Do premiery najnowszej produkcji ze świata Gwiezdnych Wojen pozostał niecały tydzień. Wypadałoby więc podsumować wszystko, co twórcy dotąd ujawnili odnośnie swojej gry oraz postawić przed nimi pewne oczekiwania. Ostatecznie wszystko wskazuje na to, iż kontynuacja przygód płomiennowłosego Jedi będzie największą jak dotąd produkcją z Odległej Galaktyki.
Trochę tego, co znajome i tajemniczy Jedi z przeszłości, czyli co wiemy o fabule gry
Star Wars Jedi: Survivor będzie oczywiście kontynuacją Fallen Order z 2019 roku. Za produkcję odpowiedzialne jest to samo studio, czyli Respawn Entertainment. Akcja toczyć się będzie pięć lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Po raz kolejny więc przyjdzie się nam wcielić w Cala Kestisa i stawić czoła zastępom sił Imperium. Jednak dzięki zwiastunom wiemy, że ten galaktyczny reżim nie będzie naszym jedynym zmartwieniem. Na pierwszy plan wychodzi bowiem postać rycerza Jedi z okresu Wielkiej Republiki, którego imienia jeszcze nie znamy.
Początkowo nie wiedzieliśmy jaką rolę odegra on w całej historii. Był zaledwie tajemniczą figurą pogrążoną w hibernacji, aczkolwiek teraz mamy świadomość, że będzie on miał swego rodzaju osobisty uraz do naszego protagonisty. I w sumie nie ma mu się co dziwić. W końcu został zamrożony w czasach, gdy Zakon Jedi przeżywał okres swej największej świetności. Z kolei po przebudzeniu zastaje go w rozsypce, zniszczonego przez Imperium. O taki stan rzeczy obwinia jedynego „współczesnego” Jedi, którego zna, czyli właśnie Cala.
Liczę na to, że relacja tej dwójki zostanie odpowiednio podbudowana, w końcu na osi ich konfliktu ma opierać się fabuła gry. Mam również nadzieję, że różnice w podejściu do samego bycia Jedi zostaną odpowiednio uwydatnione, gdyż z punktu widzenia chronologii świata, tych bohaterów dzieli ponad 200 lat. O bohaterach mówiąc ‒ warto również wspomnieć o powrocie znanych z Upadłego Zakonu towarzyszy. Zarówno Greez, jak i Cere oraz Merrin pojawiają się i będą wspierać Kestisa w jego przygodach.
Jarzeniówki, latanie i usługi fryzjerskie – nowe mechaniki i możliwości
To trzeba zaznaczyć na wstępie ‒ Ocalały pod względem technicznym znacznie przewyższa swego prekursora. Ilość nowych mechanik jest naprawdę imponująca. Od walki zaczynając, a na customizacji wyglądu i eksploracji kończąc. Podczas naszych zmagań z imperialnymi zastępami, łowcami nagród i kosmicznymi bestiami będziemy mieli do dyspozycji pięć postaw bojowych, o czym pisaliśmy już wcześniej. Po najnowszych trailerach oraz wrażeniach osób, które na zaproszenie EA miały przyjemność ograć 3-godzinne demo podczas pokazu w Los Angeles, wreszcie dostaliśmy pełen obraz sytuacji.
Jak wspomniałem, postaw będzie pięć: pojedynczy miecz świetlny, podwójny, walka dwoma mieczami naraz, ciężki miecz z jelcem oraz miecz i blaster. Każda z form będzie oczywiście sprawdzała się lepiej przeciw konkretnym typom wrogów. W danym momencie będziemy jednak mogli przełączać się jedynie między dwiema wybranymi wcześniej postawami. Przypisane style walki będziemy mogli zmienić w punktach zapisu. Sam model walki wygląda na znacznie bardziej dynamiczny i płynny w porównaniu do swojego poprzednika. Nie zabraknie również elementu, którego fani domagali się od dłuższego czasu, czyli odcinania kończyn, podczas walki z humanoidalnymi przeciwnikami.
Co się tyczy eksploracji, to ta również została ulepszona. Cal posiada teraz linkę z hakiem, dzięki której może pokonywać znacznie większe odległości i wspinać się do trudno dostępnych miejsc. Oprócz tego otrzymujemy możliwość ujeżdżania wierzchowców, zarówno tych chodzących, jak i latających.
Pozostając w temacie szybkości i świata, warto wspomnieć o funkcji szybkiej podróży, którą twórcy dodadzą w najnowszej odsłonie gwiezdnowojenych gier. Możliwość ta zdecydowanie się przyda, biorąc pod uwagę konstrukcję planet, które przyjdzie nam odwiedzić. Będą one większe i znacznie bardziej otwarte, co jedynie zachęca do wykorzystania tych nowych funkcji aby je eksplorować.
Kolejnym elementem, który prezentuje się jako bardzo przyjemny dodatek, jest zwiększona możliwość personalizacji wyglądu naszego protagonisty. Oprócz znanej z poprzedniej części zmiany stroju otrzymamy możliwość dostosowania fryzury czy nawet brody naszego Jedi.
Kwestie techniczne i wymagania sprzętowe
Od strony graficznej gra zapowiada się naprawdę dobrze. Świat (a przynajmniej te jego fragmenty, które twórcy raczyli nam pokazać przed premierą) wygląda na niezwykle dopracowany i szczegółowy. Wyjątkowo cieszą małe detale, jak na przykład trawa płonąca przez chwilę po kontakcie z mieczem świetlnym. Z opinii osób zaproszonych do LA wiemy, że gra (w wersji na PC) chodzi płynnie, a nagłe spadki klatek są rzadkością. Trzeba jednak podchodzić do tych optymistycznych przekazów z pewną rezerwą. W końcu deweloperzy pokazali im ten fragment, który chcieli aby oni zobaczyli. Co się tyczy specyfikacji sprzętowej wymaganej do uruchomienia gry, to przedstawia się ona następująco:
Fakt, wymagania dotyczące zalecanego procesora czy karty graficznej są dość wysokie, ale nie powinny dziwić, biorąc pod uwagę, jak wygląda gra i ile mechanik zawiera. W końcu jest to w pełni nowogeneracyjna produkcja, która oprócz PC wychodzi jedynie na PS5 i Xboxa Series S oraz X. Tym co jednak przykuwa uwagę, z pewnością jest ilość miejsca na dysku, którego Survivor wymaga do instalacji. 155 GB to naprawdę dużo. Dla porównania Hogwart’s Legacy potrzebowało 85 GB, a Elden Ring 60 GB, czyli praktycznie dwa razy mniej niż najnowsza odsłona przygód Cala Kestisa.
Oczekiwania wysokie jak wieżowce na Coruscant
Podsumowując to, co wiemy o grze na tych kilka dni przed premierą, wszystko wskazuje na to, że będzie to naprawdę niezwykła produkcja. Od usprawnień walki i eksploracji po fabułę, każdy z elementów, wręcz zachęca by jak najdokładniej się z nim zapoznać. Nie muszę chyba dodawać, że moje oczekiwania są bardzo wysokie. Star Wars Jedi: Survivor jest moją najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku i pełen dobrych nadziei odliczam dni do premiery 28 kwietnia.
Autor: Maciek Szymczak
Po więcej artykułów i newsów ze świata gier odsyłamy tutaj –> meteor.exe