rząd w Tallinie precyzyjnie opisał naturę incydentu, informując, że rosyjskie maszyny
leciały z wyłączonymi transponderami, nie miały złożonych planów lotu i nie utrzymywały
dwukierunkowej łączności radiowej z estońską kontrolą ruchu lotniczego. Aby zdementować
ewentualne zaprzeczenia, Estońskie Siły Obronne opublikowały mapę, która szczegółowo
dokumentowała trasę przelotu myśliwców, jednoznacznie wskazując, że znajdowały się one z
dala od międzynarodowego korytarza powietrznego.
Rosja, zgodnie ze swoją stałą praktyką, kategorycznie zaprzeczyła oskarżeniom. W
oficjalnym komunikacie rosyjskie Ministerstwo Obrony stwierdziło, że trzy myśliwce
MiG-31 wykonywały „zaplanowany lot” z Karelii do obwodu kaliningradzkiego. Według
Moskwy, przelot odbył się „w ścisłej zgodności z międzynarodowymi przepisami
dotyczącymi przestrzeni powietrznej, bez naruszania granic innych państw, co zostało
potwierdzone przez obiektywne środki kontroli”. Strona rosyjska utrzymywała, że samoloty
przelatywały nad neutralnymi wodami Morza Bałtyckiego, w odległości ponad trzy kilometry
od estońskiej wyspy Vaindloo.
Reakcja NATO i państw sojuszniczych była natychmiastowa. Jeszcze przed wejściem w
przestrzeń Estonii, rosyjskie maszyny zostały przechwycone nad Zatoką Fińską przez fińskie
odrzutowce. Następnie, w ramach misji NATO Baltic Air Policing, poderwano stacjonujące w
Estonii włoskie myśliwce F-35, aby eskortowały intruzów. W operacji uczestniczyły również
samoloty ze Szwecji. Rzecznik NATO określił incydent jako kolejny dowód na lekkomyślne
działanie Federacji Rosyjskiej.
W odpowiedzi na tę prowokację, Estonia podjęła zdecydowane kroki dyplomatyczne,
wzywając do MSZ chargé d’affaires Rosji. Co jednak najważniejsze, premier Kristen Michal
ogłosił, że jego kraj złożył wniosek o uruchomienie konsultacji na podstawie Artykułu 4
Traktatu Północnoatlantyckiego. Artykuł ten pozwala państwom członkowskim na wspólne
obrady, gdy zagrożona jest ich integralność terytorialna, niezależność polityczna lub
bezpieczeństwo. W odpowiedzi na wniosek Estonii, rzeczniczka NATO Allison Hart zapowiedziała zwołanie posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej – głównego organu
decyzyjnego Sojuszu.
Szczególnym echem odbił się również incydent nad polską platformą wydobywczą
Petrobaltic, zlokalizowaną na Morzu Bałtyckim, około siedemdziesiąt kilometrów na północ
od Jastarni. Dwa rosyjskie myśliwce wojskowe wykonały tam niski przelot, naruszając
wyznaczoną strefę bezpieczeństwa. Według ppłk. Jacka Goryszewskiego z Dowództwa
Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, samoloty przekroczyły strefę zakazu lotów, która
obejmuje promień pięćset metrów od platformy. Co więcej, rzeczniczka prasowa MSWiA,
Karolina Gałecka, poinformowała, że przelot odbył się na niebezpiecznie niskiej wysokości
około sto pięćdziesiąt metrów. Straż Graniczna określiła to zachowanie jako jednoznacznie
prowokacyjne. Choć ppor. SG Katarzyna Przybysz z Morskiego Oddziału SG zaznaczyła, że
samoloty nie naruszyły granicy państwowej Polski, o zdarzeniu niezwłocznie powiadomiono
Siły Zbrojne RP oraz inne odpowiednie służby, co podkreśla powagę sytuacji.
Niemal równocześnie z incydentem nad platformą, siły powietrzne NATO musiały
interweniować w innej części Bałtyku. Niemieckie myśliwce Eurofighter, należące do sił
szybkiego reagowania stacjonujących w Laage, w północnych Niemczech, zostały
poderwane w celu przechwycenia rosyjskiego samolotu szpiegowskiego Ił-20M. Przyczyną
interwencji było rażące naruszenie przez rosyjską maszynę międzynarodowych przepisów
lotniczych – samolot leciał w pobliżu przestrzeni powietrznej NATO bez złożonego planu
lotu oraz z nieaktywnym transponderem, co stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa
ruchu lotniczego.
