„Daredevil: Odrodzenie” – warto było czekać! 

Od ostatniego sezonu „Daredevila” od Netflixa minęło sześć lat. Wspomniany serial wzbudził ogromny entuzjazm nie tylko wśród fanów super bohaterskiego kina. Produkcja Netflixa została ciepło przyjęta również przez krytyków, co jest sporym osiągnięciem. Entuzjazm wzbudziła również zapowiedź nowego serialu o niewidomym bohaterze, tym razem produkcji Disneya.  

Na wstępie warto zaznaczyć, że „Daredevil: Odrodzenie” to kontynuacja serialu Netlixa z 2015 roku. Zgadza się historia, zgadzają się postacie i tym samym aktorzy odgrywający główne role. Ponownie mogliśmy podziwiać na ekranie Charlie’ego Coxa w głównej roli.  

W serialu wróciły także inne postacie, znane nam z netflixowego „Daredevila”. Zmieniła się jednak jedna ważna rzecz, czyli twórcy produkcji. Tym razem do scenariusza przygód o Daredevilu nie zasiadł Drew Goddard, co jest bardzo widoczne. 

Nowe spojrzenie na Daredevila 

Najnowsza produkcja Disneya z jednej strony przedłuża historię znaną nam z Netflixa. Jednakże, z drugiej strony widać zmianę podejścia twórców do materiału źródłowego. „Daredevil: Odrodzenie” jest osobnym bytem i w dużej części odcina się od swojego pierwowzoru. Nie ma oczywiście nic w tym złego, pod warunkiem, że nowa wizja nie będzie nam zaburzać odbioru.  

źródło: tvline

Nowy Daredevil nie skupia się już tak bardzo na rozwiązaniu skomplikowanych wątków. Nie skupia się też tak bardzo na mroku, krwi i brutalności świata (chociaż nadal jest jej sporo). Mimo mojej ogromnej sympatii do „Daredevila” od Netlixa muszę ogromnej sympatii do „Daredevila” od Netlixa, muszę przyznać Disneyowi jedno. Studio znalazło sposób by jednocześnie zbudować coś nowego, okazując należyty szacunek pierwowzorowi. 

Warto też się pochylić nad rozbudowaniem postaci w najnowszym serialu Disneya. Głównymi „bohaterami” tej opowieści są ponownie tytułowy Daredevil oraz Kingpin (Vincent D’Onofrio). Twórcy zdołali przedstawić nam te postacie jednocześnie w znanym oraz nieznanym nam kontekście. Matt Murdock oraz Wilson Fisk zyskali w tym roku nową głębie, jednak dalej pozostali tymi samymi osobami. 

Disneyowy mrok 

To, czego mogliśmy się spodziewać, to złagodzenie historii ze względu na studio, zajmujące się serialem. „Daredevil” Netflixa był niezwykle mroczny, brutalny i krwawy, co było pewnym przebojem w kinie super bohaterskim. Natomiast serial z 2025 roku wydaje się być pod tym względem łagodniejszy. Nie ma jednak, co się martwić. „Daredevil: Odrodzenie” dalej uderza w te tony, jednak w sposób „disneyowy”. 

źródło: variety

Jedną z charakterystycznych cech „Daredevila” jest również dosłowny mrok. Serial z 2015 roku był kolorystycznie bardzo monotonny, brudny i często wręcz przesiąknięty czernią. Pasowało to idealnie do opowiadanej historii, dlatego też „Daredevil: Odrodzenie” jest nieco jaśniejszy. Tak jak w przypadku metaforycznego „mroku”, ten dosłowny jest widoczny, jednak ograniczony pewną polityką Disneya. 

Przyjemny bałagan 

Nowy „Daredevil” bardzo chciał zachwycać widza każdą sceną. W niektórych przypadkach dawało to efekt „wow” i dzięki temu serial wydawał się bardzo jakościowy. Niestety, czasem dało się odczuć, że twórcy chcieli za bardzo. „Daredevil: Born Again” jest mocno nierówny pod względem prowadzenia historii.  

W najnowszej produkcji Disneya twórcy próbowali zmieścić dużą ilość wątków oraz postaci. W ciągu dziewięciu odcinków niełatwo jest odpowiednio rozwinąć każdy element. Dlatego też w wielu momentach można odnieść wrażenie niedosytu i lekkiego rozczarowania.  

źródło: PlanetaMarvel

Jednakże jednego nie można odmówić twórcom „Daredevila”. Główny wątek w fabule, oraz dwie najważniejsze postacie zostały potraktowane z odpowiednim szacunkiem i wyczuciem. Mimo, że historia wydaje się miejscami chaotyczna to i tak ciężko ją nazwać nieudaną. W końcu elementy fabularne, które dla potencjalnego odbiorcy są najbardziej interesujące, zostały dopracowane niemalże do perfekcji. 

Nie żyjmy przeszłością  

Nie oszukujmy się, „Daredevil: Born Again” nie dorasta do pięt pierwowzorowi z 2015 roku. Jednakże, czy to jest ważne? Serial Netflixa był unikalny i nie wyobrażam sobie oczekiwać podobnej produkcji od Disneya. Studio podeszło do historii w inny sposób, który naprawdę momentami robi ogromne wrażenie. 

W ostatnich latach możemy dopatrzeć się zaledwie kilku produkcji Marvela na podobnym lub wyższym poziomie. Jeżeli odbiorca podejdzie do nowego „Daredevila” z odpowiednim dystansem, to prawdopodobnie się nie rozczaruje. Trzeba też przyznać, że Disney wyszedł ze swojej strefy komfortu, co nie jest częstym zjawiskiem. 

źródło: PlanetaMarvel

„Daredevil: Born Again” zdecydowanie wykonał swoje zadanie. Serial odpowiednio rozwinął najważniejsze postacie oraz całą historię niewidomego bohatera. Warto sięgnąć po najnowszy serial Disneya, Po pierwsze, by chwilowo oderwać się od kolorowych filmów super bohaterskich, których wielu odbiorców ma już dość. Po drugie, po to, by nacieszyć się dobrze napisaną kontynuacją przygód naszego ukochanego Daredevila. 

Autor: Roch Orzechowski

Po więcej ciekawych tekstów ze świata kultury zapraszamy tutaj – meteor.amu.edu.pl/programy/kultura