Wszystkie te incydenty wpisują się w szerszy obraz agresywnych działań Federacji
Rosyjskiej. Rosnąca częstotliwość i zuchwałość tych działań spotkała się z zapowiedzią
skoordynowanej odpowiedzi politycznej. Szef Rady Europejskiej, Antonio Costa,
poinformował, że „wspólna odpowiedź na działania Rosji” zostanie przedstawiona na
nieformalnym posiedzeniu Rady Europejskiej w Kopenhadze. W temacie Kopenhagi echem
odbiło się również pojawienie się niezidentyfikowanych dronów nad lotniskiem w
Kopenhadze wywołało poważny kryzys i stało się przedmiotem debaty na temat zagrożeń
hybrydowych. Incydent, który doprowadził do kilkugodzinnego wstrzymania ruchu na
największym duńskim lotnisku, został określony przez premier Mette Frederiksen jako
najpoważniejszy dotychczasowy atak na infrastrukturę krytyczną Danii. Ruch lotniczy
wznowiono dopiero po północy, jednak zdarzenie spowodowało liczne opóźnienia i
odwołania lotów. Duńskie media i władze wskazują, że za incydentem może stać obce
państwo. Policja poinformowała, że sposób działania bezzałogowców — które zachowywały
się tak, by zostać wykryte — wskazuje na „kompetentnego sprawcę”. Dziennik „Politiken”
interpretuje to określenie jako synonim państwa dysponującego znacznymi zasobami, a nie
osób prywatnych. Choć rząd duński oficjalnie nie oskarżył Rosji, to właśnie ona jest najczęściej wskazywana jako potencjalny agresor, co wpisuje się w ostrzeżenia o możliwych
rosyjskich atakach hybrydowych na Danię, mających na celu wywołanie niepokoju
społecznego i osłabienie poparcia dla Ukrainy. Premier Frederiksen podkreśliła, że „nie
wyklucza się żadnych opcji dotyczących tego, kto za tym stoi”.
Incydent obnażył poważne luki w systemach bezpieczeństwa. Gazeta „Berlingske” określiła
sytuację jako „prawdziwy koszmar dla duńskich władz”, podkreślając brak skutecznej obrony
przed dronami, zwłaszcza na gęsto zaludnionych obszarach. Lotnisko w Kopenhadze, choć
wyposażone w radar do wykrywania takich obiektów, nie miało możliwości ich
natychmiastowej neutralizacji. Zestrzelenie dronów nad terenem zabudowanym uznano za
zbyt trudne i niebezpieczne, dlatego policja zdecydowała się na przeczekanie zagrożenia.

Geneza hybrydowej polityki.

Zrozumienie współczesnych działań Federacji Rosyjskiej na arenie międzynarodowej, w tym
zwłaszcza operacji hybrydowych, wymaga głębszej analizy jej historycznych i
ideologicznych korzeni imperialnych. To właśnie z poczucia dziejowej misji, żalu za
utraconymi wpływami oraz specyficznej interpretacji własnej historii wyrastają strategie,
których celem jest destabilizacja sąsiadów i przebudowa globalnego porządku.
Fundamentem rosyjskich aspiracji jest głęboko zakorzeniona idea mesjanizmu i misji
dziejowej, której historycznym przykładem była koncepcja „Trzeciego Rzymu”. W XX
wieku została ona przetworzona w narrację o Rosji jako „wybawicielu” regionu z niemieckiej
okupacji, co miało usprawiedliwiać jej dominację polityczną po 1945 roku. Równocześnie
Rosja kreowała swój wizerunek jako ofiary wojny, której poświęcenie dawało jej moralne
prawo do posiadania strefy wpływów. Rozpad Związku Radzieckiego nie został uznany przez
Kreml za kompromitację, lecz za „rozgrabienie” Rosji z należnych jej ziem, dokonane przez
Zachód. To poczucie krzywdy i utraty statusu mocarstwa zostało szczególnie wzmocnione po
dojściu do władzy Władimira Putina w 1999 roku. Jako pierwszy rosyjski przywódca
otwarcie wyraził on żal z powodu upadku ZSRR, postrzegając go wyłącznie w kategoriach
utraty terytoriów. Co kluczowe, zaczął traktować byłe republiki radzieckie i państwa
satelickie nie jako suwerenne podmioty, ale jako obszar rosyjskiej polityki wewnętrznej.
Terytoria te, zwłaszcza Ukraina, Białoruś i Litwa, funkcjonują w rosyjskiej elicie politycznej
jako tzw. „mentalne mapy” – naturalne zaplecze kulturowe i polityczne, którego utrata jest
niedopuszczalna i może stanowić pretekst do jego ponownego przejęcia.
Współczesna doktryna polityki zagranicznej, zatwierdzona w 2023 roku, kontynuuje tę
imperialną logikę, ponownie przywołując pojęcie „bliskiej zagranicy”. Kraje te, kulturowo i
historycznie „związane z Rosją”, są postrzegane jako kluczowa strefa wpływów dla
bezpieczeństwa i stabilizacji Federacji. Kreml otwarcie deklaruje dążenie do wzmocnienia swojej pozycji jako wpływowego centrum świata, krytykując Zachód, walcząc z rzekomą
„rusofobią” i nawołując do obrony „prawdy historycznej” oraz ludności rosyjskojęzycznej.
Rosja pozycjonuje się jako cywilizacyjny pomost, tworzący „drugi świat” – alternatywę dla
zdegenerowanego Zachodu i krajów Trzeciego Świata, co ma umacniać jej poczucie misji i
ksenofobię.
Z tych imperialnych ambicji bezpośrednio wynikają stosowane przez Rosję działania
hybrydowe, które są postrzegane jako skuteczne i relatywnie tanie narzędzie do osiągania
celów strategicznych. W rosyjskiej myśli strategicznej, rozwiniętej m.in. przez Walerija
Gierasimowa, zaciera się granica między stanem wojny a pokojem, a środki niemilitarne
(polityczne, informacyjne, ekonomiczne) zyskują przewagę nad siłą militarną, która jest
używana jedynie w fazie finalnej, często pod pozorem misji pokojowej. Głównym celem
działań hybrydowych jest destabilizacja państw Europy Środkowo-Wschodniej,
powstrzymanie ekspansji NATO oraz dezintegracja Unii Europejskiej. Działania te mają
doprowadzić do przekształcenia ładu międzynarodowego w taki sposób, aby to Rosja
ponownie stała się głównym aktorem.
Kluczowym elementem tej strategii jest dezinformacja i propaganda, wykorzystująca
emocjonalną retorykę oraz przekaz binarny, który upraszcza rzeczywistość do walki „nas”
(dobra) z „nimi” (złem), budując atmosferę wrogości. Stosuje się także poligenizm
dyskursywny, świadomie dyskredytując alternatywne narracje, aby wykluczyć wszelką
debatę. Wobec Polski używa się narracji o jej rzekomej odpowiedzialności za wybuch II
wojny światowej i „rusofobii”, a wobec państw bałtyckich – oskarżeń o nazizm i złe
traktowanie mniejszości rosyjskojęzycznej. Kolejnym narzędziem są ataki cybernetyczne,
mające na celu paraliż struktur państwowych i infrastruktury krytycznej. Estonia
doświadczyła pierwszego zmasowanego ataku już w 2007 roku, a podobne operacje dotknęły
również Litwę (2022) oraz Polskę, gdzie zaatakowano serwery Senatu RP (2022).
Rosja intensywnie wykorzystuje także mniejszości narodowe i podsyca podziały społeczne.
W państwach bałtyckich, gdzie żyje liczna diaspora rosyjskojęzyczna, wspiera prorosyjskie
organizacje i podsyca narrację o jej dyskryminacji, by zdyskredytować te kraje na arenie
międzynarodowej. W Polsce, ze względu na brak znaczących środowisk prorosyjskich,
działania skupiają się na antagonizowaniu Polaków i Ukraińców, np. poprzez fałszywe
informacje o rzekomym uprzywilejowaniu uchodźców. Jednocześnie, we współpracy z
Białorusią, Kreml celowo wytworzył kryzys migracyjny na granicach Polski, Litwy i Łotwy,
aby wywołać presję polityczną. Coraz częściej dochodzi również do bezpośrednich aktów
sabotażu, takich jak zlecane przez rosyjskie służby specjalne podpalenia, które miały miejsce
m.in. w Warszawie i Wilnie. Dopełnieniem tych działań są operacje wywiadowcze, jak
wykrycie w Polsce siatki szpiegowskiej rozpoznającej infrastrukturę krytyczną, oraz
demonstracje siły militarnej, np. manewry „Zapad”, gdzie ćwiczono atak nuklearny na Warszawę. Działania militarne i informacyjne są ściśle powiązane i służą realizacji polityki
odstraszania, która w praktyce staje się zastraszaniem przeciwnika.
Teoria ta znajduje swoje pełne odzwierciedlenie w praktyce, czego dowodem są ostatnie,
coraz bardziej zuchwałe incydenty. Masowe naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej
przez co najmniej dwadzieścia trzy rosyjskie drony we wrześniu 2025 roku było jawnym
sygnałem, że Rosja jest gotowa przenosić działania hybrydowe bezpośrednio na terytorium
państw członkowskich NATO. Z kolei wtargnięcie trzech myśliwców MiG-31 w przestrzeń
powietrzną Estonii, z wyłączonymi transponderami i bez planu lotu, określone przez Tallin
jako „bezprecedensowa zuchwałość”, było kolejnym przykładem lekkomyślnego i
prowokacyjnego zachowania, mającego na celu testowanie czujności NATO. Te akty,
podobnie jak niebezpieczne przeloty nad polską platformą wydobywczą na Bałtyku,
pokazują, że Rosja celowo eskaluje napięcie, poszerzając wojnę poza Ukrainę i badając, jak
daleko może się posunąć w swoich imperialnych dążeniach.

Autorka: Dominika Rosiewicz